W roku 1873 pierwsze siostry z Zakonu Mniszek Klarysek od Wieczystej Adoracji, pod przewodnictwem Służebnicy Bożej Matki Marii od Krzyża Morawskiej, przybyły do Lwowa. Były wówczas wygnankami z Wielkiego Księstwa Poznańskiego jako jedne z pierwszych ofiar kulturkampfu. Rok 1946 oznaczał dla sióstr kolejne wygnanie, bo zmuszone do opuszczenia Lwowa, znalazły nowe miejsce między innymi w Ząbkowicach Śląskich.
Kiedy patrzymy na życie Sługi Bożej Matki Morawskiej widzimy, jak ona wzięła sobie do serca, że coś po sobie trzeba zostawić. Postanowiła oddać się Panu Bogu przez modlitwę nieustanną, przez adorację Najświętszego Sakramentu. Pojechała do Francji. Tam zdobyła szlify, bo była w zakonie, poznała życie zakonne i chciała przeszczepić tę adorację na bliskich sobie terenach Wielkopolski. Wiadomo: zabór pruski – Fryderyk nie pozwalał na nic. Więc jedzie dalej. Zabór rosyjski – niszczyło się Kościół, zabierało się świątynie, zabierało się świątynie zakonnikom i zakonnicom rzymskokatolickim, oddawało się prawosławnym. Jak zgodzą się na adorację Najświętszego Sakramentu, skoro w prawosławiu nie jest to znane? No to jedzie dalej, do zaboru trzeciego – do Galicji, a stolicą Galicji i Lodomerii był właśnie Lwów, a nie Kraków. Tam postanawia wreszcie spełnić pragnienie serca. I udało się! Po różnych trudnościach powstał kościół pw. Serca Pana Jezusa. Świątynia istnieje do dzisiaj, ale niestety jest w użytkowaniu prawosławnego kościoła, teraz ukraińskiego, bo tam się to zmienia. I tam jest pochowana Matka od Krzyża Morawska.
W Ząbkowicach Śląskich celebrowana była szczególna rocznica związana z obecnością Sióstr Klarysek w Polsce, której początek datuje się na rok 1871. Jednak to 18 listopada 1873 roku dwanaście sióstr klarysek (jakże to symboliczne!) przybyło do Lwowa, gdzie znalazły miejsce na wiele lat. Zapewne miały nadzieję, że na dłużej, ale znana nam historia obróciła wniwecz nie tylko te plany. Pragnąc upamiętnić to właśnie kluczowe dla dziejów Zakonu Mniszek Klarysek wydarzenie, siostry z klasztoru w Ząbkowicach Śląskich zaprosiły szczególnego gościa. Był nim ksiądz biskup Marian Buczek. Biskup senior diecezji charkowsko-zaporożskiej odwiedził we wrześniu br. Polskę w związku z beatyfikacją Rodziny Ulmów i prosto z uroczystości w Markowej przyjechał do Ząbkowic Śląskich. W kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego odprawił Mszę św. z okazji 150-lecia przybycia Mniszek Klarysek do Lwowa. W liturgii uczestniczyła rodzina śp. księdza kardynała Mariana Jaworskiego, którego sekretarzem przez szereg lat był właśnie ks. Marian Buczek. Mieszkający na co dzień właśnie we Lwowie pasterz był bowiem pierwszym postulatorem zainicjowanego 25 października 2002 roku procesu beatyfikacyjnego Służebnicy Bożej Matki Marii od Krzyża Morawskiej. Słowa hierarchy wygłoszone w Ząbkowicach Śląskich są kanwą niniejszej relacji.
Matka Morawska przeżyła wiele trudności. Patrzymy na Jej życie. Ona miała trzydzieści jeden lat, kiedy przybyła do Lwowa. Kobieta czy mężczyzna w takim wieku są w pełni sił, pełni zapału i potrafią wiele. Ktoś nieraz jest za młody i nie ma jeszcze doświadczenia; zbyt już starszy nie ma już sił fizycznych, żeby coś pociągnąć. A człowiek w takim wieku może bardzo wiele. Tam arcybiskup Seweryn Morawski (zbieżność nazwisk) powitał siostry, bo nie tylko sama przybyła Matka Maria, tylko z siostrami i żyła do 1906 roku, kiedy miała sześćdziesiąt cztery lata. Zmarła 26 stycznia – oczywiście w drodze – jadąc na kurację, blisko Cannes. (…) Sześćdziesiąt cztery lata… Niedużo… A sześćdziesiąt trzy lata miał, gdy zmarł we Lwowie w 1923 roku wielki święty arcybiskup Józef Bilczewski. Został metropolitą w wieku czterdziestu lat, a ile zrobił? Tak więc ludzie młodzi zrobili bardzo wiele dla Kościoła. Matka Morawska wszystkie te ideały postanowiła zrealizować.
