Chwiejność emocji jest cechą emocji. Stałość rozumu to właściwość rozumu. Człowiek jest rozpięty pomiędzy emocjami i rozumem, więc balansuje pomiędzy miękkimi wpływami uczuć a twardymi racjami myślenia.
Przestrzeń ta bywa poligonem, gdy rozstrzyganie pomiędzy impulsami i argumentami bywa akademickim rozważaniem lub rozstrzygnięciami o znikomej wadze. Jeśli jednak wybór i idąca za nim decyzja pociągają za sobą poważne, brzemienne konsekwencje indywidualne, a jeszcze bardziej zbiorowe, wówczas dochodzi do wewnętrznej bitwy. Obrazowo rzecz ujmując, pomiędzy banalnym kaprysem w postaci zakupu słodyczy a obarczonym ryzykiem skokiem do głębokiej wody jest różnica, której nie da się zakwestionować.
Doświadczanie własnej tożsamości – jako osoby – praktycznie polega na permanentnym ustalaniu sensu życia. Na ważeniu tego, co wzmacnia lub osłabia ów sens. Nie należy więc bagatelizować ani horyzontalnych, ani wertykalnych przesłanek (wektorów) przypisujących jednym i drugim siłom mierzalne znaczenie. O sensie życia nie może przesądzać definitywnie jakakolwiek redukcja idąca tylko po skali emocjonalnej czy tylko po skali rozumowania. Potrzebę balansu lepiej można dostrzec, gdy szuka się równowagi pomiędzy tym, co przyrodzone, a tym, co nadprzyrodzone. Jakbyśmy tego dylematu nie nazywali, jego istotą jest odnalezienie i przyswojenie sobie poprzez osobisty wybór celu życia (strategii) i tym samym dróg jego osiągnięcia (taktyki).
Uzyskujemy w ten sposób optymalny (z ludzkich słabości niedoskonały) kontekst i zarazem dystans wzmacniający obiektywizm wnioskowania, na fundamencie których wysiłek ustalania tego, co w życiu ma sens, a co nie, może się okazać owocny. Zapewniam osoby czytające te słowa, że nie jest to kwestia z kategorii „ideologii” czy jakieś innego rodzaju teoretyzowania. Owo staranie się, by wiedzieć, czy wybieramy w życiu sensownie, determinuje bardzo konkretne (ostatnio to słowo dewaluuje się!) i praktyczne zachowania na co dzień.
- Przede wszystkim trzeba będzie zająć się problemem wiary. Wyzwanie, jakie nihilizm i ateizm rzuciły ludzkości, zawsze stanowiło podatny grunt dla ideologii totalitarnych. Brak prawdziwej religii, żywej relacji z Bogiem pozostawił w społeczeństwie ogromną pustkę, którą potajemnie wypełnia rozpacz. Polityka, jakkolwiek jest ważna, nie zdoła nadać ludzkiemu życiu sensu ani teologicznie wyjaśnić tajemnicy istnienia. My, chrześcijanie, stanowimy dzisiaj mniejszość, ale nie udało się nas złamać.
- Największe z wyzwań dotyczy transhumanizmu, czyli ruchu kulturowego, którego zwolennicy opowiadają się za wykorzystaniem postępu technologicznego i nauki do poprawy kondycji ludzkiej – poprzez zwalczanie chorób, wydłużanie życia, rozwijanie zdolności intelektualnych i społecznych. My, chrześcijanie, nie możemy podpisać się pod stwierdzeniem: „Niech ludzie robią to, co uważają za słuszne, nam jest wszystko jedno”. (…) Mamy obowiązek chronić ludzką godność i przypominać o sensie życia, a nie tylko dbać o własny interes. Na tym polega nasza misja.
„W dobrej wierze” – tak brzmi tytuł książki będącej zapisem wywiadu, którego udzielił ks. kardynał Gerhard Müller dziennikarce i eseistce. Franca Giansoldati uchodzi za osobowość włoskich mediów i wykazała się wielokrotnie dociekliwością w sprawach niekiedy uważanych za watykańskie tabu. Dziennikarka zadaje kardynałowi pytania, na które nie ma łatwych odpowiedzi. Podtytuł książki też jest pytaniem: „Co będzie z Kościołem w XXI wieku?” Nie należy jednak sądzić, że rozmowa obraca się jedynie wokół spraw katolicyzmu i katolickości. Jedno i drugie ma bowiem przemożny wpływ na tę część świata, która subiektywnie czy obiektywnie sytuuje się na obrzeżach lub nawet antypodach Kościoła Katolickiego.
