Dotarłszy na szczyt zamierzeń, widząc już światło wschodu słońca nad morzem planów, zanurzając się w toni spokoju i pokoju, można sięgać po kolejne przestrzenie spełniania lub pławić się w osiągniętym komforcie.
Od pamięci o źródle i celu do niepamięci o nich jest bardzo, ale to bardzo blisko. Tak blisko, pomiędzy wolnością a swawolą. O ile w poprzednim fragmencie refleksji nad książką „Pamięć i tożsamość” Jana Pawła II skupiłem się na fenomenie pamięci, tak teraz chcę podnieść wzrok i skierować myśl ku kwestii wolności. Człowiek pamiętający skąd idzie, jak mniemam, trafniej korzysta ze swojej wolności, a przynajmniej ma ów potencjał wybierania bardziej rozwinięty.
- Jeżeli jestem wolny, to znaczy, że mogę używać własnej wolności dobrze lub źle. Jeżeli używam jej dobrze, to i ja sam przez to staję się dobry, a dobro, które spełniam, wpływa pozytywnie na otoczenie. Jeżeli zaś źle jej używam, konsekwencją tego jest zakorzenianie się i rozprzestrzenianie się zła we mnie i w moim środowisku.
- Niebezpieczeństwo obecnej sytuacji polega na tym, że w użyciu wolności usiłuje się abstrahować od wymiaru etycznego – to znaczy od wymiaru dobra i zła moralnego. Specyficzne pojmowanie wolności, które szeroko rozpowszechnia się dziś w opinii publicznej, odsuwa uwagę człowieka od odpowiedzialności etycznej. Mówi się: ważne jest, ażeby być wolnym i wykorzystywać tę wolność w sposób niczym nie skrępowany, wyłącznie według własnych osądów, które w rzeczywistości są tylko zachciankami. To jasne: jest to forma liberalizmu prymitywnego. Jego wpływ, tak czy owak, jest niszczący.
Z rezerwą przyjmujemy wszelkie moralizowanie. Wzdragam się na myśl, iż odbiorca mógłby odczytać – na przykład mój tekst – w taki sposób. Pierwszym adresatem wyrzutów czynionych sumieniu jestem sam wobec siebie. Jasne, że odczuwam, jak wszyscy (co mnie nie usprawiedliwia) predylekcję do osądzania innych wokół siebie. Usłyszałem kiedyś, że kierując w kogoś palcem wskazującym, by tę osobę „skazać”, jednocześnie pozostałymi palcami pokazuję siebie. Tym bardziej więc odczuwam powinność refleksji nad wolnością, której sensem nie jest „skazywanie” („skazywanie się”), ale uwalnianie (uwalnianie się).
Jan Paweł II w wywodzie na temat „wolności i odpowiedzialności” przypomina rozróżnienie na dobro „godziwe”, dobro „użyteczne” i dobro „przyjemne”. Ten podział ma znaczenie. „Godziwość” oznacza działanie tylko dla osiągnięcia samego dobra, zaś „użyteczność” wprowadza element korzyści odnoszonej przez czyniącego dobro. W obu obszarach na płaszczyźnie ocen etycznych poruszamy się w sferze wartości pozytywnych, dopóki dobro pozostaje celem nadrzędnym.
Inaczej rzecz się ma z dobrem „przyjemnym”, związanym z pojęciami „szczęście”, „radość” i nawet wspominana już wyżej „wolność”. To dobro ma szczególną skłonność do emancypowania się. Gdy „dobra przyjemne” przybierają postać celu, mogą stać i częstokroć stoją w opozycji do „użyteczności”, a już z pewnością „godziwości”. Gdy zatem – na przykład – szczęście (jednej osoby, dwóch osób, wspólnoty, społeczności) staje się nadrzędną wartością, może się okazać i często tak bywa, że nieszczęście (innej osoby, innych osób, wspólnot, społeczności) jest przeszkodą do pokonania. Pojawiają się w takich okolicznościach jakieś formy usprawiedliwienia, racjonalizowania, by na końcu dojść nawet do absurdalnej konstatacji o wyższości „mojego” czy „naszego” szczęścia nad losem innych. Dochodzi nawet do perswadowania, że inna osoba czy osoby „są na swój sposób szczęśliwe”, więc „oba szczęścia”, choć sprzeczne ze sobą, są tą samą wartością.