Ząbkowicka wspólnota sióstr jest w dziejach Zakonu Klarysek gałęzią przedłużającą drzewo duchowej posługi, jakie wzrastało we Lwowie do czasu, gdy granice Rzeczypospolitej ustanowione w wyniku II wojny światowej stały się kordonem nowego podziału. Warto dostrzec fakt, iż liturgia pod przewodnictwem ks. biskupa Mariana Buczka celebrowana była 17 września 2023 roku (data nie jest przypadkowa, gdy przypomnieć to, co działo się w Polsce 17 września 1939 roku…).
Przyszedł rok 1946, kiedy ostatecznie z 14 na 15 maja w tak zwanym „transporcie duchowieństwa” Sowieci postanowili wyrzucić wszystkich katolików, zakony męskie, żeńskie, kapłanów i arcybiskupa do Polski. „Bo tutaj będzie Związek Radziecki, będzie Ukraina tak zwana Radziecka”. Związek Radziecki to nic innego jak tylko niszczenie Kościoła, nie tylko katolickiego, ale i prawosławnego. Potem tak zrobili, że zniszczyli wszystko: kulturę, religię, język. Wymordowali bardzo dużo ludzi. Przecież na terenie dzisiejszej Ukrainy zamordowano ponad czterystu księży rzymskokatolickich, nie licząc prawosławnych, nie licząc biskupów prawosławnych. To wszystko zrobili bezbożnicy, którzy mówili: „my zbudujemy nowy świat, ale bez Pana Boga”. Teraz ktoś powie: „niemożliwe, że tyle zamordowano”. Wystarczy pojechać do Dnipro (kiedyś Dniepropietrowsk). Tam, w cudownie odzyskanym naszym kościele będąc tam jako biskup, w 2007 roku poświęciłem tablicę. Upamiętnia ona, że zaledwie w ciągu dwóch lat, tylko w tej jednej miejscowości ośmiu kapłanów zamordowali, w sąsiedniej parafii dwóch. Potem jak zaczynamy liczyć – w katedrze dwóch. I wyjdzie liczba czterystu, bo Ukraina jest większa od Polski. Tak samo wiele sióstr zakonnych zostało zamordowanych tylko dlatego, że były zakonnicami katolickimi.
Co więcej tak jest do dzisiaj! Kiedy wybuchała ta wojna w 2014 roku część Donbasu została przez zagarnięta Ruskich. To wtedy nasz ksiądz Wiktor Wąsowicz był aresztowany przez 11 dni i chcieli go rozstrzelać. Za co? Tylko za to, że jest księdzem rzymskokatolickim! „Ty pamiętaj o tym, że tutaj będzie tylko prawosławny moskiewski. Inny prawosławny też nie ma prawa bytu, tym bardziej katolik”. Tak jest do dzisiaj. Sowieci zrobili swoje. Wydawało się im, że osiągnęli sukces.
W roku 1946, po wojnie, siostry Klaryski od Wieczystej Adoracji wyjechały do Kłodzka i potem trafiły tutaj, do Ząbkowic Śląskich. To cała historia. Kiedy przyszedł 1991 rok i bez wojny rozpadł się Związek Radziecki, powstały nowe kraje. Powstała Ukraina. Wtedy właśnie Jan Paweł II mianował już biskupa Mariana Jaworskiego z Lubaczowa, który był czwartym następcą arcybiskupa Eugeniusza Baziaka – wygnańca, na metropolitę do Lwowa. Zaczął się odradzać Kościół. Zaczęły przyjeżdżać różne zakony, męskie i żeńskie. Przecież tutaj byliśmy, tutaj były nasze prowincje, nasze klasztory. Tu są szczątki doczesne czy relikwie naszych założycieli.