Wybrałem tylko jeden z rozdziałów, w którym nasycenie uniwersalizmem przesłania głoszonego przez ks. kardynała uznałem za szczególnie intensywne i zarazem praktyczne. Dialog duchownego z dziennikarką pomieszczony na ponad 200 stronach oświetla wiele sektorów życia ludzkości. Człowieczeństwo jest bowiem pryzmatem, przez który Gerhard Müller – jeden z najwybitniejszych współczesnych teologów – chce wskazać wiązkę światła transcendencji.
- Jesteśmy dziś świadkami dynamik będących pochodną kapitalizmu, który sprawuje kontrolę nad masą – w praktyce wygląda to tak, że wąskie grono krezusów podporządkowuje sobie większość – i który jest skazany na porażkę. Ewangelia zarysowuje przed nami nowe horyzonty w oparciu o solidny fundament, jakim jest obrona ludzkiej natury, a także godności człowieka – zarówno teraz, jak i w przyszłości. Tych, którzy uznają to za wyświechtany frazes, zachęcam do pochylenia się nad osiągnięciami współczesnej medycyny oraz problemem sztucznej inteligencji. Te zdobycze mogą, naturalnie, okazać się pożyteczne, ale tylko pod warunkiem, że będą służyły rozwojowi, a nie dominacji jednego człowieka nad drugim.
- Redukcjonizm doprowadził do wyklarowania się pojęcia masy. Według autorów pokroju Yuvala Noaha Harariego człowiek nie jest niczym więcej niż programem komputerowym; jeśli wyswobodzi się z okowów ciała i uczuć, pozostanie jedynie formalny intelekt. Jest to ostatnie stadium ewolucji, krok w kierunku niemal całkowicie sztucznej superinteligencji. W tym kontekście święcą triumfy tacy ludzie jak Jeff Bezos, upowszechniający pogląd, jakoby człowiek mógł osiągnąć coś na kształt nieśmiertelności – nie z woli Boga, ale w sposób samozwańczy, dzięki technice. Człowiek jest w tym ujęciu utożsamiany z Bogiem. Negacja chrześcijaństwa nie mogłaby posunąć się dalej.
Ze stosunkowo twardej diagnozy położenia, w jakim znajduje się ludzkość, a szczególnie jej część określana pojęciem „Zachodu” (oby tylko z konotacją geograficzno-kulturowo-polityczną, a nie jako symptomu końca), wyprowadziłem dla czytających i dla siebie oś niniejszego rozważania. Właściwie dwie osie: stworzenie – kwestia zagrożenia dominacją jednego człowieka nad drugim oraz Stworzyciel – kwestia podmiany Boga na człowieka chcącego być jak Bóg. Naprawdę, proszę nie ulegać myśli, że oba problemy są jedynie fantasmagoriami.
- Arystoteles twierdził, że szczęście to wybór, który sprawia, że człowiek dobrze się czuje. Mnie do szczęścia potrzeba kilku rzeczy: życia bez chorób i wypadków, wypróbowanych przyjaciół, prawa do wyrażania własnych myśli… Dla chrześcijanina szczęście oznacza spotkanie z Bogiem, z Bożą miłością. (…) Przyjęło się myśleć, że jedynym sekretem szczęśliwego życia jest bogactwo (…). My, chrześcijanie, mamy świadomość, że dobra materialne to nie wszystko.
- Same dobra materialne nie dają poczucia spełnienia, człowiek potrzebuje czegoś więcej. Ktoś, kto posiada miliardy, ale nie ma przyjaciół, rodziny ani życia uczuciowego niemal na pewno jest nieszczęśliwy. Nie należy lekceważyć ducha, duszy, tęsknoty za nieskończonością, bo – jak powiedział Jezus – nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.
