„Accipite, et manducate ex hoc omnes” [Bierzcie I jedzcie z tego wszyscy…] – słowa z kanonu Mszy świętej bezpośrednio poprzedzające moment Przeistoczenia sygnalizują Najświętszą Ofiarę Jezusa Chrystusa. „Hoc est enim corpus meum” [To jest bowiem Ciało Moje] to wezwanie do adorowania w ciszy zbawczej Męki Pana na Krzyżu.
Transsubstancjacja dokonująca się w trakcie liturgii eucharystycznej jest przywołaniem Pana do obecności w Kościele. Ilekroć klękam przed Najświętszym Sakramentem uświadamiam sobie, że to nie jest coś, lecz Ktoś. Czy dzieje się to we wzniosłej katedrze czy małym kościółku albo też w innym miejscu wyznaczonym na sprawowania Mszy świętej – przestrzeń ta staje się domeną sacrum. Czas ustalony na celebrowanie Eucharystii zyskuje wymiar świętości. Człowiek, znajdując się w takim punkcie, objęty jest aurą zbawienia, w której może się zanurzyć na wieczność, jeśli łaska wiary i wolna jego wola nakładają się. Tym, co oba kręgi zbliża ku sobie jest Miłosierdzie Boże.
Tydzień temu, będąc na Sygnale Miłosierdzia relacjonowanym już poprzez SudeckieFakty.pl, skupiłem się na przeżyciu adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Noworudzko-słupecka hala sportowa była zamieniona na tę chwilę w pole czuwania, na które zaprosili wytrwali organizatorzy corocznie aranżowanego wieczoru uwielbieniowego dopełniającego obchody uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Jak zwykle mieliśmy rozważania, w tym roku oparte o nauczanie św. Jana Pawła II, którego relikwie były eksponowane na scenie, były też śpiew i muzyka – jak zwykle doskonale przygotowane i wykonane. Energia ponad 100-osobego zespołu orkiestrowego i chóralnego wznosiły przeżycia ku górze, niczym kadzidło symbolizujące unoszenie się modlitw ku niebu.
Kapłan przyprowadził Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i to sprawiło, że wszystko inne stało się tłem. Hostia – oświetlona jupiterami i ułożona w złocistej otoce monstrancji wystawionej w centrum sceny – była jedynym ważnym znakiem. Otaczające ją brzmienie śpiewu i szept setek modlących się osób uczyniły ten właśnie moment osią całego wydarzenia. Uczestnicząc jednocześnie w modlitwie wspólnotowej każda i każdy z nas mógł oddać Panu każdą cząstką umysłu i serca uwielbienie. Mogliśmy razem i z osobna powierzyć Mistrzowi nadzieje i niepokoje. „Jezu, ufam Tobie” ośmielało, by patrzeć na Świętą Hostię. Cisza (wprawdzie brakowało choć chwili na nią w sensie dosłownym w trakcie wspólnotowej adoracji, co organizatorzy mogliby przemyśleć za rok…) schwycona wewnętrznie była najdoskonalszą formą mojej osobistej modlitwy.
Skoncentrowałem wzrok w Hostii, chyba nie słysząc i nie widząc czegokolwiek wokół, mogłem się odważyć na akt wiary – Jezu, ufam Tobie! Dzięki Ci, Panie, za Ciało Twe i Krew, za dary nieskończone wielbimy Cię…