„Wesołych Świąt” ludzie sobie życzą, ale czy Boże Narodzenie w różnych okresach historii Polski zawsze było „wesołe”? Na postawione retorycznie pytanie odpowiedź może być odruchowa i brzmi: „nie”. Gdy jednak sięgnąć głębiej w pokłady wiary chrześcijańskiej oraz we wspomnienia, odpowiedź nie jest już tak oczywista.
Tytułowe „Polskie Boże Narodzenia” zawsze miały równoległe konteksty: religijny i społeczny. Boże Narodzenie to niezmiennie ta sama wiara, że „Bóg się rodzi” i wytrwała nadzieja, że „moc truchleje”. Ma niezmiennie tę samą duchową treść. „W nędznej szopie urodzony, żłób Mu za kolebkę dano! (…) Ubodzy, was to spotkało, witać Go przed bogaczami (…) Potem i króle widziani, cisną się między prostotą (…). A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami”. Pomiędzy 966 rokiem, a więc gdy dopiero państwowość Polski stała się faktem przez Chrzest Mieszka I, a rokiem 2025, w którym państwo i społeczeństwo polskie są głęboko rozwarstwione już nie tylko ekonomicznie czy politycznie, ale i kulturowo, świętowanie Bożego Narodzenia ma zawsze zabarwienie społeczne. Ma wpływ na życie chrześcijan, ale także na tych, którzy twierdzą, że wiara jest im obojętna lub są od niej daleko.
Nie sposób nie zauważyć różnic pomiędzy świętowaniem pamiątki narodzin Jezusa, gdy polskie rodziny znajdowały się w skrajnie różnych okolicznościach społecznych. Obchodzenie Bożego Narodzenia po odzyskanej kilka tygodni wcześniej niepodległości w 1918 roku i podczas trwającej już kilka miesięcy wojennej pożogi z 1939 roku to musiały być nieporównywalne doświadczenia. Takich kontrastów było więcej w historii najnowszej Polski.
Jakie życzenia składali sobie Polacy poddani terrorowi niemieckiemu znajdujący się na terytorium Rzeczpospolitej w okresie okupacji hitlerowskiej, a czego pragnęli dla swoich bliskich i wszystkich rodaków uciemiężeni sowiecką przemocą wygnańcy, będąc na nieludzkiej ziemi, a więc daleko od Ojczyzny? Matka przygotowała stół wigilijny, położyła na sąsieku walizkę i przykryła białym obrusem. Nie było opłatka, więc połamaliśmy się czarnym, przydziałowym chlebem. Czarny chleb był też jedynym daniem wigilijnym. Musiał zastąpić 12 tradycyjnych dań. Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia przywołały falę wspomnień. Tym razem jednak nie odczuwaliśmy zwykłego nastroju radości, towarzyszącego tym uroczystym dniom. Pierwsza Wigilia na obczyźnie, tysiące kilometrów od rodzinnej ziemi, w strasznym, niegościnnym kraju, przepojona była nieopisanym smutkiem – tak Wanda Niezgoda-Górska, dziecko polskiej rodziny zesłanej na Sybir po 1939 roku, wspominała swoje dzieciństwo w wywiadzie dla polonijnego portalu PolishNews.com w 2018 r.