15 października 1990 roku Matka Prezeska Mniszek Klarysek przyjechała po raz pierwszy do Lwowa, aby zorientować się, co się dzieje z sarkofagiem czy z grobem Matki Założycielki. 17 marca 1992 roku władze już współczesnej Ukrainy kościół pw. Serca Jezusa przekazały wspólnocie rosyjskiej, to znaczy rzymskim katolikom mówiącym po rosyjsku. Ksiądz Celestyn Derunow ze Lwowa, pochodzenia też rosyjskiego (matka Polka, ojciec Rosjanin), zaczął tam odprawiać. Mieliśmy nadzieję, że będziemy ten kościół użytkowali jako rzymscy katolicy języka rosyjskiego i będziemy dbali o grób – sarkofag Matki Morawskiej. Niestety postanowiono inaczej. Potem przyjechały siostry, zobaczyły, jak wygląda rozbita trumna…. Zostało to dzięki dobrym ludziom wszystko naprawione, a rozbita płyta poskładana i scalona. Ostatecznie 16 maja 1992 roku trumnę z doczesnymi szczątkami Matki Morawskiej zabezpieczono. Zaczęto starania, żeby jakiś kult obudzić, ale niestety 15 lipca 1992 rokuwiernych rzymskokatolickich wyrzucono z tego kościoła. Świątynię przekazano cerkwi prawosławnej – tak zwanej autokefalicznej, a potem kijowskiego patriarchatu – z przeznaczeniem na seminarium duchowne. I zaistniał problem jak dojść do grobowca. Udało się dogadać z prawosławnymi. 18 grudnia 1992 roku ówczesny rektor Witalij Polityło podpisał protokół z Siostrami Klaryskami, z Ojcami Franciszkanami i z Kurią Metropolitalną we Lwowie, że oni są właścicielem kościoła, ale godzą się, żebyśmy tam wchodzili do krypty. Klucze otrzymali między innymi też Ojcowie Franciszkanie świętego Antoniego, którzy są niedaleko. Ustaliliśmy wtedy, że zawsze 26. dnia każdego miesiąca (…) będziemy odprawiali Mszę świętą przy grobie świętej pamięci, a teraz już Służebnicy Bożej Matki Morawskiej. Odprawiali franciszkanie, niektórzy księża diecezjalni i ja też miałem możliwość wielokrotnie tam celebrować liturgię. Przyjeżdżały też Siostry z Polski – poszczególne klasztory były reprezentowane i po kolei przyjeżdżały na grób Matki Założycielki.
No i teraz pytanie: co dalej? Kościół jest w rękach prawosławnych. Nastawienie jest antyrzymsko-katolickie i w dalszym ciągu antypolskie, mimo że tyle Polska im pomaga! Skrajni nacjonaliści robią swoje! Trudno jest tam każdemu się dostać, bo jak ktoś nie ma klucza, to jak dojdziesz do obcego budynku. Jak oni mówią: „gdzie się pchasz”. Jest taki zamysł Sióstr Klarysek i różne rozmowy, by jednak sprowadzić doczesne szczątki (w przyszłości relikwie) Matki Morawskiej tutaj – do Polski. To jest kwestia otwarta. Z drugiej strony wielokrotnie obecne władze Ukrainy dawały zezwolenia na ekshumacje wielkich Polaków z cmentarzy, z innych miejsc. Dlaczego? Dlatego, że po paru latach czy kilkunastu powiedzą: „Was Polaków tu nigdy nie było. Pokażcie groby”. A Ojczyzna to tak samo i groby. Jak mówimy: ziemia i groby. „Nie było was, tam pochowany, w Polsce, a nie tutaj”. Dlatego czynimy wszystko, by wielkich Polaków, choćby świeckich: artystów, pisarzy i tak dalej, zostawić tam. Niektórzy z Ukraińców patrząc merkantylnie mówią: „Rzeczywiście, to Polak znany na całym świecie, nie wydamy go, bo będą przyjeżdżać pielgrzymki, bo będę przyjeżdżać wycieczki, a taka każda wycieczka… zostawia pieniądze we Lwowie. Będziemy bogaci. Tak podchodzą do tego. No niech tak podchodzą, ale niech przynajmniej szanują te nasze groby. Trzeba pamiętać, że obecna władza już się zorientowała, że tak dalej być nie może.
W dalszej części homilii wygłoszonej w ząbkowickiej świątyni, gdzie od 1946 roku Mniszki Klaryski nieprzerwanie trwają na adoracji Najświętszego Sakramentu będącej przedłużeniem modlitewnej posługi ze Lwowa, ks. biskup Marian Buczek wspomniał o innych okolicznościach, które zmieniają oblicze społeczne i duchowe Ukrainy.
