Tytułowy „groch z kapustą” może mieć swoich amatorów, ale poza potencjalnymi kulinarnymi upodobaniami, oznacza „pomieszanie z poplątaniem”. Dzieje się to na koszt wszystkich obywateli państwa, być może nawet zgodnie z prawem, ale w licznych przypadkach wbrew interesowi społecznemu, w odwróceniu od zdrowego rozsądku i (w niektórych przypadkach) bez elementarnej przyzwoitości.
Po ujawnionych niedawno meandrach co najmniej kontrowersyjnego rozdawnictwa pieniędzy w branży HoReCA, mamy kolejne odsłony miksu absurdu i aberracji. Szperając po otwartych zasobach internetu, bez większego wysiłku można natknąć się na przykład na wykaz stypendiów przyznanych na rok 2024 w ramach (oczywiście!) Krajowego Planu Odbudowy w dziedzinie kultury. „Schrony jako prototyp domu w kryzysie klimatycznym”, „Pszenicowanie – rozwój bada nad feministyczną ekologią”, „Kurs koordynacji intymności”, „Udział w konkursie The Menstruality Leadership Programme”, „Przyrodnie ciała – w stronę dekolonizacji i wspierania nowych więzi kobiecych, queerowych, zwierzęcych i roślinnych ciał w sztuce i poprzez sztukę” czy „Rozpoczęcie szkolenia zawodowego w kierunku koordynacji, konsultacji i choreografii scen intymnych w teatrze i filmie…” – to tylko wybrane kukułcze jaja (bo przecież nie rodzynki) podrzucone nam. Nam, bo to nasz wspólny budżet, nasza wspólna przestrzeń kultury, nasza jakość wspólnego życia społecznego. Poniżej wybrane informacje (screeny) z oficjalnych rankingów stypendiów KPO – kultura za rok 2024. Można zobaczyć na jakie cele i jakie kwoty wydatkowano publiczne środki.
Daleki jestem od uogólnień, bo z pewnością w dużej (może nawet większej części) beneficjentami wsparcia mogą być autentycznie twórcze osobowości poszukujące nowych artystycznych czy kulturowych tropów, zasługujące na pomoc publiczną. Sztuka jest przecież misją i nie da się jej zawsze zmonetyzować. Oburzać się muszą na to ultrasi liberalizmu, ale jestem zwolennikiem państwowego i samorządowego mecenatu nad kulturą.
To jednak nie wszystko, co mogłoby już nie tylko zbulwersować czy wręcz obrzydzić obraz zarządzania dobrem wspólnym, jakim jest kultura. Inna kwestia czy mamy jeszcze do czynienia z kulturą? Osobnym, choć bliskim kulturze obszarem wymagającym zasilania finansowego są badania naukowe. Nie wszystkie z nich prowadzą wprost do sektora innowacyjności czy przedsiębiorczości. Nie zawsze można też uzyskać pożądany efekt na krótkiej linii czasu, więc naukowcy nie mogą być pozostawieni sami sobie, choć badania naukowe to sektor, na który powinno przychylnie patrzeć środowisko biznesu.
Tymczasem zobaczmy na jakie „projekty” i „intelektualne” aktywności przeznaczono w ostatnim czasie środki publiczne. Zaoszczędzę cytatów z tytułów, bo poniżej można je zobaczyć na poniższych grafikach (screeny z oficjalnych dokumentów).
Nie ma znaczenia kto i kiedy zaplanował i zaakceptował powyższe pomysły i wymysły. Ma znaczenie kto, ile i na co dostał. Przede wszystkim jednak znaczenie ma sposób w jaki dystrybuuje się lub trwoni wspólny kapitał. I bynajmniej nie chodzi jedynie o majątek wspólny w znaczeniu materialnym. O wiele cenniejszy jest kapitał zaufania do państwa, którego odbudowywanie nie przychodzi z dnia na dzień, tak jak na „pstryk” przychodzi przelew na kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych przeznaczanych na fanaberie i utopie, po których jedynym śladem będzie zaciągnięty na ich pokrycie kredyt (KPO to pożyczka, którą Polska będzie spłacać). Wszystko to oburza jeszcze bardziej, gdy dowiadujemy się o braku wsparcia finansowego między innymi na projekty związane z lecznictwem onkologicznym, czyli tam, gdzie decyduje się o ludzkim życiu.
Margines błędu, którego trudno uniknąć przy działaniu na wielką skalę nie oznacza, że można tolerować obłęd. Państwo, które nie szanuje swoich obywateli, samo podcina gałąź, na której się utrzymuje. Władza, która nie respektuje dobra wspólnego, sama skazuje się na brak respektu, bo prowadzi nas na oślep donikąd.