Zaledwie doba minęła… Wróciliśmy do tej samej codzienności, w której zastała nas najpierw trudna pierwsza wiadomość, z jaką wiązaliśmy nadzieje oraz bolesna wiadomość druga, która skierowała nas ku wierze. Obie, splecione w jedno, zbliżają ku miłości.
Wspomniana wyżej doba minęła od chwili, w której ziemska pielgrzymka Księdza Grzegorza Umińskiego znalazła swój widzialny finał w Ostatnim Pożegnaniu. Wcześniej zresztą cały ten cykl dni czuwania przekształcił się w rodzaj rekolekcji. Ich dyskretnym animatorem stał się ksiądz wikariusz Paweł Kruk, którego posługa i słowa stały się azymutem duchowych przeżyć. W oba dni pogrzebu byłem poruszony świadectwami księdza biskupa Ignacego Deca, wypowiedziami i listami wielu kolejnych osób (nie da się tu przeoczyć listu księdza arcybiskupa Adriana Galbasa piszącego o jakże niespodziewanym odejściu Księdza Grzegorza, jako o „memento” dla kapłanów). Ujęły mnie tak nacechowane bezpośredniością wyznanie księdza Grzegorza Ławniczaka, jak i emanujący empatią głos księdza proboszcza Krzysztofa Herbuta. Urzeczony byłem śpiewem podnoszącym serce ku niebu. Instynktownie współ-odczuwałem z Rodzicami Księdza, może szczególnie z Tatą… Zachwyciła mnie duchowo jakże liczna obecność księży – współbraci w kapłaństwie Księdza Grzegorza. Nie pamiętam takiego zgromadzenia w ząbkowickiej świątyni pod wezwaniem świętej Anny – jakie wydarzyło się wczoraj akurat w dniu jej wspomnienia liturgicznego.
Wspomniane na wstępie wiara i nadzieja – doświadczane w półmroku codzienności – podpowiadają, że to miłość jest życiodajnym światłem. Niespełna tydzień temu, napisałem o Księdzu Grzegorzu: „Światłem stał się dla Niego Jezus Chrystus. Tym światłem emanował na nas. Teraz – ufamy – widzi już Pana twarzą w twarz.” Pisząc to, nie wiedziałem, że Grzegorz, którego pamiętam z tamtego czasu (a był to rok 2001), mając 18 lat, a więc zanim został kapłanem, napisał tak:
Chcę zostać księdzem, mimo tego, że jest to dla mnie ciemny korytarz, w którym nie wiem, co mnie może spotkać. Dlaczego więc postanawiam iść w niepewność? Ponieważ wiem, że na końcu tego korytarza jest światło – Jezus Chrystus. Ten, który ustanowił sakrament kapłaństwa. (…) Może to okazać się zuchwałością, ale bardzo pragnę sprawować sakramenty (…). Ten dar, jakim jest Eucharystia jest zbyt cennym w moim mniemaniu darem, żeby mógł sobie po prostu być. Tu jest wyzwanie dla każdego kapłana, stać się przedłużeniem rąk Pana Jezusa, aby wieczernik i ofiara na krzyżu, żyły w sercu każdego człowieka.
Msza Święta uobecniająca ofiarę Jezusa Chrystusa jest najwyższym aktem wiary, nadziei i miłości. To z niej wypływa i ku niej prowadzi wszelkie dobro – także to codzienne, zwyczajne, ale i to duchowe czy mistyczne, którym bez reszty oddał się Ksiądz Grzegorz. Eucharystia jest zenitem obcowania świętych, przez które nadal będziemy na tej samej pielgrzymce ku światłu, jakim jest nasz Pan i Bóg.
Requiem aeternam dona ei Domine, et lux perpetua luceat ei. Amen.
Foto-top: Niedziela Świdnicka – Facebook