Kilka dni temu znalazłem się – zbiegiem okoliczności – w miejscach, w których około 80-90 lat wcześniej codziennie przebywała inna osoba. Osoba tak niezwykła, że gdy uświadomiłem sobie, że jestem dokładnie tam, poczułem wewnętrzny puls.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z jej osobowością i tekstami pisanymi. W mojej percepcji jest jedną z najgenialniejszych kobiet w historii i jednocześnie absolutnie nadzwyczajną w mistycyzmie chrześcijanką. Pochodząca z żydowskiej rodziny wiernej tradycji narodu wybranego, mieszkanka niemieckiego Breslau, pochłonięta filozofią z jej fenomenologicznym odcieniem, odkryła światło wiary. To ją zaprowadziło do zakonu karmelitanek, z którego została wyrwana z racji swojej narodowości. Przetransportowana wraz z rodzoną siostrą do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, zginęła tam męczeńską śmiercią. Święta Teresa Benedykta od Krzyża pojawia się na mojej drodze, choć niesystematycznie, to wytrwale. I zawsze skłania do pytań stawianych bez przyjętych z góry założeń – taka przecież jest oś fenomenologii, której w wymiarze naukowym Edyta Stein była mistrzynią.
Punktem pierwszym do jakiego trafiłem, będąc ostatnio we Wrocławiu, było obecne I Liceum Ogólnokształcące im. Danuty Siedzikówny „Inki” (jeszcze jedna kobieta, której biografia nie przestaje poruszać myśli i uczuć!). W Breslau była to siedziba „Viktoria Schule”, gdzie w 1911 r. 20-letnia Edyta Stein uzyskała świadectwo dojrzałości. Punktem drugim był rodzinny dom Edyty Stein – współcześnie położony przy ul. Nowowiejskiej 38 (ciekawostką jest fakt, iż w 1924 r. ulica ta miała nazwę „Polnisch Neudorfstrasse”, a parcela, gdzie posadowiony był dom nosiła numer 15). Edyta wraz z rodziną mieszkała tu w latach 1910 – 1933 i stąd docierała na Uniwersytet Wrocławski, gdzie zainicjowała swoją drogę naukową. Zarówno szkoła, w której zdobywała arkana wiedzy, jak i dom, gdzie później prowadziła seminaria filozoficzne, gdzie ujawniła bliskim wolę przyjęcia chrztu w Kościele Katolickim, z którego ostatecznie wyjechała do klasztoru karmelitańskiego w Kolonii – to dwie przestrzenie tchnące obecnością niezwykłej, absolutnie niezwykłej kobiety.
Wpatrywałem się w te mury zamykające w sobie kroki i głos Edyty, patrzyłem na okna, przez które Ona mogła oglądać świat i pytać o jego istotę czy sens, dotknąłem dłońmi schodów, po których wchodziła i schodziła latami, by wciąż iść za pociągającym Ją bezgranicznie światłem prawdy i jej uosobionego Dawcy. Usiłowałem sobie wyobrazić Jej sylwetkę przemieszczającą się po korytarzu szkoły czy przed domem rodzinnym i te chwile, gdy była tu po raz ostatni za życia doczesnego.
Bezdźwięcznie szeptałem w myślach pytania, które odważyłbym się zadać Edycie Stein i intencje, jakie powierzam Świętej Teresie Benedykcie od Krzyża.
Gdy się patrzy przez pryzmat Boży, nie widzi się przypadków.
(Edyta Stein – Teresa Benedykta od Krzyża)#zdarzenie #okoliczność #fakt #splotokoliczności #kontekst #świętość #edytastein #teresabenedyktaodkrzyża #opatrzność #opatrznośćboża pic.twitter.com/22rQkT5kgA— Krzysztof Kotowicz (@KotowiczKrzysz) August 10, 2022
1/3 🔷 Dom, w którym mieszkała Edyta Stein i szkoła, gdzie uzyskała świadectwo dojrzałości – dzieli około 10 minut pieszej drogi. pic.twitter.com/mLq0ZUME2J
— Krzysztof Kotowicz (@KotowiczKrzysz) May 13, 2023