Nie ma czegoś bardziej fascynującego w czytaniu, także w słuchaniu czy oglądaniu niż… potrzeba ponawiania lektury, także wsłuchiwania się lub wpatrywania się raz jeszcze. Jeśli tekst, brzmienie albo obraz, sprawiają, że do ich zrozumienia, pojęcia, a szczególnie uświadomienia i doświadczenia, wymagają powrotu, to znaczy – dla mnie – ich ważność i wymóg uważnej percepcji.
W czytanych książkach zostawiam niekiedy zakreślenia ołówkiem lub jakieś rodzaje zaznaczeń, by móc do nich wracać. Czasem, aby daną treść odświeżyć, innym razem po tom by odczytać ją na nowo. Trochę także w tym celu, by ktoś inny, gdy trafi na tę książkę, zwrócił uwagę na wyróżniony jej fragment. Mam nawet zakreślenia w swoim mszaliku. Obok mnóstwa plików zapisanych w pamięciach czy dostępnych w chmurach, mam też oznaczone publikacje w mediach społecznościowych, by móc po nie sięgać w razie potrzeby lub z chęci odnowienia myśli lub wrażeń. Najtrudniej jest z przesłaniami słuchanymi bezpośrednio, gdy nie można ich zarejestrować inaczej niż we własnej pamięci. Ta niestety jest nie dość wydolna, by odtworzyć słowo w słowo, więc zostają jakieś strzępki lub inspiracje.
Jest jednak jeszcze jedna warstwa przekazów, z jakimi się stykam w czytaniu na papierze lub odbieraniu treści poprzez sieć. Przysłowiowe „tureckie kazanie” to nic w stosunku do okoliczności, gdy czytając, słuchając lub oglądając przy pierwszym podejściu niewiele rozumiem lub w ogóle nie rozumiem tego, co ktoś napisał, powiedział czy zwizualizował i… jednocześnie czuję wewnętrznie, że mam do czynienia z nadzwyczajnie ważką materią. Czuję, że powinienem, że chcę, że muszę ją objąć myślowo, a przynajmniej przebić się do istoty tego, co ktoś inny zmaterializował słowami pisanymi, mówionymi czy obrazowanymi. Kilka, może kilkanaście takich „incydentów” w moim życiu pamiętam. Być może było ich więcej, ale upływ czasu chyba negatywnie zweryfikował ich znaczenie. Opowiem o najnowszych…
- Roger Penros – brytyjski fizyk teoretyk, matematyk, filozof nauki, profesor matematyki na Uniwersytecie Oksfordzkim, członek Towarzystwa Królewskiego w Londynie i laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki z 2020 roku. W ciepłej i kameralnej rozmowie dostępnej w kanale „This Is IT” nawiązuje do wiedzy z zakresu fizyki i matematyki (które dla mnie są niestety szklaną górą), ale obraca się przede wszystkim wokół próby określenia czym naprawdę jest „sztuczna inteligencja”. Temat oczywiście bardzo żywy. Kilka dni temu pisałem esej na temat „sztucznej inteligencji” w kontekście pasjonującej rozmowy Andrzeja i Katarzyny Zybertowiczów w książce „AI Eksploracja”. Wpływ AI jest tak samo banalizowany, jak i wyolbrzymiany, podczas gdy progiem jest jej… definiowanie. Tropem, na który wskazuje Roger Penros, jest pytanie czy sztuczna inteligencja może być i czy kiedykolwiek będzie świadoma? Zdradzę jeden tylko wycinek wypowiedzi profesora: „Moim zdaniem ludzie bardzo się pogubili…” Odniosłem wrażenie, że uczony nie zamyka swoich spostrzeżeń jedynie w domenie nauk ścisłych, ale chciałbym mieć możność z kimś o tym porozmawiać.
- Andrzej Dragan – polski fizyk teoretyk, fotograf, kompozytor, twórca filmowy, profesor na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i profesor wizytujący na Narodowym Uniwersytecie Singapuru. Rozmowy udostępnionej na kanale „Didaskalia” nie da się słuchać „przy okazji” lub „w tle” nie tylko ze względu na intensywność przekazu. Już na samym początku krew w żyłach mrozi konstatacja profesora, który przyznaje, że „nie umie sobie wyobrazić wariantu, żeby dla nas się źle nie skończyło” funkcjonowanie ze sztuczną inteligencją. Potem już tylko jest głębiej, ostrzej i stanowczo. Fizyczno-matematyczna wiedza Andrzeja Dragana wspomagana jego wyobraźnią fotograficzną i wizualizacyjną sprawia, że słuchając wywiadu-wykładu słuchacz-widz znajduje się zupełnie poza przestrzenią oczywistości, w jakiej porusza się na co dzień także w styku z AI.
