Nie podejmę się akademickiego sporu o wyższość pikantnej rolady nad ostrym rolmopsem, bo jedno i drugie danie ma swoje walory kulinarne. Pisałem tutaj przed wakacjami o budżetowej roladzie w 150 sekund, a tym razem zapowiada się budżetowy rolmops i to niezależnie od tego czy potrwa tyle samo czasu lub dłużej. Rzecz dotyczy bowiem… rolowania długów naszej gminy.
Postępujące zadłużenie samorządu Ząbkowic Śląskich nabrało rozpędu wraz z wyduszoną w sensie finansowym, choć społecznie pożądaną, budową krytej pływalni. Nie wracam szerzej do tego wątku i tylko przypomnę, że różnica pomiędzy wysokimi kosztami tej inwestycji, a faktycznie znikomo pozyskanymi dofinansowaniami zewnętrznymi stała się kilka lat temu rodzajem „budżetowej dziury”. Podobna kwota niedoboru w kasie miejskiej łatanego kolejnymi kredytami ciągnie się jak ciężki balast od okresu otwarcia basenu pod dachem.
Rok temu (o ile dobrze pamiętam) ktoś w magistracie wpadł na pomysł, aby pożyczanie pieniędzy w formie kredytów w celu oddawania wcześniej pożyczonych w formie kredytów zastąpić pożyczeniem pieniędzy w formie obligacji komunalnych.
- Co do zasady obligacje, w tym obligacje komunalne, powinny przede wszystkim służyć do sfinansowania ważnych i konkretnych celów natury inwestycyjnej.
- Tu trzeba choćby w uproszczeniu zdefiniować słowo „inwestycje”. Inwestycją jest bowiem takie zadanie, którego realizacja przyniesie w określonym terminie realny zwrot poniesionych nakładów i przysporzy zyski. Inwestycją może też być zadanie, którego efektem jest obniżenie kosztów funkcjonowania czy poprawa jakości lub efektywności, co też stanowi rodzaj zysku.
- W takim kontekście emitowanie obligacji jest obliczone na szybkie pozyskanie środków pokrywających nakłady na inwestycję, a ich wykupienie przez emitenta jest wliczone w bilans danej inwestycji.
- Możliwe jest także emitowanie obligacji w celu zrównoważenia określonego w czasie deficytu – na przykład w budżecie samorządu.
- W obu sytuacjach jest potrzebna wola organu wykonawczego (wójta, burmistrza) i aprobata organu stanowiącego (rady gminy), które zgodnie uznają wyjątkowość sytuacji i zasadność „zasypania” braku gotówki na koncie gminy.
Wróćmy jednak do naszej ząbkowickiej rzeczywistości. Jak się dowiedziałem, jutro radni miejscu będą rozpatrywać projekty uchwał budżetowych, z których wynika zgłaszany przez burmistrza i skarbnika zamiar wyemitowania jeszcze w roku 2023 obligacji komunalnych w licznie 10 000 o łącznej wartości 10 000 000 zł – słownie: dziesięciu milionów złotych. Jako termin ich ostatecznego wykupienia wskazano rok 2038! Tak: dwa tysiące trzydziesty ósmy!
Jeśli ktoś spodziewałby się, iż za tą kwotą kryje się jakiś śmiały, innowacyjny, powszechnie oczekiwany lub istotny dla życia mieszkańców gminy projekt, rozczaruje się. Uzasadnienie jest „arcyboleśnie proste” (jak mawiał klasyk gatunku politycznego bliski ideowo włodarzowi naszej gminy). Cytuję: „Emisja obligacji ma na celu pozyskanie środków pieniężnych na spłatę rat kapitałowych kredytów, pożyczek oraz wykupu obligacji”. Koniec cytatu! Przekładając to na „nasze” – wypuszczamy obligacje, aby spłacić wcześniejsze kredyty i wykupić wcześniejsze obligacje. Prościej już się nie da tego napisać.
Gdy zapytałem niezwiązanego z Ząbkowicami Śląskimi biegłego rewidenta o taki trick, zanim przeszedł do merytorycznego wywodu o absurdalności takiego mechanizmu, powiedział potoczyście: „kogoś pogięło!” Obaj byliśmy zgodni, że „lewarowanie” wskaźników budżetowych pięcioma dużymi projektami, które są finansowane środkami zewnętrznymi, które formalnie stanowią dochody majątkowe gminy, przypomina już nie chodzenie, ale skakanie po cienkiej lodowej krze.
Nawet przyjmując boom inwestycyjny kreowany programami rządowymi Polskiego Ładu czy spodziewanych funduszy Unii Europejskiej, nie można pod te schematy „podpinać” bieżącej dysfunkcjonalności w wydatkach publicznych gminy oraz widocznego gołym okiem braku planu aktywnego zwiększania dochodów własnych (poza pasywnymi działaniami polegającymi na przykład na wyprzedaży składników mienia komunalnego).
W świetle dokumentów, którymi od kilku godzin dysponują radni (jak się dowiedziałem projekty tych uchwał wysłano radnym elektronicznie dzisiaj w południe, a sesja jest jutro z samego rana), zadłużenie gminy Ząbkowice Śląskie na koniec 2023 roku wyniesie ponad 70 000 000 zł – słownie: siedemdziesiąt milionów złotych. W tym tylko z tytułu wszystkich obligacji, jakie do tego momentu wyemituje gmina to kwota 27 100 000 zł. I jeszcze jedno: tylko w tym roku na spłatę wszystkich zobowiązań (kredyty, pożyczki, obligacje) gmina wyda ponad 13 600 000 zł. Proszę to przeliczyć na przykład na koszt budowy ulicy, drogi, wyposażenia przedszkola czy wynagrodzeń w instytucjach samorządowych.
Usłyszałem swego czasu (w tej samej sali, w której ząbkowiccy radni obradują od 1990 roku) ulubione powiedzonko skarbników: „po to są w budżecie działy i rozdziały, aby radni i ludzie nie wiedziały, gdzie się pieniądze podziały”. Rolowanie zobowiązań budżetu gminy w nieskończoność oznacza chroniczną niewydolność budżetu. Włodarz i jego sprzymierzeńcy z pewnością zakładają, że w marcu 2024 roku wygrają wybory samorządowe i będą mieć kolejnych pięć lat na przesuwanie niewypłacalności gminy w czasie.
Nie wiem, czy wyznają zasadę „po mnie może być potop”, ale wiele wskazuje na to, że już sterują statkiem z dziurawym dnem, który nabiera wody. Można stać na mostku i mieć szeroko rozłożone ramiona jak w słynnym filmie „Titanic”, bo wygląda to medialnie. Rzeczywistość na dolnym pokładzie jest zupełnie inna…