Zaciskam zęby, nawet czasem nimi zgrzytam, a z pewnością ciężko wzdycham do nieba, gdy słyszę, widzę lub czytam polskojęzyczne przekazy, których sednem jest… antypolskość.
Rozlewają się po tych i owych komercyjnych mediach wypowiedzi raz mdlące jałowością, innym razem irytujące cynizmem czy hipokryzją, a niekiedy jeszcze oburzające ignorancją wobec faktów. Głos zabierają „osoby znane z tego, że są znane”, utytułowane naukowymi cenzusami, namaszczone uwielbieniem fanów lub naszpikowane ideologicznymi fobiami. Są zawsze pozycjonowani jako „autorytety” – ludzie używający mniej lub bardziej wprawnie języka polskiego. Języka, który był i jest nośnikiem kultury narodowej przez całą historię, który spajał naród, którego publiczne używanie niekiedy wymagało odwagi. To między innymi sile języka polskiego zawdzięczamy, że Polska istnieje.
- Wielobarwnej, wspaniałej polskości chcieliby nas pozbawić dzisiejsi kosmopolityczni pseudoeuropejczycy, gotowi do odrzucenia całego jej bogactwa, uznania go za nienormalne, godne podeptania. Czy wolno nam zrezygnować z całego dorobku polskości, o który nasi przodkowie walczyli w dużo cięższych niż my warunkach?
- Zbyt mało pamiętamy, że polskość właściwie od zarania naszych dziejów musiała zderzać się z wrogością i nienawistnymi oszczerstwami. Nasze położenie geopolityczne sprawiało, że mieliśmy aż nazbyt wielu wrogów, którym przeszkadzała Polska i przeszkadzali Polacy, tym, że w ogóle żyją i chcą zachować swoją tożsamość. I, na dodatek, nie chcą się poddać żadnemu najeźdźcy czy pójść na jakąkolwiek formę usłużnego przystosowania czy kolaboracji. Złość na tak nieugięty naród musiała potęgować skłonności do jego zohydzania.
W pierwszym tomie wydanej w 1999 r. książki pt. „Zagrożenia dla Polski i polskości” Jerzy Robert Nowak rozprawia się z pojęciem „antypolonizmu”. Wybitny historyk, naukowiec i publicysta w tej gigantycznej monografii skupia się na obronie dobrego imienia Polski i Polaków. Nie odwraca się przy tym od narodowych przywar czy dziejowych błędów. Stoi konsekwentnie na pozycji adwokata naszego narodu i państwa wobec obcych i „swoich” oskarżycieli szermujących fałszywymi zarzutami.
Nie podejmę się w tym miejscu prowadzenia rozważań o całej wspomnianej wyżej publikacji książkowej. Zdołam zaledwie musnąć niektóre karty, aby chociaż wyjść naprzeciw mnożącym się ostatnio jak „trujące grzyby po kwaśnym deszczu” pomówieniom wobec Polaków i wobec Polski. Ich liczba, źródła, inspiracje to kwestia odrębna. Problemem kluczowym jest toksyczność dyfamacji. Szczególnie niebezpieczna, gdy niemal dosłownie w bramach państwa stoją złowrogie siły antycywilizacji, zdolne do destrukcji każdego i wszystkich w imię genetycznej zaborczości. Nie tyle wojna Rosji z Ukrainą, ile stosunek do niej ujawnił olbrzymie i nawarstwione złogi antypolskości w Polsce.
Prof. Jerzy Robert Nowak omawia zjawisko antypolonizmu na linii historii: jako metody stosowanej przez zaborców, jako swoisty wyrzut sumienia elit Zachodu, jako cykliczne reakcje niektórych środowisk żydowskich na kojarzoną z katolicyzmem polskość i wreszcie jako wrogość Moskwy czy Berlina posuniętą nawet do rodzaju rasizmu wobec narodu polskiego.
Profesor purusza także wrażliwy temat antypolonizmu wewnętrznego, który w swej istocie – będąc wynikiem osłabienia czy utraty polskiej świadomości narodowej, zwątpienia w sens patriotyzmu lub nawet zdrady narodowej (czasem subiektywnie stanowiącej próbę uratowania egzystencji) – zatruł tkankę mentalną, intelektualną i kulturalną naszego społeczeństwa.
