Pierwszy raz jest …jedynym, albo …ostatnim, …albo początkiem. Może dlatego „pierwszy raz” ekscytuje, intryguje a zarazem onieśmiela i niepokoi.
Tymi emocjami i ciekawością żywią się wszyscy, którzy mają przed sobą doświadczenie poznania dotąd nieznanego, doświadczenia czegoś, co dotąd jest przedmiotem wyobrażeń lub przejścia przez coś, co stanowi jakiś rubikon. Napięcie związane z tego rodzaju pragnieniami, marzeniami czy oczekiwaniami bywa tym silniejsze, im dłużej się czeka na „pierwszy raz”, im głębiej traktuje się zarówno stan oczekiwania, jak i akt spełnienia. Człowiek skłonny jest sięgać po cudzą wiedzę, po czyjeś wspomnienia lub dostępne w przestrzeni publicznej opisy, aby – jak sądzi – lepiej przygotować się do mającej nastąpić eksploracji. A przecież ludzie nie są identyczni i czyjaś relacja nigdy nie zastąpi świadomości i zapisu własnego doznania. Co więcej, może je zdeformować poprzez nadanie spodziewanej rzeczywistości nadmiernych walorów lub jej banalizację. „Pierwszy raz” jest za każdym razem – ze względu na niepowtarzalność człowieka – „innym razem” i w tym sensie pozostaje na zawsze jedynym. Nawet ponownie doświadczane przeżycie nigdy już nie będzie w takim samym stopniu rozedrgane i intensywne, jak to pierwsze. Nie można oczywiście zaprzeczyć tezie, iż każda replikacja pierwszego doznania może być postępującym procesem doskonalenia doznań, przeżyć i pogłębieniem wiedzy. Może też stać się punktem wyjścia czyniącym wszystko, co następne jeszcze bardziej upragnionym lub na długo (czy też na zawsze) zniekształcającym wpisane w istotę zewnętrznego wrażenia wewnętrzne przemiany.
Cały powyższy opis to jedynie przyczynek do tego, by nie zapominać, że być „przed” można tak długo, jak się tego chce, ale bycie „po” jest dożywotnie. W zasadzie całe ludzkie życie dzieli się na czas „przed” i „po”. Jedynym obiektywnym i dającym się uogólnić spostrzeżeniem jest prawda o tym, iż „pierwszego razu” nigdy się nie zapomina.