Nonsens? Rozglądnijmy się wokół (siebie) i szybko zauważymy takie sytuacje motywowane indywidualizmem. Dla jasności – to zjawisko zaczyna się w każdym z nas i od nas zależy czy się mu poddamy, czy też będziemy z determinacją nie tylko „hamować” w sobie złe zapędy, ale bardziej zwracać się ku dobru jako celowi życia. Na osi życia można wówczas przyjąć (tolerować) lub uznać (wybrać) nadprzyrodzony wymiar egzystencji ludzkiej.
- Zasadniczy dla moralności jest imperatyw kategoryczny, który wyraża się w formule: „Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się powszechnym prawem”.
- Istnieje też druga postać imperatywu kategorycznego, która uwydatnia miejsce osoby w całym porządku moralności. Jej formuła brzmi: „Postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w twojej osobie, jak też w osobie każdego innego używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka”.
Po tym krótkim podsumowaniu, jakiego Jan Paweł II dokonał posługując się cytatami z dzieł Immanuela Kanta, przechodzi papież do pokazania wolności jako dobra. Zwraca uwagę na fakt, że „wolność jest kategorią etyczną”, a nie tylko jakimś obiektem marzeń lub wzniosłą ideą. Dodaje, że wolność jest człowiekowi „zadana” i nie ma jej, gdy kwestionowana jest prawda. Jan Paweł II nie uchyla się od przesunięcia uwagi czytelnika z pola etycznego znaczenia wolności do domeny duchowej. Na tej przestrzeni Karol Wojtyła – kapłan wywodzący się z Polski, niosący w sobie polskie doświadczenie dziejowe i duchowe, nie mógł nie nawiązać do na wskroś polskiego i zarazem globalnego znaku zapoczątkowanego właśnie w Polsce.
- Trudno nie dostrzec, że wciąż na nowo daje o sobie znać odrzucenie Chrystusa. Wciąż ujawniają się oznaki innej cywilizacji, niż ta, której „kamieniem węgielnym” jest Chrystus – cywilizacji, która, jeśli nie jest programowo ateistyczna, to jest na pewno pozytywistyczna i agnostyczna, skoro kieruje się zasadą: myśleć i działać tak, „jakby Bóg nie istniał”. Takie ujęcie łatwo jest odczytać we współczesnej tak zwanej mentalności naukowej albo raczej scjentystycznej, jak też w literaturze, a zwłaszcza w mass mediach.
- A żyć tak, „jakby Bóg nie istniał”, to znaczy ustawiać się poza współrzędnymi dobra i zła, to jest poza tym kontekstem wartości, których On sam, Bóg, jest źródłem. Wysuwa się roszczenie, ażeby człowiek sam stanowił o tym, co jest dobre, a co złe. I ten program z różnych stron jest proponowany i propagowany.
- Pragnę (…) nawiązać do (…) doświadczeń Kościoła w Polsce z czasów oporu przeciw komunizmowi. Wydaje mi się, że mają one uniwersalne znaczenie. Myślę, że również siostra Faustyna i jej świadectwo o tajemnicy Bożego miłosierdzia ma miejsce w tej perspektywie. (…) Tajemnica paschalna potwierdza, że ostatecznie zwycięskie jest dobro; że życie odnosi zawsze zwycięstwo nad śmiercią; że nad nienawiścią tryumfuje miłość.
Pasjonująca intelektualnie i duchowo peregrynacja Jana Pawła II po pamięci przeniosła – mnie, ciebie, nas – do jakże mocno osadzonego w teraźniejszości i bardzo skomplikowanego doświadczania wolności. O ile narody wykuwają ją przez swoje historyczne przełomy – jak choćby Polska po raz kolejny w XX i XXI wieku, jak choćby teraz Ukraina na naszych oczach – o tyle każdy człowiek rzeźbi swoją wolność na co dzień. Dzieje się to częstokroć w kontrze do otaczającej go rzeczywistości – politycznej, prawnej, społecznej, estetycznej czy religijnej. W latach poprzedzających rok 1989 mawiało się w Polsce o fenomenie „emigracji wewnętrznej”, będącej swego rodzaju echem tych emigracji, których Polacy dokonywali w poprzednich epokach. Znamy także swoistą antynomię wolności – tej „od czegoś” i tej skierowanej „ku czemuś”, a jeszcze lepiej „ku komuś”, żeby nie powiedzieć „ku Komuś”.
Wolność pojmowana jako dysponowanie sobą, podniesiona do najwyższego z możliwych poziomów, jakim jest wybór miłości rozumianej jako pełne oddanie kochanej osobie, przemienia każdy czyn w dobro. Im bardziej człowiek jest wolny, tym mocniej kocha.
Rozważania w cyklu „Bliżej Słowa”: Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Wydawnictwo Znak, Kraków 2005 / 9.04.2023 / sudeckiefakty.pl