W Pałacu Dożów w Wenecji znajduje się wysoki, obecnie trochę zbyt mocno zawerniksowany obraz, namalowany przed mniej więcej pięciuset laty, wtedy, gdy Kolumb odkrywał Nowy Świat. Znany jest pod nazwą „Wzniesienie do raju niebieskiego”, wyszedł spod pędzla malarza-wizjonera, Flamanda, Hieronima Boscha. Ukazuje niezwykłą scenę: dusze ludzi zmarłych wznoszą się w ciemnościach, wspomagane przez eteryczne istoty, a potem jak ćmy dążą ku światłu przez wirujący spiralnie tunel. Na drugim końcu tego tunelu, na tle promiennożółtej kuli, rysuje się ledwie widoczna postać ludzka, jakaś Istota, zdająca się być źródłem wszelkiej jasności. *
Dzień Wszystkich Świętych przenosi wyobraźnię, wrażliwość umysłu, wzrok wiary ku tej części ludzkiej egzystencji, wobec której wszyscy jesteśmy równi. Dzisiaj, mimo niecodziennego zgiełku na cmentarzach, nie sposób uchylić się od – być może starannie skrywanego albo unikanego wszelkimi sposobami – refleksu czy poważniejszego zastanowienia się, czy śmierć to koniec?
Wbrew stereotypom śmierć nie jest sprawiedliwa. Zabiera nam tak samo ludzi dobrych i złych, starych i młodych, twórczych i leniwych, zdrowych i chorych, nagle i przez cierpienie. Zawsze zaskakuje, przychodzi przed czasem i jest nieubłagana. Jest doświadczeniem, którego nikt z nas nie zna, a jedyne co wiemy o niej to świadomość jej nieuchronności. 1 listopada nie jest świętem zmarłych i nie jest świętowaniem umierania, nie jest też czasem na kult śmierci czy drwienie z niej.
Możesz nie wierzyć lub nawet wątpić w świadectwo Chrystusa i Jego uczniów. Nie zanegujesz jednak prawdy, że Twoje życie może być światłem dla innych ludzi teraz, także w przyszłości, nawet po śmierci. Zbliża się ten dzień – w którym ktoś o Tobie, o mnie, o nas – pomyśli lub powie, że staliśmy się światłem. Już dzisiaj zmierzamy ku temu światłu świętości i jest ono bliżej, niż przypuszczamy. Wiązka tego światła dotyka nas w dniu Wszystkich Świętych. To nie jest metafora… To zaproszenie.
*Ian Wilson, Życie po śmierci, Wydawnictwo Pelikan, Warszawa, 1988