Gdybym pisał krócej i prościej… Gdybym umiał tak pisać, może komuś w czasach coraz większych trudności ze skupieniem, zostawiane za moim pośrednictwem refleksy świata tego i tamtego, stałyby się przystępniejsze?
Nie wiem tego, bo z pisaniem i czytaniem jest u mnie tak, że pojawia się jakiś impuls (którego nie powinno się mylić z odruchem, potrzebą czy czymś podobnym) i wtedy wiem, że znajduję w słowach świat ten i tamten. Ich tkanki i symptomy wyzwalają się i znajduję się wobec nich w roli… sługi. Sługi fenomenów… Pokornie (jak potrafię) odczytuję je, gdy ich nie rozumiem, wracam do nich raz jeszcze. Wiernie (jak umiem) przepisuję je znanymi mi słowami i frazami. Czasem wprost, innym razem balansując pomiędzy wyrażalnym a niewyrażalnym, pomiędzy tym co jasne i jawne oraz tym, co pozostać winno w szarości niedopowiedzeń, a nawet znaczących przemilczeń (widzialnych, jak to się czasem mawia „pomiędzy wierszami”).
Czuję onieśmielenie i mocniejszy puls serca, gdy ktoś pisze czy mówi o moich wypowiedziach zamieszczanych w sieci posługując się rozmaitymi superlatywami – na przykładem słowem „kunszt”. Niedawno byłem natomiast wzruszony, bo osoba odnosząca się do jednego z moich tekstów napisała, że „wyczuwa w nim nutkę smutku” i zapytała „czy coś się stało” u mnie. Jeszcze inna osoba komentująca jedno z zamieszczonych przeze mnie opracowań oceniła, że jestem „jednym z najbardziej refleksyjnych ludzi” jakich zna. Wspominam te i wiele innych odzewów i ech nie po to, by się nimi chwalić. Jestem za nie niezmiernie wdzięczny. Bardzo! Uświadamiają coś jeszcze…
Jedynymi filtrami mojego pisania (coraz rzadziej fotografowania i filmowania, które uwielbiam, ale wzrok już nie ten) są nieudolność, niewiedza, czasem zmęczenie nadmiarem poruszających mną prądów czy też rozpychającymi się (czasem bezczelnie) obowiązkami pisania o sprawach „entorzędnych”. Pisząc i bardzo starając się nie zakłócić tego, co staram się przekazać z tego i tamtego świata, nie przestaję jednak być jakby pryzmatem dla opisywanych świateł stąd i stamtąd. Nie wiem jeszcze co to znaczy i jak bardzo moje pisanie jest translacją „na żywo” przesłań budzących mnie niekiedy niespodziewanie. Przychodzą przez kogoś, innym razem przez coś.
Mój umysł i myślenie są nastawione na patrzenie, słuchanie, czytanie. Pisanie jest dalej. Usiłuję być tłumaczem tych wszystkich znaków, jakie zdają się komunikować o czymś. O kimś. O Kimś!