Łamanie się opłatkiem z pewnością miało inną wymowę w rodzinach, które starały się żyć normalnie mimo opresji systemu komunistycznego, a inne znaczenie uzyskiwało pomiędzy członkami antykomunistycznego podziemia, którzy aż do 1963 roku nie dawali sobie złamać patriotycznego kręgosłupa. Wiemy, że tę tradycję starali się zachowywać w katowniach ubeckich. Tam, gdzie – wydawałoby się – wszelkie człowieczeństwo, a tym bardziej odniesienie do polskich tradycji jest po prostu niemożliwe do zamanifestowania. A działo się inaczej (…). Mamy wiele świadectw mówiących o tym, jak bardzo Żołnierze Wyklęci dbali o zachowanie polskiej tradycji. Nawet w warunkach leśnych dbali o to, żeby pamiętać o świętach i robić to w sposób możliwie godny. Nawet zagrożeni okrążeniem, nawet zagrożeni likwidacją dbali o to, żeby gdzieś w ostępach leśnych wspólnie przełamać się opłatkiem albo przynajmniej złożyć sobie życzenia. (…) Puste nakrycie przy stole było świadectwem tego, że rodziny pamiętają i będą pamiętały o tych, których nie ma; że będą wierzyły, że przyjdzie taki czas, że będą mogli usiąść wspólnie przy stole – mówił prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, w wywiadzie udzielonym Telewizji Polskiej w 2017 r.
Różne skojarzenia świąteczne wywołuje wspomnienie roku 1980, bo wtedy blask świec wigilijnych wywoływał solidarnościowe nadzieje na wolność. Już w 1981 roku te same świece ustawiane w oknach symbolizowały nie tylko obecność Narodzonego Jezusa, ale i łączność z tymi, którym „ludowa władza” odbierała wolność, zdrowie, a nawet życie. Umieściłem Pana Jezusa w realiach stanu wojennego. To był realizm symboliczny, ale bardzo czytelny, a więc ślady gąsienic czołgów, a więc Chrystus rzucony na zwój kolczastych drutów, a więc wywrócony żłóbek, rozsypane siano. Takie były wtedy realia – wojenne, bo stan wojenny to była wojna wydana społeczeństwu. Figura Pana Jezusa ubrana w białą koszulkę, przepasana czarną wstążką, w tle sylwety górników w kaskach, między którymi rozerwał się granat i stąd czerwona plama, jakby krew rozbryzgana. Czytelna aluzja do tragedii kopalni „Wujek” w Katowicach z 16 grudnia 1981 r. Od tej plamy spływał czerwony materiał na mensę ołtarzową, jakby rzeka krwi. Na górze, nad tą planszą z górnikami, twarz Matki Najświętszej z płynącą krwawą łzą, symbolizującą tragedię wielu matek polskich – tak opowiadał ojciec Stefan Dzierżek, który za projekt szopki wystawionej w kościele ojców jezuitów w Kaliszu w Boże Narodzenie 1981 r. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
Na tle historii najnowszej Boże Narodzenie w III RP to postępujący (niestety) proces rozdzielania religijnego źródła i sensu tych świąt od ich zewnętrznych oznak. Święta są systematycznie i systemowo desakralizowane na rzecz ich komercjalizacji, ale to odrębny temat. Nie oznacza to jednak, że wszyscy ulegają tym prądom, i że nie ma sytuacji, które wybijają na przeżywaniu Bożego Narodzenia w wolnej Polsce swojego piętna. W 2005 roku wielu z nas przeżywało święta, mając jeszcze żywe wspomnienie pożegnania Ojca Świętego Jana Pawła II. W roku 2010 Boże Narodzenie było naznaczone Tragedią Smoleńską, która dla wielu Polaków stała się wydarzeniem pokoleniowym. Okoliczności polityczne z końca 2023 roku nie tylko zradykalizowały polaryzację społeczną, ale też uzmysłowiły potrzebę zwrócenia się ku wartościom moralnym i przywrócenia świętom ich religijnego charakteru.
Przeżywanie Bożego Narodzenia w Polsce było, jest i będzie zakotwiczone zarówno w wierze, że „Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami”, jak i w przekonaniu, że „Bóg porzucił szczęście swoje. Wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje”. Dlatego każdego roku ze wzruszeniem powtarzamy „Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą! W dobrych radach, w dobrym bycie wspieraj jej siłę Swą siłą. Dom nasz i majętność całą i wszystkie wioski z miastami!”

Tekst dedykowany dla serwisu wAkcji.24.pl













