>> Urzędujący od 13 grudnia 2010 r. burmistrz Ząbkowic został ponownie wybrany. Drugą kadencję Marcin Orzeszek rozpocznie od… <<
Komunikat tej treści mógłby się już ukazać, choć od wyborów samorządowych dzieli nas około ośmiu miesięcy. Jeśli bowiem przyjąć, że znany specjalistom od marketingu (nie tylko politycznego) mechanizm powtarzania nazwy i wizerunku promowanego produktu (kandydata) obowiązuje bezwzględnie, to wynik jesiennej elekcji jest pewny. Każdy, kto śni o rywalizacji z pierwszym obywatelem Gminy, może spać dalej, bo na jawie nic nie powinno się zmienić. Gdy pewien czas temu powiedziałem to osobiście Marcinowi Orzeszkowi, patrzył na mnie z niedowierzaniem. Nie taiłem swego krytycznego osądu tak prowadzonego stylu informowania mieszkańców o pracy najważniejszego ząbkowickiego urzędnika, ale do mnie przecież należą decyzje w tej sprawie. Pomiędzy 20 najnowszymi informacjami opublikowanymi w internetowym serwisie Urzędu Miejskiego, tylko w 7 burmistrz nie jest wymieniany z imienia i nazwiska oraz na zdjęciu. Nie ma Go tylko tam, gdzie wiadomość ma charakter komunikatu czy ostrzeżenia meteo. Otwarcie przyznam, że w ogóle mi to nie przeszkadza, zastanawiam się tylko nad sensem napinania medialnych strun w instrumencie, jakim dysponuje sztab wizerunkowy szefa magistratu. Jeśli bowiem do tego schematu praktykowanego od początku kadencji dodać jeszcze wypuszczany co pewien czas periodyk ze słowem „projekt” w tytule (gorszego pomysłu być nie mogło!) oraz faktyczną przychylność graniczącą z uwielbieniem ze strony lokalnych mediów, to trudno wyobrazić sobie, by coś lub ktoś mógł stanąć Marcinowi Orzeszkowi na drodze do upragnionej reelekcji. Parę dni temu w rozmowie z osobą dość dobrze zorientowaną w niuansach scenerii ząbkowickich salonów usłyszałem takie stwierdzenie: >> Nikt nowy ostatnio nie zabłysnął na tyle, aby móc stanąć w szranki << Dalej wymieniliśmy się opiniami czym musiałby „zabłysnąć” potencjalny kandydat, aby „zagrozić” urzędującemu burmistrzowi. Byliśmy zgodni, że czasu na owo „błyśnięcie” jest już bardzo mało.
Czy to oznacza, że Marcin Orzeszek może spokojnie czekać na komunikat, od jakiego zacząłem ten wpis? Z wszystkiego, co medialnie dzieje się wokół jego osoby, można odnieść wrażenie, że ten święty spokój nie jest mu dany. Zastanawiam się na przykład dlaczego ogłaszany w pośpiechu przetarg na obsługę medialną Urzędu Miejskiego. Na temat tego przetargu można przeczytać na Ząbkowice4YOU.PL . Zastanawiające jest szybkie ogłoszenie, tygodniowy termin przekazywania ofert i chociaż od terminu ich składania minęły prawie trzy tygodnie, nadal przetargu nie rozstrzygnięto, a każde jego rozstrzygnięcie będzie komentowane, o czym zresztą świadczą głosy wyrażane w jednym z ząbkowickich tygodników. Czyżby do wyborów potrzebny był (niezależnie od nierozstrzygnięcia lub rozstrzygnięcia tego feralnego przetargu) medialny monolit wokół burmistrza kultywujący jego monolog wobec ząbkowiczan? I tu dochodzę do sedna myśli. Być może burmistrz wie, że nie ma monopolu na wizję rozwoju naszej Gminy i dialog byłby niewygodny?