Kiedy wzrok nie wystarczy, mrużymy lub zamykamy oczy, by nie widzieć tego, co widzialne i dostrzec to, czego doświadczyć można jedynie sercem, zmysłem wiary, co staje się odczuwalne, gdy pozwalamy objąć się czułą troską kochającej osoby.
Jednym z takich stanów, gdy przymknięcie powiek jest niejako odruchem, jest chwila, gdy przeżywamy coś bardzo intensywnie, gdy jak gdyby szukamy oparcia w przestrzeni niedostępnej zmysłem wzroku. Takim przeżyciem może być radość i może być także pragnienie przekazania drugiej osobie jakiejś szczególnej wartości. Spuszczone powieki to ponadto znak, że czujemy się bezpieczni, przyjęci tacy, jacy jesteśmy naprawdę. Zamykamy oczy również wówczas, gdy przestaje mieć znaczenie to, jak wyglądamy, a nabiera mocy to, co wyrażamy sobą. Świadomość tych uwarunkowań nie jest może powszechna, ale zasługuje na zaakcentowanie, gdy można być świadkiem rzeczonych zachowań.
Podczas dzisiejszego misterium na Boże Narodzenie, któremu pomysłodawcy nadali tytuł „Raduj się Świecie”, przez ponad 90 minut wielokrotnie można było zmrużyć oczy czy nawet zamknąć wzrok, by wczuć się w cudowne przedświąteczne przesłanie. Jak zazwyczaj – ząbkowicka Szkoła Muzyczna CASIO Agnieszki i Michała Bartkiewiczów obdarowała nas sytą duchową i estetyczną strawą. Program był jak nanizane na wielobarwny sznureczek piękne, czyste i szczere koraliki świadectw o tym, jak przeżywamy czas przygotowań, ale też samego świętowania urodzin Pana Jezusa. I dziewczęta, i chłopcy, i dzieci i młodzież – wszyscy zgromadzeni na scenie, zespołowo, w chórkach, duetach i solo – snuli opowieść, którą znamy doskonale z naszej codziennej percepcji świata i z autokrytycznej rewizji własnego życia.
Czym więc mogli urzec publiczność w sali widowiskowej Ząbkowickiego Ośrodka Kultury czy przez ekranami komputerów lub smartfonów czy tabletów? Dotykali wrażliwych strun, jakimi są nasze uczucia śpiewając czy wygłaszając frazy tchnące autentyzmem. Subtelnie poruszali się po delikatnych sferach sumienia każdego z nas inspirując do przemiany. Wzruszali naturalnością i ciepłem emanującym z głosów i gestów scenicznych. Widoczne były spontaniczność dzieci i jakby wystudiowane postawy nastoletnich wykonawców, które zrównoważone ze sobą i splecione programową koncepcją autorów spektaklu, niwelowały odległość pomiędzy sceną a widownią. Michał prawie niewidoczny, za to słyszalny dzięki akompaniamentowi, zaś Agnieszki wszędzie pełno, bo z iście macierzyńską naturą starała się współuczestniczyć ze swoimi wychowankami w każdym epizodzie widowiska. Relacja ukaże się w drugi dzień świąt na portalu Ząbkowice4YOU.pl, a póki co można oglądać zapis live.
https://www.facebook.com/zabkowice4you/videos/969733613179300/
Już dzisiaj nie mogę nie wspomnieć o nadzwyczajnych talentach każdego z wykonawców, ale szczególnie chcę zauważyć: Huberta Mączkę – za ciepło i entuzjazm, z jakim występuje, Julkę Krawczyk – za słodką radość w śpiewaniu, Paulę Bernaczek – za kosmiczną trajektorię śpiewu wykraczającą poza prawa grawitacji ustalane zmysłem słuchu oraz Weronikę Wójcik – za krystaliczną energię wokalizy, która jak pryzmat odkrywa wszelkie barwy brzmieniowych nurtów, jakie kreować można ze strun głosowych.
Wrócę do poruszonego na wstępie wątku przymkniętych oczu. Oglądając przed chwilą zdjęcia z misterium, zwróciłem uwagę na pewien detal. Niektórzy z wykonawców (głównie dziewczęta) śpiewając mrużyło lub zamykało oczy na dłużej niż mgnienie powiek. Jakby w tle wokali czy recytatywów chcieli zaakcentować wagę swoich przesłań, jakby się w nie wtulali i dawali w nich cząstkę siebie każdemu, kto wsłuchał się w płynące z ich serc i umysłów słowa. To cudowne…