- Można nie opływać w dostatki, a mimo to doznawać radości, jaką dają uczucia, rodzina, odwzajemniona miłość. Miłość jest źródłem szczęścia, ale sama w sobie nie wystarcza: ten, kto nie ma czym nakarmić własnych dzieci, raczej nie cieszy się życiem. Wiary i miłosierdzia nie sposób rozdzielić. Kiedy odmawiamy „Ojcze nasz”, nie bez powodu prosimy o chleb codzienny, ale też dodajemy „przyjdź królestwo Twoje”, odwołując się tym samym do transcendencji.
Przekonujące, bo bardzo realistyczne – według mnie – są stwierdzenia, że wspomniane chwilę temu dwie osie, na których przemieszczamy się myśląc o sensie własnego życia, nie mogą obracać się w rozbieżnych kierunkach.
A więc: nie tylko szczęście i nie tylko miłość, lecz jedno i drugie w zespoleniu. Owo sprzężenie energii materialnych i duchowych wprawia człowieka w ruch ku życiu zarówno w wymiarze doraźności i doczesności.
Miałem już zakończyć to rozważanie, gdy na chwilę wróciłem do pierwszych stron książki „W dobrej wierze”. Gerhard Müller odpowiada na pytanie nawiązujące do swojej narodowości. Franca Giansoldati przypomniała w nim „zbiorowe szaleństwo, w którym było coś demonicznego”, i jakie było udziałem narodu niemieckiego. Powiedziała o tłumach wiwatujących na cześć Hitlera, ale też zacytowała wspomnienie jednego z Żydów, który w Auschwitz „spotykał wśród oprawców ludzi nieobłąkanych, bez skłonności do sadyzmu, zwykłych śmiertelników”. Duchowny odpowiada stanowczo: „Nic nie usprawiedliwi takiego okrucieństwa”. Idzie jednak dalej…
- Może należałoby zawsze wyodrębniać i poddawać analizie moment, w którym dany naród zatraca normy moralne i wpada w sidła propagandy i nienawiści, ulegając niekontrolowanemu, niebezpiecznemu szaleństwu. Porównałbym ten moment do wirusa, który atakuje zdrowy organizm i sieje w nim spustoszenie. Gustaw Le Bon, francuski antropolog i psycholog, wydał w 1895 r. dzieło zatytułowane „Psychologia tłumu”, w którym próbował zrozumieć zachowanie mas. Nie jest kwestią przypadku, że Lenin i Stalin, a także Hitler z wielką uwagą przeczytali ten tekst i zastosowali w praktyce przedstawione w nim techniki perswazji. „Często powtarzane, każde kłamstwo w końcu zamieni się w prawdę”. (…) Zatraciwszy normy moralne i przekroczywszy niebezpieczne granice ideologiczne, ludzie zmieniają się, ulegają wpływom dyktatorów. (…) Nie możemy przyklasnąć wojnie, inwazji na inny kraj ani autokracji (…).
Historia nie jest zamkniętym etapem opisanym w podręcznikach historii. Zapomniana, niepoznana lub wyparta z tym większą siłą wkracza w kolejne lata i dekady. Przypomina o swojej powtarzalności i cykliczności. Teraźniejszość to kontynuacja wczoraj, tyle, że rozgrywa się dzisiaj i jest początkiem jutra.
PS: W kilku punktach powyższego tekstu zalinkowałem do wcześniejszych opracowań, gdzie niektóre wątki omawiałem szerzej. Niespodziewanie dostrzegłem, że „W dobrej wierze” to przewodnik po szukanych już wcześniej odpowiedziach.
- TERAZ: Gerhard Müller & Franca Giansoldati, W dobrej wierze. Co będzie z Kościołem w XXI wieku?, Wydawnictwo Esprit, Kraków, 2023
- POPRZEDNIO: Robert Sarah & Nicolas Diat, Moc milczenia. Przeciw dyktaturze hałasu, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa, 2017
- W CYKLU #BLIŻEJ SŁOWA: Dziękuję za przeczytanie publikacji. Przekaż ją dalej, jeśli uważasz, że warto. Odpowiedz, jeśli chcesz i możesz, w publicznym komentarzu lub prywatnej wiadomości.