Jeśli komuś wydawało się, że fala niepokoju po serii niepokojących raportów o kondycji społeczno-gospodarczej Ząbkowic Śląskich odpłynęła i czeka nas już tylko sielanka, jest w poważnym błędzie.
Zaklinanie rzeczywistości nie zmienia jej, może najwyżej odwrócić uwagę lub – co znacznie gorsze – uśpić czujność. Opary samozadowolenia większości rajców i ich lidera gęstnieją im bliżej wyborczej jesieni, ale poza medialną bańką w jakiej zdają się funkcjonować, gromadzą się kolejne chmury o ciemnym zabarwieniu, z których spodziewać się można poważnej nawałnicy. I nie chodzi tylko o fakt, że ma być zamknięty jeden z największych marketów w mieście, bo to jest „pan pikuś” w stosunku do tego, co może się wydarzyć z organizmem, za los którego odpowiadają nasi (póki co) reprezentanci w magistrackich gabinetach. Prześwietliłem parę dni temu politgramotę o tym jak to „Ząbkowice Śląskie rozbudowują się” i nie sądziłem, że tak szybko pojawią się kolejne sygnały wymagające przynajmniej poważnej refleksji (na początek), a potem odważnych działań (w kroku następnym).
W „Money.pl” pojawił się wczoraj tekst o znaczącym tytule. „Polskie średnie miasta zagrożone zapaścią. Mogą stracić nawet 40 proc. Mieszkańców”. Notka nawiązuje do znanego już wśród ząbkowiczan raportu Polskiej Akademii Nauk. Czytamy tam m.in.: „Wyludnienie sięgające nawet 40 proc., zamykane szkoły, firmy, a nawet opuszczone domy i ulice. Taki scenariusz czeka wiele polskich średnich miast, jeśli nie dostaną daleko idącej pomocy od rządu.” Publikacja jest przedłużeniem innego materiału prasowego, jaki ukazał się w niedzielę w internetowym serwisie dziennika „Rzeczpospolita”. Już sam początek tego artykułu stawia na nogi: „Dla wielu samorządowców starania o rozwój to tak naprawdę walka o przetrwanie. Jeśli ich miasta ją przegrają, będą musiały zacząć się zwijać. Same sobie nie poradzą, potrzebują kompleksowego wsparcia od państwa.” Cały ten materiał jest opracowany w tonie dość sceptycznym wobec rządowych propozycji, o których napisano m.in. tak: „Rząd problemy średnich miast już dostrzegł. (…) Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju przygotowało pakiet dla średnich miast. To preferencje w dostępie do funduszy unijnych głównie dla przedsiębiorców (działających w średnich miastach) oraz zachęty dla samorządów do współpracy z Polskim Funduszem Rozwoju w ramach inwestycji kapitałowych (…). Według samorządowców to ciekawe propozycje, jednak niewystarczające.” Sporo jest w artykule wypowiedzi włodarzy miast borykających się ze skutkami zapaści ekonomicznej i demograficznej, takiej samej, jaka dotknęła także Ząbkowice Śląskie.
Cześć z tych uwag jest zasadna, inne mniej, ale mają wspólny mianownik. Samorządowcy z prawdziwego zdarzenia i to niezależnie od swoich preferencji partyjnych czy politycznych, walczą jak lwy o swoje miasta. Dwoją się i troją, aby zatrzymać negatywne trendy, a najlepiej odwrócić je. Szukają rozwiązań, domagają się pomocy administracji rządowej, wymieniają się pomysłami i robią wszystko to, co w ich siłach, aby postawić tamę ryzykom socjologicznym i ekonomicznym. Nie mnożą kosztów, szukać źródeł dochodów na przyszłość i chwytają każdy możliwy sposób zasilania budżetów dotacjami nakierowanymi na projektu rozwojowe. Najbliższe przykłady i to spoza „czarnej” listy z raportu PAN: Bardo, Kamieniec Ząbkowicki i Stoszowice.
Tymczasem od burmistrza Ząbkowic Śląskich słyszymy legendy „o największej w historii inwestycji…”, jaką jest budowanie krytego basenu. Było też wielkie medialne uspokajanie po alarmistycznym raporcie prof. Przemysława Śleszyńskiego poprzez próbę przykrywania poważnych dokumentów Polskiej Akademii Nauk oraz Głównego Urzędu Statystycznego, rzekomo optymistycznym rankingiem jednej z wrocławskich uczelni (Politechniki Wrocławskiej). Kilka dni temu trafiłem nawet na komentarz Marcina Orzeszka pod wpisem na Facebooku (z 15.03.2018) na temat budowy krytej pływalni. Rozmawiając tam jednym z internautów włodarz napisał ni mniej, ni więcej tak: „Po wybudowaniu basenu wchodzimy z modernizacją stadionu – to będzie kolejna ważna inwestycja !!!”
Swego czasu pojawił się pomysł naszego pana burmistrza – zapewne bardzo wspieranego przez naszego pana przewodniczącego rady miejskiej – aby wybudować wielofunkcyjny obiekt w obrębie boiska sportowego pomiędzy Stolcem a Strąkową. Sprawa tajemniczo ucichła, bo być może bardziej przyziemne potrzeby mieszkańców tych wsi, okazały się być przysłowiową „szklanką wody zamiast…” Modernizacja ząbkowickiego stadionu byłaby znacznie sensowniejszą inwestycją, niż gigantomania demonstrowana topieniem budżetu w krytym basenie. Póki co gmina nie pozyskała dotacji ani na kryty basen, ani na rewitalizację miasta czy na restaurowanie zabytków. Kto bogatemu zabroni wydawać nieswoje pieniądze na swój pomysł? „Pomysł” po czesku to „nápad”. Tym razem to jednak jest napad.