Ten ułamek sekundy duchowo elektryzuje. Porusza wierzącego do tego stopnia, że jednocześnie trzeba wewnętrznej odwagi, by wpatrywać się w mistyczne apogeum wiary, i zarazem przenika go pragnienie, aby najdokładniej zobaczyć – niejako przejrzeć na oczy – aby ujrzeć uobecnienie Jezusa.
Nikt i nic nie jest ważniejsze, w momencie przeistoczenia chleba w Ciało i wina w Krew, od ofiary składanej przez Jezusa za zbawienie każdego człowieka. Widząc na własne oczy tę odrobinę białego chleba, katolik klęka całym sobą, aby uznać wielkość i nieskończoność Pana Boga. Dla wątpiącego czy poszukującego akt przeistoczenia w trakcie Mszy świętej jest punktem krytycznym. O ile bowiem ze wszystkim, co widzi i słyszy podczas liturgii, może się intelektualnie czy estetycznie uporać, o tyle proklamacji obecności Jezusa pod postacią chleba i wina nie da się spłycić do symbolu. Natomiast samo domniemanie, że to jest widzialny znak niewidzialnej rzeczywistości już jest przeczuciem (progiem) wiary.
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (tak brzmi pełna nazwa święta obchodzonego przez katolików i nazywanego potocznie Bożym Ciałem) jest wspólnotowym wyznaniem wiary w przestrzeni publicznej. Jako katolicy, wychodząc z murów świątyń, przechodząc znanymi sobie ulicami i drogami, idąc za Jezusem naprawdę obecnym w białym chlebie umieszczonym w monstrancji niesionej przez kapłana, znajdujemy się w okolicznościach podobnych do tych, które były udziałem uczniów Pana. Otaczali Go i chodzili za nim po ulicach i drogach, bo On chciał spotykać ludzi, także tych, którzy zdawali się nie potrzebować Jego obecności czy nawet ją odrzucać. Ludzi, którzy chociaż patrzyli na Niego, nie wierzyli Mu albo Go odrzucali.
Można byłoby się z poszukiwawczą pasją zagłębiać w historię i zwyczaje związane z dniem Bożego Ciała. Warto wspomnieć o świętej Juliannie z Liège (1192 – 1258) – belgijskiej augustiance, której gorliwa wiara doprowadziła w 1264 r. do ustanowienia w Kościele uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Święto to zapoczątkowało praktykowanie adoracji Najświętszego Sakramentu poza Mszą świętą. Centralnym punktem każdego kościoła katolickiego stało się tabernakulum, w którym przechowywany jest Najświętszy Sakrament. To przed tak obecnym Jezusem przyklękamy lub klękamy na oba kolana, będąc w świątyni, ale też widząc kapłana idącego do chorych czy niosącego Hostię w monstrancji podczas nabożeństwa lub procesji.
Szczególnym doznaniem jest patrzenie na Najświętszy Sakrament z bliska. Jest ono udziałem kapłanów, diakonów, szafarzy Komunii Świętej, służby liturgicznej. Bywa doświadczeniem tych, którzy są w pobliżu ołtarza w trakcie Mszy świętej i przyjmujących Komunię Świętą. Gdy Najświętszy Sakrament jest wystawiony do adoracji (szczególnie tam, gdzie jest to adoracja wieczysta) można podejść bliżej, aby zatopić wzrok w Hostii. Wymienione okoliczności związane są z osobistym zaangażowaniem człowieka, z jakimś rodzajem wysiłku, duchowej odwagi, pragnienia bliskości.
Kościół powinien oprzeć się pokusie myślenia, że może konkurować ze współczesnymi środkami masowego przekazu, zamieniając świętą liturgię w widowisko. (…) Naszą misją jest zapoznanie ludzi z naturą tajemnicy jako antidotum na spektakl. Dlatego ewangelizacja we współczesnym świecie musi znaleźć odpowiednie środki, by skierować uwagę publiczności tak, by przenieść ją z widowiska na misterium. To słowa augustianina Roberta Prevosta, obecnie papieża Leona XIV, wypowiedziane podczas Synodu o nowej ewangelizacji w 2012 r. Warto do nich wrócić szerzej (co deklaruję Czytelnikom), ale tym razem odnieść je warto do tego, jak patrzymy na Najświętszy Sakrament – własnymi oczami lub poprzez obiektyw.
Czy i jak w zbliżeniu do Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie może pomóc patrzenie przez pośrednictwo obiektywu aparatu fotograficznego czy kamery? Jak pokazywać tę obecność Pana Jezusa wśród nas, aby nie było to jeszcze jedno zdjęcie lub jeszcze jeden filmik, jakich pełno jest w telefonach i na innych nośnikach? Co przeżywa operator kamery czy fotograf, gdy skupia soczewkę obiektywu na białym chlebie, którego wygląd jest zawsze taki sam, którego przeistoczenie w Ciało Chrystusa przebiega zawsze tak samo? W jakim stopniu patrzenie na Eucharystię przez obiektyw jest… obiektywne, a na ile może być i na ile jest wpatrywaniem się w tajemnicę, aby ją „podać dalej”?
Można w ogóle mówić o czymś w rodzaju „duchowości” w mediach czy poprzez media? Mnóstwo pytań… Są szczególnie aktualne, gdy unosi się nad nami śpiew: Dogmat dan jest do wierzenia, że się w Ciało chleb przemienia, wino zaś w Najświętszą Krew. Gdzie zmysł darmo dojść się stara, serca żywa krzepi wiara porządkowi rzeczy wbrew. (sekwencja „Lauda Sion Salvatorem”) lub gdy słyszymy i śpiewamy: Przed tak wielkim Sakramentem upadajmy wszyscy wraz. Niech przed Nowym Testamentem starych praw ustąpi czas. Co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas. (hymn „Pange Lingua”).
W Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa oraz przez oktawę tego święta mamy szczególny czas, aby zobaczyć obecnego wśród nas Jezusa. Tak jednak jest codziennie w Mszy św., tak jest wszędzie tam, gdzie trwa adoracja Najświętszego Sakramentu. I tak może być, jeśli zdołamy przez film czy zdjęcie unaocznić tajemnicę, aby widzący ten obraz również mógł zobaczyć obecność samego Jezusa. Wiara bowiem zaczyna się od słuchania i od patrzenia. Patrzmy na Jezusa…
Tekst dedykowany dla serwisu wAkcji24.pl