Szanowni państwo, spieszę podzielić się z wami radosną wiadomością. Gmina właśnie spłaciła ostatnią ratę kredytu, jaki – jak zapewne doskonale pamiętacie – zaciągnęliśmy w październiku 2017 roku.
Piszę te słowa siedząc na ławeczce przy ulicy Wrocławskiej, gdzie obroniliśmy się 15 lat temu przed spiskiem mojego partyjnego kolegi ząbkowickiego starosty, który chciał tu umieścić minidworzec autobusowy. Teraz, po latach wiemy, że nikomu nie jest potrzebny, odkąd nasze miasto jest położone blisko nowej ósemki. Tam można stanąć „na stopa” i tanio dojechać do Wrocka. Przed chwilką byłem w pobliskiej przychodni zdrowia, ale zabrakło numerków do lekarza pierwszego kontaktu. Jutro jest sobota, to podejdę do gabinetów przy szpitalu i tam dadzą mi receptę.
W południe na mesendżera kliknął do mnie mój najlepszy kolega rolnik z pobliskiej wsi. Ktoś powiedział mu, że właściciel basenu chce drastycznie podnieść ceny biletów wstępu. Basen udało się otworzyć jesienią 2020 roku, więc zdążyliśmy się już wszyscy przyzwyczaić. Chociaż na otwarciu nie byłem, to frajdę mam, jak się mogę w piątek wieczorkiem odprężyć w wodzie. Wiadomość zmartwiła mnie, ale rano przeczytałem, że dług zaciągnięty za mojej kadencji został spłacony, to trochę lżej mi się zrobiło. Chyba z tej radości w jacuzzi poleżałbym, gdyby nie grypsko jesienne. To, że zarządca basenu podniósł znów cenę to troszeczkę zrozumiałe, musi przecież jakoś pokryć swoje koszty. Pamiętam, że jak jeszcze o basenie tylko się mówiło, wtedy wszyscy mnie uspokajali, że to się da zbilansować. Denerwowało mnie okropnie, gdy przeciwnicy dopytywali o jakiś biznesplan basenu. Jak już zapadła decyzja „budujemy basen”, szperali po papierach, drążyli wszystko i wyciągali różne szczegóły. Nie udało się zdobyć żadnej dotacji, to się zapożyczyliśmy i basen jest. Trochę mniej atrakcji w nim niż na początku planowaliśmy, ale jest. To, że gmina musiała potem wydzierżawić basen na 15 lat, a spłacała kredyt, to pikuś. Ważne, że basen jest i nikt nie powie, że się go nie udało postawić. Pamiętam, że podobnie było ze szpitalem. Jak byłem powiatowym radnym, to starostwo znalazło prywatną firmę do prowadzenia szpitala, a że powiat spłaca dług do dzisiaj, kogo to obchodzi.
No właśnie, cała sprawa polega na tym, że ludzi nie interesuje kto płaci za takie akcje. Chcą mieć szpital? Mają. Chcieli mieć basen? Mają. Chcieli imprez? Mieli ich aż się w głowie kręciło. Wszyscy mają kredyty, to czemu ma ich nie mieć gmina. Każdy chce się zabawić, to czemu tego nie zorganizować. Problemy? Ludzie są dorośli i niech je sobie rozwiązują, bo gmina nie jest niańką. Że trzeba najpierw zajmować się tym, co potrzebne, a potem się bawić? Czasu nie starczyłoby, bo w takiej gminie nie ma dnia, żeby ktoś czegoś nie chciał. A jak się ludzie zabawią, czymś ucieszą, coś dostaną, to życie jest kolorowe i przyjemne. Moi przeciwnicy zupełnie tego nie czują, bo chociaż sami haratają w gałę albo siedzą przed kompem, to gadają jakby w pracy byli i przyszłości swoich dzieci myśleli.
Codziennie gdzieś się z kimś spotykałem, coś wręczałem, ściskałem dłonie, przytulałem maluchy, pisałem do młodzieży na fejsie, nigdy nikomu niczego nie odmówiłem. Kamienice odmalowane, park zrobiłem, ulice zaasfaltowane, na wsi lampy solarowe stały i drogi utwardzone były, w świetlicach kuchenki i garnki mieli. Na mieście kwiatki rosły i było gdzie poćwiczyć. Miejsc pracy udało się tyle zorganizować, że był moment, że już nikt się o to nie upominał. Z księżmi było wszystko poustawiane, czytali w ogłoszeniach czasem nawet moje nazwisko. W gazetach i na necie nawet jak coś ktoś naskrobał, szybko przykrywaliśmy tematy i było spoko. Udawało się trolli przekierować na inne gminy.
Jak się w jakimś wywiadzie rok wcześniej zapytałem o to czy ktoś poza mną będzie kandydować, nikt się nie odezwał. Wychodziło na to, że trzecia kadencja jest w kieszeni.
No…, wreszcie podjechał mój znajomy taksiarz. Pamiętam, jak swego czasu, wszystkich namawiał do jeżdżenia na rowerze. Zawsze był za ekologią. Podłapał gdzieś dotację na ekologiczny elektryczny samochód i wozi nim ludzi na zgłoszenia sms. Nie mam siły iść przez całe miasto, a tak za chwilę będę w domu. Do następnego razu!