Nie będzie wspólnej przyszłości bez wspólnego języka. Utracimy państwo, tracąc z oczu dobro wspólne. Będziemy bezdomni, jeśli Polska przestanie być ojczyzną. Zatrzymaj się, proszę, aby spojrzeć na Polskę.
Utożsamianie się z Polską, uznawanie polskości za wartość, przyjmowanie tego, co polskie jako daru i zadania, wnoszenie własnego wkładu w dobro Polski oraz wola przekazania tego dziedzictwa następnym pokoleniom – to brzmiące wzniośle, ale bardzo praktyczne kwestie. Poza rocznicowymi datami tematy te jednak jakby schodzą na plan dalszy, choć powinny być busolą. Więcej! Mogą być światłem, które jednak w trakcie bieżącego zabiegania zbyt często bywa rozpraszane.
- Polska nie jest projektem. Ojczyzna nie jest projektem. Ojczyzna jest dziedzictwem.
- Normalność bez polskości, bez ojczyzny, bez zobowiązań, bez dziedzictwa, może nawet bez dzieci także (…), dla których warto byłoby coś poświęcić ze swego indywidualnego szczęścia. To jest normalność dla wielu milionów tych, z którymi łączy nas terytorium, a także jakieś ułomki języka, pozwalające na zakupy w tych samych sklepach.
- Więc może ostatecznie zaakceptować podsuwany nam od 200 lat podział na Jasnogród i Ciemnogród? Dać się zamknąć w rezerwacie, gdzie będziemy kultywować nasze dziedzictwo, czytać sobie Galla, Kadłubka, Mickiewicza, dopóki okulary nie wypadną nam z wykręconej reumatyzmem ręki?
- Ale gdzie mielibyśmy się zamknąć? Jak podzielić terytorium, które otrzymaliśmy po ojcach? (…) Czy dostaniemy Wawel – skoro nas tylko historia obchodzi? Już po 10 kwietnia 2010 roku wiemy, że tak łatwo nie będzie. Ci, którym serce na dźwięk dzwonu Zygmunta raczej wcześniej nie drżało, nagle zapragnęli walczyć o Wawel, o Krakowskie Przedmieście. Czy da się Wawel podzielić – jak Wzgórze Świątynne w Jerozolimie: część dla „wyznawców Ojczyzny”, część dla tych, którzy z polskością są gotowi się rozstać, ale chcą po swojemu zagospodarować symbole po niej (może zaorać, może zrobić emballage)?
- Nie, to nie jest dobra perspektywa. Musimy wybrać inne rozwiązanie – do niego właśnie zobowiązuje nas dziedzictwo. Musimy podjąć uporczywą pracę nad przywracaniem polskości tych, którzy (…) stali się „tutejszymi”, albo raczej – „turystami”. Nie będzie łatwo. To wiemy.
Odmieniane przy okazji świąt narodowych na wszelkie przypadki słowo „Polska” werbalizuje wartość, która niestety na co dzień bywa rozmieniana na drobne, dzielona niczym włos na czworo i rozszarpywana jak sukno. Traktowana przez jednych jako bezcenny skarb, dla innych bywa(ła) towarem lub łupem. Historia, do poznawania której staram się po raz kolejny przekonywać, nie szczędziła Polsce chwil mroku, gdy wprawdzie trwały język i kultura, ale nie było państwa, a nawet jeśli było, zawłaszczali je wrodzy Polakom imperialnie usposobieni możnowładcy. Zasoby polskości trwonili też nasi poprzednicy, co z bólem trzeba przyznać, nie jest zjawiskiem zamkniętym w przeszłości, co było też już przedmiotem wcześniejszego rozważania o antypolonizmie.
Nie można nie wspomnieć o wielomilionowej daninie życia, jaką Polska poniosła w wyniku II wojny światowej oraz połaciach utraconego terytorium. Żadne reparacje od Niemców czy Rosjan tych strat nie powetują, chociaż należy się o nie twardo upominać. Odrębnym zjawiskiem jest współczesny drenaż tkanki społecznej. Polacy opuszczali Polskę w okresie władzy komunistycznej, ale też w czasach III RP w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Otwarcie granic i uwalnianie rynku pracy związane z integracją europejską miały też swoją ciemną stronę w postaci masowej emigracji młodych, wykształconych, przedsiębiorczych i energicznych obywateli do krajów Europy Zachodniej.
Nie dość skutecznie przez większość okresu po 1989 roku państwo działało na niwie powrotu rodaków, którym Sowieci odebrali polskie obywatelstwo i dorobek wielu pokoleń, jakim były domostwa na obszarach zagarniętych Polsce w 1945 r. Starania w tej sferze podjęto po 2015 r, ale są nadal niezadowalające. Nie należy też tracić z oczu zjawiska neokosmopolityzmu wyrażającego się w skłonności do odrzucania więzi narodowych na rzecz egzystencjalnego komfortu (nawiązuję tu do powiedzenia „tam, gdzie jest chleb, tam jest dom”). Paszport przestaje być świadectwem obywatelstwa, a staje się przepustką do wygodniejszego świata. Niektórym także narodowa waluta jawi się jako niepotrzebna dekoracja, choć jest osnową suwerenności państwa.
- Polska się nie obroni, jeżeli zrezygnujemy z obrony wspólnej ojczyzny, z obowiązku jej poszerzania o tych, którzy utracili poczucie dziedzictwa, albo go jeszcze nie poznali.
- Polska nie jest projektem, ale znamy z historii projekty jej likwidacji. Przez imperia, którym ona przeszkadza. (…) Musimy pracować nad tym, żeby Polaków było więcej, a nie mniej; żeby odnawiać ciągłość tej historii, którą opowiadają od początku Gall i Kadłubek. To jest praca organiczna (…). Nie skończy się, dopóki z niej nie zrezygnujemy.
- By bronić naszego domu – trzeba odzyskać państwo. By bronić naszej kultury, trzeba tworzyć porywające dzieła i umieć z nimi dotrzeć pod zaczadzone dymem „ponowoczesności” czaszki. By takie dzieła powstawały – Polska znów stać się musi wielką ideą, najambitniejszym zadaniem, najważniejszym sporem (…). Wtedy tę historię, wspólną – odbudujemy na nowo. Jeśli zechcemy.
Jak zatem myśleć o Polsce i polskości? Jeśli Polska i polskość mają mieć przyszłość, to przyjmijmy, że „przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro” – jak mawiał św. Jan Paweł II. Uznajmy dany nam czas za nasz udział w polskości. Nie jest sztuką go roztrwonić, sprzedać czy tanio oddać. Dziełem będzie jego pomnożenie, wzmocnienie wartości i w takiej postaci przekazanie następnemu pokoleniu.
Polskość to wolność.
Polski się doświadcza.
Polskę się przeżywa.
Polska jest dziedzictwem.
Rozważania w cyklu „Bliżej Słowa”: Andrzej Nowak, Uległość czy niepodległość, Wydawnictwo „Biały Kruk”, Kraków, 2022 / 3.05.2023 / sudeckiefakty.pl