Nasze życie w przeważającej mierze obraca się wokół tego, co wymierne. Pragmatycznie definiujemy nasze cele i ustalamy środki sprzyjające ich realizacji. Gdzie w tej logice jest katolicyzm?
Zaangażowanie w systemy życia osobistego, rodzinnego, zawodowego i społecznego napędzamy paliwem równoważników. To swego rodzaju „stopa zwrotu” nakładów poniesionych w ramach wspomnianych sektorów życia. Przy podejmowaniu prozaicznych i ważnych decyzji taki schemat determinuje potrzebę kierowania się regułami pożytku, ekwiwalentu, korzyści (wynagrodzenia) lub przynajmniej satysfakcji. W ten sposób kumulujemy osobiste czy rodzinne zasoby, a przy tym możemy doskonalić (przynajmniej subiektywnie) jakość życia. Wzmacniamy równocześnie własne poczucie wartości. Wiemy, czasem przeczuwamy, że ponad tym wszystkim jest coś, co swoją niewymiernością wznosi człowieka ku celom ponadmaterialnym i ponadczasowym. To jest przestrzeń uwalniająca człowieka z ograniczeń doraźności, budząca wyobraźnię i uzmysławiająca ludziom, że nie żyją tylko, by mieć, ale i po to, aby być. Nic bardziej nie wnosi w egzystencję człowieka i całych zbiorowości tak zwanej wartości dodanej, jak chrześcijaństwo.
Jako katolicy nie mamy powodów do kompleksów, bo dorobek cywilizacyjny obfituje wkładem członków Kościoła w dobro wspólne. Mikołaj Kopernik, Maria Gaetana Agnesi, Ludwik Pasteur i Jérôme Lejeune – to tylko niektóre nazwiska wybitnych naukowców, którzy byli katolikami. Kultura to między innymi dzieła literackie Cypriana Kamila Norwida, Gilberta Keitha Chestertona, Johna Ronalda Reuela Tolkiena, Paula Claudela, Zofii Kossak-Szczuckiej czy Jona Fosse i Jeana Raspaila. Nie sposób nie wymienić mistrzów muzyki Wolfganga Amadeusza Mozarta, Ludwiga van Bethovena, Antonína Dvořáka, Franza Liszta, Oliviera Messiaena, Stanisława Moniuszkę i Wojciecha Kilara. Częścią światowej kultury są także aktorskie kreacje Louisa de Funès, Denzela Washingtona, Nicole Kidman, Marka Wahlberga czy Jima Caviezela. Bezcenny jest udział w produkcjach kinematografii reżyserów, jak choćby Franka Capry, Martina Scorsese i Roberto Rosselliniego. W dziedzinie ekonomii i gospodarki warto wspomnieć nazwiska Leopolda Caro, Toma Monaghana, Luigino Bruniego czy Andrew Abela. Także polityka nie jest obszarem zapomnianym przez katolików, czego dowiedli między innymi: Tomasz More, Robert Schuman, Charles de Gaule, Giulio Andreotti, Eamon de Valera i Lech Kaczyński. Można i warto przypomnieć bliskich nam błogosławionych i świętych, których wkład w moralne czy społeczne oblicze naszej cywilizacji jest nie do zakwestionowania: Edyta Stein – siostra Teresa Benedykta od Krzyża, ojciec Maksymilian Kolbe, siostra Maria Restituta Kafka, siostra Maria Karłowska, kardynał Stefan Wyszyński i ks. Jerzy Popiełuszko.
Wpisanie w wyszukiwarkę internetową czy sięgnięcie po rzetelną encyklopedię pozwoli szybko zorientować się kim byli wszyscy wyżej wymienieni ludzie. Lista nazwisk mogłaby być znacznie dłuższa. Wielu ludzi wybitnych czerpało motywacje z katolicyzmu czy szerzej z chrześcijaństwa w swoich specjalizacjach, choć nie zawsze podzielali wiarę Kościoła lub byli bardzo blisko wyznania wiary katolickiej.
Katolicyzm nie może nie inspirować nas, katolików wszędzie tam, gdzie jesteśmy włączeni we wszelkie aktywności zawodowe czy społeczne. Co więcej, właśnie dlatego, że jesteśmy katolikami, jakość i kreatywność naszej obecności w tym, czym żyje świat, winny być na możliwie najwyższym poziomie. Jak nigdy potrzebne jest wnoszenie sacrum w świat, który się od wartości odwraca ku profanum. Katolicy nie mogą nie interesować się sprawami nauki, kultury, ekonomii, służby zdrowia, bezpieczeństwa publicznego, edukacji, mediów czy polityki, bo – jakoby – ich rola w świecie wypełnia się na wyznawaniu i praktykowaniu wiary w niszy świątyni lub izdebce domu.
Czas najwyższy, abyśmy właśnie ze względu na doświadczenie nadprzyrodzoności dostrzegli związek między życiem wiarą a wiarą wcielaną w życie. Praktykowaną na wszystkich jego twórczych i służących dobru wspólnemu polach. Nauka, kultura, przedsiębiorczość, innowacyjność, rząd, samorząd terytorialny, organizacje pozarządowe i inne domeny, w jakich obraca się realne codzienne życie ludzi nie tylko nie są wyłączone z perspektywy chrześcijańskiej, ale muszą być postrzegane przez pryzmat wiary.
Jesteśmy wezwani do tego, aby być solą i światłem świata (por Mt 5,13-14). Może się to wydawać trudne czy nieosiągalne w kontekście nieprzychylności czy wrogości w stosunku do chrześcijaństwa, do Kościoła i do katolików. Nie zwalnia jednak to nas z wychodzenia naprzeciw wyzwaniom świata z wiarą nie tylko w ludzkie możliwości. Wierzymy najpierw w sprawczą moc Pana Boga, a potem w nasze własne siły. Nie mając niezdrowego nadmiaru pewności siebie mamy przekonanie, że jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (Rz 8,31). Wszędzie tam, gdzie jesteśmy, bo nie może się ukryć miasto położone na górze (Mt 5,14).
Tekst dedykowany dla serwisu wAkcji.24.pl