To, co określamy mianem „sztucznej inteligencji” jest dla mojego rozumu czymś, nad czym nie da się przejść do porządku codziennych spraw bez reakcji. Stawiam tezę, że inteligencja i sztuczna „inteligencja” nie są tożsame. To generuje całą masę konsekwencji niezależnie od tego czy wiemy lub nie wiemy w jakim stopniu już jesteśmy użytkownikami tego wytworu ludzkiej inteligencji, jaką jest AI. Zbyt często redukujemy AI do modeli językowych/graficznych, do autonomii urządzeń, do automatyzacji i robotyzacji oraz do (szczególnie budzącej obawy) kwestii technologii neuronowych. W Polsce dobrze już znany jest amerykański ChatGPT, ale wyświetlacze już przechwytuje DeepSeek z Chin wykorzystujących zakończone właśnie 4-letnie spowolnienie w USA. Oba modele to tylko spektakularne czubki góry lodowej…
Demonizowanie i angelizowanie „sztucznej inteligencji” jest logiczne błędy, tak jak i jej wypieranie w ogóle. Elon Musk, o którego dorobku wspominałem już w tym miejscu, choć jest osobą budzącą kontrowersje, swoim wizjonerstwem i determinacją wskazuje na otwartość obszarów, w jakich AI może się stać instrumentem człowieka w dążeniu do dobrych i pięknych celów w zgodzie z prawdą. W potoku prozaicznych i przyziemnych problemów, pod huraganami komunikatów medialnych o nieskończonej ilości i nieokreślonej palecie tematów (ile z nich już teraz jest generowanych przez AI?) i w kontekście naszych zwyczajnych życiowych uwarunkowań, dyskurs nad AI zdaje się być kompletną abstrakcją. Jeśli jednak nieco wysilimy się i zechcemy uzmysłowić sobie, że AI jest rodzajem „nowego koła” odmieniającego tryb działania we wszystkich sferach ludzkiej egzystencji; i jeśli zdamy sobie sprawę jak bardzo może się to „nowe koło” rozpędzić w czasie życia naszych następców; i wreszcie gdy zorientujemy się w naszym położeniu dającym szansę na to, by ukierunkować „nowe koło” na charakter służebny/pomocniczy wobec człowieka – to staniemy się zdolni ten pęd uczynić celowym i nadać jego energii moc produktywności.
- W tradycji klasycznej pojęcie inteligencji jest często rozumiane poprzez uzupełniające się pojęcia „rozumu” (ratio) i „intelektu” (intellectus). Nie są to oddzielne zdolności, ale, jak wyjaśnia święty Tomasz z Akwinu, są to dwa tryby, w których działa ta sama inteligencja: „Termin intelekt jest wywnioskowany z wewnętrznie zrozumienia prawdy, podczas gdy nazwa rozumu jest zaczerpnięta z dociekliwego i dyskursywnego procesu. Ten zwięzły opis podkreśla dwa podstawowe i uzupełniające się wymiary ludzkiej inteligencji. Intellectus odnosi się do intuicyjnego uchwycenia prawdy – to znaczy zrozumienia jej „oczami” umysłu – które poprzedza i uzasadnia samą argumentację. Stosunek dotyczy właściwego rozumowania: dyskursywnego, analitycznego procesu, który prowadzi do osądu. Razem, intelekt i rozum tworzą dwa aspekty aktu intelligere, „właściwe funkcjonowanie istoty ludzkiej jako takiej.”
- Istoty ludzkie są „nakierowane przez samą swoją naturę do komunii interpersonalnej”, posiadając zdolność do wzajemnego poznania się, oddawania się w miłości i wchodzenia w komunię z innymi. W związku z tym ludzka inteligencja nie jest odizolowaną zdolnością, ale jest wykonywana w relacjach, znajdując swój najpełniejszy wyraz w dialogu, współpracy i solidarności. Uczymy się z innymi i uczymy się przez innych.
- Ludzka inteligencja nie polega przede wszystkim na wykonywaniu zadań funkcjonalnych, ale na zrozumieniu i aktywnym angażowaniu się w rzeczywistość we wszystkich jej wymiarach; jest również zdolna do zaskakujących spostrzeżeń. Ponieważ sztuczna inteligencja nie ma bogactwa cielesności, realności i otwartości ludzkiego serca na prawdę i dobroć, jej możliwości – choć pozornie nieograniczone – są nieporównywalne z ludzką zdolnością do uchwycenia rzeczywistości. Tak wiele można się nauczyć z choroby, przyjęcia pojednania, a nawet zwykłego zachodu słońca; rzeczywiście, wiele doświadczeń, które mamy jako ludzie, otwiera nowe horyzonty i oferuje możliwość osiągnięcia nowej mądrości. Żadne urządzenie, pracujące wyłącznie z danymi, nie może dorównać tym i niezliczonym innym doświadczeniom obecnym w naszym życiu.
Powyższe cytaty pochodzą z dokumentu „Antiqua et nova” („Starożytna i nowa”) zawierającego „uwagi na temat relacji między sztuczną inteligencją i ludzką inteligencją”. Dokument ukazał się zaledwie tydzień temu i wydany został przez Stolicę Apostolską. Przeczytałem go dotąd jeden raz, ale sądzę, że warto będzie go solidnie przestudiować i przedyskutować. Jeśli ktoś z góry nastawia się na to, że watykańskie przesłanie dotyczy tylko katolików, jest w błędzie. Rację ma ten, kto uznaje, że dla katolików jest ważny, bo rozum zawsze prowadzi ku wierze.