Znane jest powiedzonko o „beczce miodu i łyżce dziegciu”, jednak świadomie odwracam proporcje, aby oddać pierwsze wrażenie po poznaniu wyników do wyborów europejskich.
Zacznę od powodu do satysfakcji, jaką sprawia mandat posła w Parlamencie Europejskim wypracowany przez Michała Dworczyka. Pisałem tutaj o przekonaniu, że jest „moim numerem 1”, chociaż umieszczony na pozycji trzeciej listy Prawa i Sprawiedliwości w wielkim okręgu dolnośląsko-opolskim. Pisałem także: „Będę głosować na człowieka, którego znam i wiem, że będzie celująco reprezentować Polskę, Dolny Śląsk i Opolszczyznę, subregion wałbrzyski i moje rodzinne Ząbkowice Śląskie”. Prosiłem przy tym o poparcie kandydatury Michała Dworczyka z pełnym przeświadczeniem, że głos oddany na niego będzie wsparciem zarówno dla pracowitego państwowca, ale też będzie zwiększeniem potencjału konserwatywnej części polskiej delegacji w Parlamencie Europejskim. Dzisiaj życzę nowemu europosłowi, aby nadal wytrwale pełnił misję dla Polski w nowym miejscu. Z pewnością nie jest ono łatwiejsze czy trudniejsze od polskiego parlamentu, ale jest inne pod wieloma względami. To jest tytułowa „łyżka miodu”, z której się cieszę!
W nowym Europarlamencie (na lata 2024 – 2029) swoich 21 przedstawicieli ma Koalicja Obywatelska i 20 reprezentantów ma Prawo i Sprawiedliwość. Pozostałą pulę objęli: Konfederacja Wolność i Niepodległość – 6 osób, Trzecia Droga – 3 osoby i Lewica – 3 osoby. Proszę wybaczyć tę wyliczankę. Przypomnieć jeszcze trzeba, że różnica pomiędzy dwoma głównymi ugrupowaniami jest mniejsza niż 1 procent (słownie: jeden procent!) – na korzyść KO i kosztem PiS. Gdy zsumować wyniki KO, TD i L i zestawić je ze zsumowanym wynikiem PiS i KWiN, to gołym okiem widzimy, że wyborcy konsekwentnie od wyborów do Sejmu i Senatu z 15 października 2023, przez wybory samorządowe 7 i 21 kwietnia 2024, optują za lewicowymi liberałami. PiS w 2019 r. (wtedy Polsce przysługiwały 52 mandaty) wprowadził do PE 27 posłów, a tym razem 20. Nawet zakładając (iluzoryczną według mnie) kooperację PiS i KWiN, to i tak większość wybranych w Polsce europosłów to frakcja zwrócona na lewo. I to jest owa „beczka dziegciu”, którą się smucę!
Jestem wyborcą usposobionym po chrześcijańsku, konserwatywnie, patriotycznie, solidarnościowo, prawicowo. Jakkolwiek chciałbym się pozycjonować, to Prawo i Sprawiedliwość jest tym stronnictwem, które konsekwentnie od wielu lat popieram. Nie znaczy to jednak, że głosuję bezrefleksyjnie i tu się zaczyna najważniejszy wątek. Nie głosuję z automatu „na jedynki”, „na partię”, „na lidera”, etc. Głosuję na znaną mi osobę, na znany mi program ideowy i polityczny, głosuję na środowisko wiarygodne w kontekście dobra wspólnego. Jak widać po ogólnopolskich wynikach podanych dzisiaj przez Państwową Komisję Wyborczą, sympatycy Prawa i Sprawiedliwości w dużym stopniu kierowali się tą samą logiką. Wyniki na Dolnym Śląsku są tego dobitnym świadectwem, że wyborcy PiS wiedzą, kto jest faktycznym ich liderem. Analogicznie było zresztą w ubiegłorocznych wyborach do Sejmu RP. Powtórzę myśl zapisaną tuż po tegorocznych wyborach samorządowych. Wyborcy PiS wiedzą także, kto poszerza poparcie dla chrześcijańskiej, konserwatywnej, patriotycznej i solidarnościowej prawicy zachowując jej rdzeń ideowy i jednocześnie znajduje skuteczne formaty aktywności politycznej skierowane elektoratu szerszego, niż sami sympatycy partii.
Prawo i Sprawiedliwość – w Polsce, na Dolnym Śląsku, w moim rodzimym powiecie ząbkowickim i mojej rodzinnej gminie Ząbkowice Śląskie musi mieć ambicję sięgnięcia po sukces. Musi zyskać zdolność przekonania do tego celu osób niezdecydowanych, a może i odwróconych do prawicy i konserwatyzmu w polityce. Jednocześnie nie może zniechęcać i dezorientować swoich wyborców czy sympatyków, bo albo zostają w domach, albo przerzucają poparcie na innych. Jak już wspomniałem po ubiegłorocznych wyborach do Sejmu i Senatu „polityka musi być logiką. Nie można ruchomymi schodami wjeżdżać i zjeżdżać jednocześnie”.
Nieco optymizmu? Proszę bardzo! Jest dobry początek, skoro w eurowyborach 2024 kandydaci PiS w powiecie ząbkowickim zdobyli łącznie 41,05% głosów wyborców (na Dolnym Śląsku lepszy wynik dla PiS był tylko w bliskim mi powiecie polkowickim – 46,59%). KO w powiecie ząbkowickim uzyskało tylko/aż 30,52% (w powiecie polkowickim tylko/aż 25,64%). W gminie Ząbkowice Śląskie na wszystkich kandydatów PiS głos oddało 37,95% wyborców, a na KO 34,37% glosujących. Jest dobry punkt wyjścia do wyborów samorządowych w 2029 r., parlamentarnych w 2027 i przede wszystkim jest baza do korzystnego wyniku wyborów prezydenckich w 2025 r.
Ogłoszone dzisiaj przez PKW wyniki Prawa i Sprawiedliwości mogły być inne? Tak. Mogły być gorsze? Tak. Mogły być lepsze? Tak. Mogły być zdecydowanie korzystniejsze z punktu widzenia oczekiwań elektoratu prawicowego? Tak. Jak już wspomniałem wyżej, jest „łyżka miodu” w „beczce dziegciu”, a chciałbym, aby było odwrotnie. Nie dlatego, że mi się tak chce, albo że tak się chce wyborcom popierającym PiS. Da się znieść i ograniczyć skutki włożenia przysłowiowej łyżki dziegciu do beczki miodu, ale odwrotnie jest to niemożliwe. Polska nie zniesie długotrwałej dewastacji na wszystkich polach, co widzimy gołym okiem od 13 grudnia 2023.
Wyborcy oczekują…, nie…!, domagają się od polityków przekonującego przesłania (jak w 2015 r.) i skutecznego działania (jak było po 2015 r.) Takim politykom zaufają i na nich będą głosować chcąc mieć zaangażowanych radnych, przyzwoitego burmistrza, pracowitego starostę, energicznego marszałka, kompetentnych posłów i senatorów, ambitnego premiera i prawdziwego prezydenta. Takich ludzi w swoich elitach potrzebuje Polska.