- Co spowodowało zniweczenie nadziei na prawdziwe odrodzenie polskiego patriotyzmu po 1989 roku?Dlaczego rozpętana na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ofensywa przeciw wartościom narodowym okazała się tak niebezpiecznie skuteczna, można powiedzieć nawet, że znacznie skuteczniejsza niż wszystkie antynarodowe kampanie minionych dziesięcioleci?
- Dlaczego Polacy do tego stopnia tolerują najdrastyczniejsze nawet wybryki przeciw godności swego Narodu, dlaczego tak łatwo godzą się z poniewieraniem patriotyzmu i tradycji narodowej, ciągłym urąganiem polskości, deptaniem podstawowych polskich interesów narodowych?
Poszukując odpowiedzi na te pytania, Jerzy Robert Nowak szkicuje obraz zainicjowanych jeszcze w trakcie II wojny światowej mechanizmów antypolskości, szczególnie w wydaniu sowieckim. Ma to znaczenie, bo przecież Polska znalazła się w okowach reżimu moskiewskiego na kilkadziesiąt lat. Ten czas był wykorzystany maksymalnie przez władze z nadania wschodniego imperium. Destrukcja ogarnęła nie tylko struktury państwa, ale także szeroko rozumianą kulturę, oświatę, naukę i media. W każdej z domen życia publicznego na piedestał stawiano postacie i środowiska skażone służalczością, nadawano im priorytety w ścieżkach awansu służbowego i materialnego. Jednocześnie marginalizowano lub wręcz eliminowano niepokornych, nieugiętych i nieposłusznych, odbierając im pozycje zawodowe czy społeczne oraz nie szczędzono im rozmaitych represji. Oba działania były czytelnym sygnałem dla młodszych osób aspirujących w różnych dziedzinach życia do sukcesu, aby nie wchodziły w starcie z systemem. Ten stan trwał na tyle długo, że objął kolejne pokolenia i tym samym utrwalił pewien rodzaj mentalności. Na jej bazie można skutecznie wdrażać na masową skalę tzw. „pedagogikę wstydu”. Można też w sposób zawoalowany albo otwarty szerzyć antypolonizm, który w kontekście opisanych wyżej procesów przybiera formę „socjoterapii” – w rzeczywistości będąc socjotechniką.
- Trudno przecenić rozmiary szkód wyrządzonych przez PRL-owską szkołę obrazowi narodowej historii i samopoznaniu Polaków. Obok antynarodowych kampanii mass mediów szkoła była głównym instrumentem upowszechniania się narodowego masochizmu.
- Na tle ogromnej pasywności środowisk intelektualnych i służalczości wobec władzy ze strony wielkiej ich części, przy jakże nielicznych wówczas prasowych wystąpieniach w obronie poniewieranej polskiej historii i patriotyzmu, znowu Kościół pozostawał ostatnią warownią polskości. Ogromnym szczęściem Polski było to, że właśnie w tym „czasie kalekim” miała dla swej obrony postać tak wielkiego rzecznika polskości jak Prymas Tysiąclecia kardynał Stefan Wyszyński.
- Na tle przygnębiającego marazmu czasów późnego Gierka tym większe znaczenie miał wybór Papieża Polaka – wydarzenie o wręcz niewyobrażalnej roli dla morale tak sfrustrowanego wówczas narodu. Wybór ten stał się wielkim, wciąż dzisiaj niedostatecznie docenianym impulsem dla odrodzenia patriotyzmu, tak długo spychanego na margines.
- Krótkotrwałe odrodzenie patriotyzmu i narodowej godności w latach 1980 – 1981 nagle przerwał szok stanu wojennego, który doprowadził do katastrofalnych wręcz skutków dla polskości. Skutków, z których dotąd nie potrafiła się otrząsnąć. Władzom aż nazbyt łatwo udało się rozbić opór 10-milionowego związku zawodowego cieszącego się poparciem przeważającej części narodu. Straszny szok bezsilności tamtych smutnych grudniowych dni odcisnął fatalne piętno na psychice ówczesnych pokoleń, złamał narodowego ducha. Kolejnymi działaniami władz udało się podzielić i zatomizować społeczeństwo, skutecznie je zdesolidaryzować.
Dziesiątki kolejnych stron książki prof. Jerzego Roberta Nowaka jednych przeprowadzają przez pamiętane lub wypierane z pamięci okoliczności i zdarzenia lat 80. oraz dwóch kolejnych dekad najnowszej historii, a drugim otwierają umysły na sytuacje i postawy, które de facto były przedłużaniem sowietyzacji Polski, choć pisze się o tych latach jako o okresie „transformacji” ustrojowej i gospodarczej naszego kraju.
