Lubię to miejsce. Lubię je za energię, jaką tu wyzwolono przed wielu laty (czego zresztą byłem świadkiem z ubocza). Lubię znajdować tu uchylone niebo. A dzisiaj było ono uchylone nadzwyczajnie i bynajmniej nie za sprawą bezchmurności nieboskłonu.
Do Ząbkowic Śląskich miała przyjechać Viola Brzezińska, którą pamiętam z cudownie ciepłego koncertu bożonarodzeniowo-noworocznego. Zachorowała, ale w jej zastępstwie mieliśmy inny śpiewny dar w osobie Małgosi Hutek. „Psalmy Dawidowe” w jej wokalnej aranżacji nie pozwalały stać na ziemi! Ta urocza młoda jazzmenka – jak się od pierwszych słów wypowiedzianych na scenie okazało – postanowiła pociągnąć nas wszystkich znacznie wyżej, niż sięga jedno z najwyżej położonych miejsc naszego miasta, czyli Wzgórze Świętej Jadwigi. Trochę „zazdrościłem” tym, którzy mogli sobie spokojnie posłuchać i pomedytować. Początkowy fragment recitalu transmitowałem do internetu, wykonywałem foto-album i nagrałem jeden z utworów. Akurat nie- psalm, ale zabrzmiał jak psalm.
Wokalistka, jaką gościliśmy na profesjonalnie zorganizowanej scenie (chwała księżom – gospodarzom parafii oraz ekipie scenicznej), obdarowywała nas nie tylko pięknie brzmiącą muzyką swojego głosu z instrumentalnym tłem akompaniujących jej muzyków, ale nade wszystko przesłaniem Słowa Bożego. Śpiewała psalmy, a pomiędzy nimi wygłaszała krótkie, ale bardzo nasycone szczerością świadectwa. Kolejne utwory niesione były na bardzo kunsztownych stylistycznie formułach muzyki, ale bez kurczowego trzymania się ich reguł.
Mieliśmy w Ząbkowicach jeszcze jedno wydarzenie wykraczające poza codzienny standard oferty kulturalnej. I jeszcze raz w ostatnim czasie, przestrzeń otwarta zamienia się w krąg promieniowania wartościami i inspirowania ku czemuś więcej, niż codzienność. I tak jak w poprzednim przypadku, choć frekwencyjnie koncert Małgorzaty Hutek nie wygrywa z tą czy inną imprezą serwowaną niektórym za pieniądze wszystkich, to właśnie takie spotkanie pozostaje na dłużej i może jest nawet początkiem…