Ilekroć widzę Ząbkowice Śląskie z odległości, z perspektywy przestrzeni i czasu, z dystansu wywoływanego przebywaniem w innych miejscach, tylekroć razy uświadamiam sobie, że #NaszeZąbkowiceŚląskie to moje ulubione miejsce na ziemi.
Nie tylko dlatego, że tu się urodziłem i jeśli Opatrzność pozwoli znajdę tu miejsce, gdzie dobiegnę mety tego świata. Życie mojej rodziny przez kilka pokoleń było i jest związane z miastem, które przyjęło osiemdziesiąt lat temu Polaków wygnanych z Kresów II Rzeczypospolitej (jak zresztą wiele innych miast i wsi na tzw. Ziemiach Odzyskanych). Niewątpliwie rodzinne zakorzenienie jest czynnikiem najsilniejszym, który sprawia, że gdziekolwiek zawiodły mnie dotąd ścieżki wykształcenia czy pracy, to tylko w Ząbkowicach Śląskich byłem i jestem u siebie. Czy to już jest lokalny patriotyzm czy bardziej naturalne zasiedzenie obszaru, po którym mogę się poruszać w ciemno, i każdy z punktów wywołuje jakieś skojarzenie, nie przesądzałbym teraz. Nadużywanie górnolotnych słów nie jest konieczne, poza tym wywołać może obawę, że piszący usiłuje coś perswadować czytającym.
Mimo ponad sześciu dekad nie zmieniła się ta część panoramy Ząbkowic Śląskich, która wyróżnia miasto – nasze miasto – wśród innych. Rzecz jasna żadne miasto nie ma tak malowniczej linii krajobrazowej i oby tak zostało jak najdłużej. Układ urbanistyczny w części zwanej starówką nie uległ głębszej korekcie poza paroma architektonicznymi koszmarkami wrzuconymi w zabudowę centrum. Wewnątrz obrysem zbliżonym do dawnych murów obronnych panuje niezmieniona od ponad stu lat konwencja zabudowy, w której wszędzie jest blisko. Poza tym obrębem wszystko wibruje ze względu na permanentny i nie poddający się przełamaniu trend do rozlewania się miasta we wszystkich możliwych kierunkach. Z jednej strony to świadectwo żywotności, ale warto mieć na uwadze, że chaotyczny wypływ obszaru miejskiego bez jego zaplanowanej funkcjonalności rozsypuje społeczność lokalną w niekiedy sprzeczne grupy interesów.
Miasto integruje mieszkańców, a przynajmniej powinno. Tak dzieje się w miejscowościach, gdzie linie genealogiczna prowadzą przez to samo terytorium przynajmniej przez kilka wieków. Ząbkowice Śląskie w obecnym kształcie społecznym mają zaledwie nieco ponad osiem dekad. To z punktu widzenia socjologii czy historii bardzo krótki okres, a ponadto na jego większą część nakładały się warunki, które bazowały na „jedności moralno-politycznej” narzuconej (przez niektórych akceptowanej, co też należy mieć na uwadze), a nie wybranej. Z kolei druga i krótsza faza najnowszej historii miasta to czas zachłyśnięcia się rzekomą wolnością i też objawów zadławienia się jej konsekwencjami na przykład na rynku pracy. Powiedzmy sobie jasno, że Ząbkowice Śląskie dotąd nie podniosły się z deprecjacji gospodarczej, w jakiej się znalazły w latach 90. minionego wieku.
Dopiero po roku 2000 mieszkańcy uświadomili sobie, że warunki ich życia w mieście zależą od nich samych. Zaczęła się wtedy migracja zarobkowa poza Ząbkowice Śląskie. I zaczęły się ujawniać ujemne trendy demograficzne. O jednym i drugim temacie wielokrotnie tu pisałem, a wtedy, gdy było mi dane pracować w samorządzie, podejmowałem działania, aby oba bardzo niekorzystne procesy odwracać. Nie przysparzało to popularności, bo nie polegało na autopromocji wśród wyborców, nie mogło polegać na reagowaniu na wszystkie doraźne potrzeby i nie stawiało współpracowników czy sympatyków w roli konsumentów tortu, ale raczej wymagało żmudnej, niewdzięcznej i niekiedy ryzykownej pracy nad tym, by było, gdzie posiać ziarno, z którego w przyszłości da się zrobić mąkę, z niej w jeszcze później upiec ciasto tortowe z przysłowiową wisienką na jego czubku. Wspominam nieco nostalgicznie ten odcinek mojego życia w Ząbkowicach Śląskich, gdzie rytm dnia i nocy czy też dni roboczych i świątecznych widziałem tylko w kalendarzu, bo wiem, że każdy, kto podejmuje się odpowiedzialności za dobro wspólne musi wybierać swoje priorytety i wiem, co to oznacza.
Jeśli mówić czy pisać o Ząbkowicach Śląskich, jako ulubionym miejscu na ziemi, trzeba mieć na myśli, że jest w nim coś dobrego. Coś tak bardzo dobrego, że warto cenić je i włączać się w jego pomnażanie. Nie wolno tego dobra wspólnego trwonić, bo niezależnie od tego jak bardzo i jak długo wpływa się na bieg spraw wspólnych dla ogółu mieszkańców, jest się za to odpowiedzialnym lub współodpowiedzialnym. Tę wspólnotę odpowiedzialności tworzymy wszyscy, bo jako Ząbkowiczanie, każdego dnia myślimy, mówimy, piszemy i podejmujemy różne inne aktywności zawodowe i społeczne, od których zależy dzisiaj i jutro naszego miasta. Czymś niekorzystnym, wręcz złym, byłaby obojętność wobec tego, co rozwija nasz wspólny dom lub go burzy.
Czy Ząbkowice Śląskie w roku 2025 są miastem z przyszłością, skoro nasze dzieci i wnukowie nie planują wracać do rodzinnych stron poza odwiedzaniem rodziców czy dziadków albo… zapalaniem lampek na grobach bliskich? Czy Ząbkowice Śląskie wyrwą się z pułapki utraty funkcji społeczno-gospodarczych zanim staną się miejscowością widoczną z drogi ekspresowej i omijaną przez inwestorów? Jak będą wyglądać Ząbkowice Śląskie na przykład w roku 2045, czyli sto lat po tym, jak nasi rodzice czy dziadkowie osiedli w mieście? Co będzie wyróżniać Ząbkowice Śląskie na przykład w 2061 roku, gdy niektórzy z nas mogliby obchodzić setne urodziny?
#MojeUlubioneZąbkowiceŚląskie
#NaszeZąbkowiceŚląskie
#PlanZąbkowiceŚląskie
#ZąbkowiceŚląskie2061









 
        