- Jakże płonne okazały się nadzieje, że po 1989 roku dojdzie do prawdziwego odrodzenia myślenia o narodowej historii. Że w Polsce „wybijającej się na suwerenność” przezwycięży się wreszcie dziesięciolecia tabu i zakazów w pisaniu o przeszłości. Stało się dokładnie odwrotnie. Narodową historię zepchnięto na zupełny margines poddając na dodatek kolejnym atakom szyderstw i negacji.
- Historia okazała się niepotrzebna i niewygodna dla rządzących elit. Przede wszystkim dlatego, że pokazywałaby ich małość i niedojrzałość, zupełne nieprzygotowanie do zadań, jakie stanęły przed nimi, jeśli chciały budować rzeczywiście suwerenną Polskę.
- Najgorsze skutki przynosi fakt, że rozliczne bzdury o dziejach Polski są popularyzowane i nagłaśniane na łamach dzienników i czasopism o kilkusettysięcznych nakładach, na ogół bez żadnej polemiki czy sprostowania.
- Mam duże pretensje do licznych i wybitnych historyków polskich, że wybrali drogę wygodnego milczenia, i jakże rzadko zabierają głos nawet w sprawach najbardziej ewidentnych i szkodliwych zafałszowań naszej historii. W tej sytuacji czytelnicy bardzo łatwo padają ofiarą uparcie powielanych fałszywych twierdzeń.
Jeśli nawet chciałoby się odczuwalny (przynajmniej przeze mnie) pesymizm prof. Jerzego Roberta Nowaka z 1999 roku neutralizować przywracaną od 2015 roku polityką pamięci historycznej, której segmentami są instytucjonalna promocja polskości i odbudowywana żmudnie wola utożsamiania się z polskością, to szala zbiorowej świadomości wciąż jest mocno obciążona po stronie antypolonizmu. Nie dzieje się to przypadkiem, bo – jak wyżej zobaczyliśmy – jest to konsekwencja utrwalanej dekadami depolonizacji Polski.
Nie jest też czymś niespodziewanym, gdy wziąć pod uwagę mechanizmy dezinformacji charakterystyczne dla sytuacji wojennych, kiedy celem jest dezintegracja narodu. A to, że jesteśmy „na krawędzi” wojny, nie budzi wątpliwości przynajmniej od czasu, gdy w 2005 r. roku Putin – nowy car – na Kremlu ogłosił, że „największą katastrofą geopolityczną XX wieku był rozpad… Związku Radzieckiego w 1991 roku”. Dwa lata później w Monachium ten sam człowiek, patrząc liderom Zachodu w oczy, mówił między innymi, że Federacja Rosyjska jest zmuszona „do zastanowienia się nad zapewnieniem swojego własnego bezpieczeństwa”. W 2023 roku nikt przytomnie myślący nie może mieć cienia wątpliwości, że Polska stoi na drodze moskiewskiego imperium, które chce – jeśli nie militarnie, to ekonomicznie – zawładnąć Zachodem. Antypolskość jest jednym z instrumentów służących temu celowi.
Pojęcie „naród” wywodzi się od miejsca „narodzin” danej osoby i jej rodziców. Jest niepodlegającym zatarciu rodowodem, zakorzenieniem, opisem pochodzenia, źródłem dla każdego człowieka i w pewnym znaczeniu horyzontem (być może nie jedynym, nawet nie najważniejszym) ludzkiego życia. Wypowiadanie się przeciw Polsce i polskości przez Polaka jest wypieraniem się rodowodu, rzec można, że nawet zaprzaństwem. Czynienie tego z pobudek materialnych jest zdradą narodową!
Polskość to nasza codzienność i nasze święto. To nasz kraj, nasze państwo, nasz wspólny dom oraz przyszłość naszych dzieci. Polakiem się jest w czasie pomyślnym i gdy zagraża nam cokolwiek czy ktokolwiek. Polska to nasze wczoraj, dzisiaj i jutro – nieprzerwany od ponad tysiąca lat strumień.
Rozważania w cyklu „Bliżej Słowa”: Jerzy Robert Nowak, Zagrożenia dla Polski i polskości, Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”, Warszawa, 1999 / 23.04.2023 / sudeckiefakty.pl