Wizja marginalizacji osób wyznających wiarę chrześcijańską i utożsamiających się z Kościołem, snuta jest w Polsce na różne sposoby.
Za czasów „komuny” mieliśmy znaleźć się w kruchcie. Już w bliższych nam czasach, w najlepszym przypadku zmieścić się mamy jedynie w kategorii „organizacji pozarządowych” i najlepiej tylko w bliskim nam sektorze „pomocy społecznej”. Katolicy w pozostałych sferach mają być sprowadzeni do tak zwanego „parteru” albo może nawet jeszcze niżej. Jednym z pól otwartej walki z katolicyzmem – bo nie o sam Kościół tu chodzi, lecz o cały system wartości i ich hierarchię – była i jest szeroko rozumiana edukacja. Jej częścią jest nauczanie religii.
Fakty…
Po raz pierwszy po II wojnie światowej katechezę i katechetów ze szkół rządzący usunęli w 1961 r. Był to oczywisty przejaw ideologicznej walki ówczesnej władzy z Kościołem. Powrót nauczania religii do szkół nastąpił w 1990 r. Stało się tak na fali demokratyzacji w Polsce zapoczątkowanej przez masowy ruch solidarności. Władza o proweniencji lewicowo-liberalnej w 2024 r. znów przystępuje do rugowania katechizacji ze szkół publicznych.
Rozporządzeniem wydanym 26 lipca br. ministerstwo edukacji ogranicza możliwość udziału dzieci i młodzieży w katechezie już w roku szkolnym 2024/2025. Efektem bezpośrednim ma być zredukowanie ilość godzin lekcji religii do jednej w tygodniu. W konsekwencji także ograniczenie zatrudnienia katechetek i katechetów w przedszkolach i szkołach. Decyzja jest jednostronna. Zrywa wcześniejsze ustalenia pomiędzy obecnym rządem i wspólnotami religijnymi. Rozporządzenie kwestionuje nawet Rzecznik Praw Obywatelskich. Protestuje Episkopat Polski zwracając uwagę na dyskryminacyjny charakter zmian naruszających nie tylko prawo oświatowe, ale też reguły pedagogiki. Reaguje społeczeństwo, między innymi w formie elektronicznej petycji pod hasłem „Religia zostaje w szkole”, pod którą można się podpisać przez internet.
Interpretacja…
W powojennej Polsce katolicy nie byli pupilami władz państwowych, ale też opiniotwórczych ośrodków (w tym mediów mainstreamu). Zmieniała się – z różnych względów – temperatura relacji pomiędzy rządem a Kościołem, bywały okresy obustronnej woli współdziałania i etapy ewidentnej walki o wpływy, ale najczęściej wygrywał pragmatyzm. Było tak zarówno przed 1989 rokiem, jak i potem. Z powodu ideologicznych przekonań przedstawicieli władzy (wybranej w 2023 r. i popieranej, co trzeba obiektywnie przyznać, przez sporą część społeczeństwa), nastąpił powrót do… politycznej przeszłości.
Kształtowanie postaw etycznych i kulturowych, a nade wszystko zbliżanie do wiary chrześcijańskiej – zdaniem rządzących i sprzyjających im środowisk – nie jest potrzebne albo wręcz szkodliwe. Częścią deformacji szkolnictwa są też inne progresywne zmiany w podstawie programowej między innymi w zakresie nauczania języka polskiego, historii czy biologii, ale to odrębny wątek.
Od 1 września 2024 ma się zacząć administracyjnie wdrażany proces odrywania dzieci i młodzieży od katechezy. Jednak cel jest dalej idący, bo idzie nie tylko o zniechęcenie do udziału w lekcjach religii, co zresztą ma miejsce nie od dzisiaj. Obojętność religijna czy wrogość wobec religii ma uchodzić za przejaw postępowości, za synonim nowoczesności. Dzieje się tak, gdyż część społeczeństwa żyje w przeświadczeniu, że duchowość, moralność i tradycja są marginesem w życiu człowieka, który motywacji i sukcesu szukać ma w samorozwoju, samozadowoleniu i samostanowieniu. Rządzący politycy są emanacją tej mentalności i poniekąd kreują ten kierunek zmian społecznych. Wykorzystują ku temu wszelkie dostępne środki, w tym atrybuty władzy.
Wnioski…
Milczenie nas, katolików, w sprawie katechezy stałoby się nie tylko przyzwoleniem na łamanie naszych praw obywatelskich. Byłoby zgodą na postępujące wykluczanie nas z życia publicznego. Usuwanie symboli religijnych z miejsc publicznych, eliminowanie celebracji i zwyczajów związanych z wiarą katolicką z uroczystości i spotkań społecznych, ograniczanie udziału instytucji i stowarzyszeń kościelnych w programach finansowanych z budżetu państwa (na jaki składają w się w formie podatków obywatele w większości deklarujący się jako katolicy), ostatnio milczenie dzwonów czy wygaszanie iluminacji krzyży – to kolejne obszary, w których już tracimy lub możemy tracić swoje prawa.
Rządzący muszą wiedzieć, że stosując prawo czy też naruszając je, ponoszą odpowiedzialność nie tylko prawną, ale i etyczną. Wójtowie, burmistrzowie, starostowie, marszałkowie, radni wszystkich szczebli, posłowie i senatorowie wszystkich opcji partyjnych, urzędnicy i ministrowie z premierem i prezydentem ma czele muszą wiedzieć, że są wybierani do swoich funkcji społecznych także przez katolików. Skoro władza nie obchodzi się z katolikami według zapisanych prawem ram, powinna od katolików usłyszeć sprzeciw.
Jako Kościół nie jesteśmy bezradną, bezwolną i bezsilną społecznością. Jesteśmy wspólnotą skupioną wokół biskupa, a wspólnie z księżmi, siostrami i braćmi zakonnymi, świeckimi katechetkami i katechetami, nie opieramy się tylko na własnych siłach – zwracamy się ku samemu Panu Bogu! Odwaga naszych duchowych przewodników, nasza codzienna modlitwa i myśl – przekuwane w działanie – mogą sprawić, że wykażemy sprawczą moc.
„Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango” [Żywych wzywam, zmarłych opłakuję, gromy kruszę]. Milczenie dzwonów to nie nasz świat. Niech zabrzmi nasz głos!