W 1991 roku powstała Ukraina, a w 2001 roku przyjechał Papież Jan Paweł II. Pokazał światu Ukrainę. Potem następne lata mijają i nic. W 2007 roku po szesnastu latach we Lwowie poszedłem pracować na Wschód. Charków – Zaporoże – to była moja diecezja. Nie zauważyłem prawie żadnego krzyża, bo cerkwi nie było i kościołów nie było. Wysadzili je w powietrze Sowieci. Ukraina jako państwo miała już prawie dwadzieścia lat i nic im nie wychodziło. Ani gospodarka, ani ekonomia, ani człowiek, ani sprawy socjalne. Wszystko się rozlatywało. Na przełomie lat 2009 – 2010 na całej wschodniej Ukrainie, w tych województwach, które graniczą z Rosją, aż do Krymu włącznie i po Odessę, postawiono krzyże przed każdą miejscowością. Nieraz przyjeżdżali do mnie ludzie ze Lwowa czy nawet z Polski.
Pytali wtedy co jest, że nowe krzyże, bardzo wielkie, nieraz piękne dzieła artystyczne, czasami dwie deski zbite, ale na każdym krzyżu były trzy słowa: „Zbaw nas i ochraniaj, Boże”. Ukraińcy postanowili oddać się Jezusowi i Jego nauce. Dlatego właśnie postawili te krzyże jako znak – znak chrześcijański. I one trwają do dzisiaj!
Ząbkowicka świątynia piastowana przez Mniszki Klaryski, niespełna miesiąc temu – gdy padały cytowane tu słowa świadectwa ks. biskupa Mariana Buczka – w wymiarze duchowym niejako zlała się w jedność z lwowską świątynią, w której siostry 150. lat temu zakorzeniły ducha wiary katolickiej.
Wróćmy do postaci Matki Morawskiej i nade wszystko do wystawienia Najświętszego Sakramentu. Potrzebujemy jakiegoś znaku, który by nas prowadził do Boga, który nas, nasz naród jakoś nieraz oświeciłby. Patrzcie na Chrystusa, który cierpiał, ale zmartwychwstał i żyje w Kościele. Żyje pod postaciami chleba i wina. Niech On nas wspomaga. Jego Matka Najświętsza, dana nam pod krzyżem niech również pomaga nam w znoszeniu różnych doświadczeń. Abyśmy nie popadali w zwątpienie, tylko szli i budowali to, co Bóg przez zaplanował, tak jak działo się to przez Służebnicę Bożą Matkę Morawską. Amen.
- „Mamy obowiązek pozostawić po sobie dobro” – ks. bp Marian Buczek – biskup senior diecezji charkowsko-zaporoskiej – homilia wygłoszona podczas Mszy św. z okazji 150. rocznicy przybycia Służebnicy Bożej Matki Marii od Krzyża Morawskiej wraz z Siostrami do Lwowa – 17.09.2023 – kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego – Ząbkowice Śląskie
- Biskup Marian Buczek – urodzony 14 marca 1953 r. w Cieszanowie. Wyświęcony na kapłana 16 czerwca 1979 r., w latach 1991 – 2002 kanclerz Kurii Metropolitalnej we Lwowie. Od 22 lutego 1992 sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Rzymsko-Katolickiego Ukrainy. 4 maja 2002 r. mianowany biskupem pomocniczy archidiecezji lwowskiej przez papieża Jana Pawła II i 20 czerwca 2002 konsekrowany na biskupa we Lwowie przez kardynała Mariana Jaworskiego. Redagował czasopismo „Radość Wiary” i strony internetowe archidiecezji lwowskiej. 16 lipca 2007 mianowany biskupem koadiutorem diecezji charkowsko-zaporożskiej, a 19 marca 2009 zostaje biskupem ordynariuszem diecezji charkowsko-zaporożskiej, i 16 maja 2007 odbył ingres do katedry w Charkowie. 18 sierpnia 2009 odznaczony przez prezydenta Ukrainy Orderem Zasługi II stopnia „Za wybitny wkład w rozwój duchowości na Ukrainie, wieloletnie owocne działanie Kościoła oraz z okazji 18. rocznicy niepodległości Ukrainy”. od 12 kwietnia 2014 jest biskupem-seniorem emerytem (papież Franciszek przyjął rezygnację z powodu stanu zdrowia).
Za udostępnienie zdjęć dziękuję Magdalenie Halikowskiej Zebrałem w całość dla SudeckieFakty,pl / 15.10.2023