Praca jest nieodłączną częścią ludzkiego życia. Pracowitość uchodzi za walor (cnotę), a lenistwo powszechnie (i słusznie) jest krytykowane. Jak to jest z pracą, że z jednej strony „musimy” ją podejmować, a z drugiej pracować „chcemy”.
Przez wiele lat funkcjonował schemat dzielący pracę na „umysłową” i „fizyczną”. Teraz słyszy się o pracy „kreatywnej” i „mechanicznej”. W obu ujęciach większość skojarzeń prowadzi do uproszczeń, w konsekwencji których rolnik na roli czy górnik w kopalni pracują rzekomo „bezmyślnie”, a inżynier, architekt czy profesor nie robią niczego konkretnego, bo ich praca nie wymaga potu i zmęczenia. Przedsiębiorca budowlany musi się mocno nagłowić, aby móc dobrze wykonać powierzone mu zadania (może być dziełem!). Intelektualista nie prześpi wielu nocy i nie zje wielu posiłków, zanim nie trafi na trop odkrycia, wynalazku lub ważnej (czasem) nowej idei.
Trzeba sobie powiedzieć – każda praca, o ile jest wykonywana rzetelnie, wymaga dysponowania umiejętnościami i wiedzą, wymaga wysiłku i może wywoływać zmęczenie. Wykonywanie zawodu wyuczonego czy faktycznego to także kwestia nabywania doświadczenia, doskonalenia swojej profesji i odpowiedzialności za efekty swojej aktywności. Ogrodnik musi wiedzieć co i kiedy posiać, handlowiec powinien sprzedawać to, co ma wartość, od rzemieślnika oczekiwać należy dokładności, a projektant czy kompozytor to osoby, które z natury rzeczy muszą dokładnie przewidywać efekty swojej działalności. Przyzwoicie traktowana praca to zawsze praca odpowiedzialna.
Jest jeszcze jeden format myślowy definiujący pracę. Określa się pewne zawody czy prace jako służbę. Urzędnik (nie pan i nie władca), nauczyciel, pielęgniarka, lekarz, sędzia (nie musi być członkiem kasty), polityk (tak, uprawianie polityki to swego rodzaju zawód), osoba konsekrowana czy duchowna, żołnierz, strażak, policjant. Wszyscy wymienieni wykonują rodzaj pracy stawiający ich w szczególnej pozycji wobec odbiorców świadczonej na ich rzecz służby. Równolegle z pracowitością należy tu dostrzegać i doceniać poświęcenie. Rzecz naturalna, że mają prawo do godziwego, a może nawet szczególnego wynagradzania, ale warunkiem jest oddanie wykonywanej służbie. Gdy zaczynają ją traktować jako instrument osobistej kariery czy jej trampolinę, niejako z automatu przestają być „sługami”. W jakimś sensie sami się pozbawiają prawa do szczególnego traktowania.
Warto jeszcze wspomnieć o pracy… „na czarno” lub jak się to czasem określa pracy w „szarej strefie”. Słysząc powiedzenie, iż „żadna praca nie hańbi” zastanawiam się nad zjawiskiem redukcji roli pracownika w procesie pracy i wytwarzania (jakichkolwiek) dóbr. Uprzedmiotowienie może mieć zresztą miejsce także w stosunkach pracy… „na jasno”. Nadużywanie pozycji pracodawcy, przełożonego, mobbing są zawsze złem. Uczciwie należy dodać, że wykorzystywanie tego, kto daje pracę, kto za nią płaci lub nielojalność wobec przełożonego także jest złem.
I jeszcze jedno spojrzenie na pracę. Dobrze jest wykonywać pracę, którą się lubi. Jeszcze lepiej mieć przeświadczenie, iż wykonywana praca jest tworzeniem jakiegoś dobra (niekoniecznie materialnego). Praca ze swojej natury ma przynosić satysfakcję (od wynagrodzenia począwszy, ale ono przecież nie zamyka katalogu oczekiwanych korzyści). Pracując, człowiek uczestniczy w zmienianiu świata i jakkolwiek górnolotnie to brzmi, to tak w istocie jest.
Na koniec. Praca nie jest celem samy w sobie. Praca może uzależniać. Warto mieć na uwadze, że praca jest środkiem do celu, jakim jest wytwarzane dobro pożyteczne dla innych czy służące im oraz wspomniana już osobista satysfakcja. To oznacza między innymi, że po pracy należy odpoczywać. Nawet Stwórca siódmego dnia odpoczywał…