Znane nam od dekad zasady ortografii języka polskiego ulegną zmianom. Od 1 stycznia 2026 roku obowiązywać będzie jedenaście nowych reguł. Jak zwykle, wszelkie nowości wywołują kontrowersje i wątpliwości. Jednak nie tylko zmiany wdrażane urzędowo sprawiają, że język polski (jak każdy inny język narodowy) ulega przeobrażeniom. Znacznie głębsze są skutki wpuszczania w obieg języka słów zaciemniających rzeczywistość lub mających ją radykalnie zmienić.
Żywotność języka mierzy się między innymi postępem w powszechnie używanym zasobie słownictwa i związków frazeologicznych. O odporności języka na dekonstrukcję czy destrukcję jego roli w życiu człowieka dyskutuje się w wąskich kręgach.
Wstęp…
Coraz częściej stosujemy krótkie słowa, skróty, anagramy. W użyciu są emotikony w gestach wykonywanych podczas rozmów czy w wypowiedziach lub przy pisaniu wiadomości za pośrednictwem komunikatorów internetowych. Dostrzegalnym zjawiskiem jest mnożenie się słów obcojęzycznych. Najczęściej są to anglicyzmy (powszechne w mowie potocznej, żargonie korporacji i sektorze technologii) i… rusycyzmy (te drugie stosunkowo często dają się zauważyć w kategorii zwrotów obraźliwych lub wulgaryzmów). Odrębną kwestią zasługującą na dostrzeżenie i uświadomienie sobie realnego problemu jest zmiana znaczeniowa wyrazów.
Wszystko to realnie i niekiedy dotkliwie rzutuje już nie tylko na poziom porozumiewania się ludzi pomiędzy sobą, ale i na jakość przekazywania oraz odbierania informacji. Narasta problem odnajdowania się pojedynczych osób i grup ludzi w gąszczu coraz trudniejszych do zrozumienia komunikatów, informacji, przekazów, a nawet – zdawać się może – prostych instrukcji obsługi czy ulotek, bez których włączenie jakiegoś urządzenia, przyjęcie leku czy skorzystanie z usług publicznych nastręcza problem. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że język ewoluuje, a tempo tych zmian przyspiesza. Dzieje się to naturalnie wraz ze wszystkimi przeobrażeniami wokół nas. Ich spowolnienie jest raczej mało prawdopodobne i jeśli nawet możliwe, to tylko w pewnych fragmentach lub obszarach stosowania języka.
Język pełni wiele funkcji. W 1975 r. Michael Halliday opublikował „Siedem funkcji języka”. Lingwista wskazał na funkcje języka: instrumentalną (gdy o coś proszę), osobistą (gdy wyrażam emocje), regulacyjną (gdy czegoś wymagam), interakcyjną (gdy nawiązuję relacje), wyobrażeniową (gdy tworzę narrację), reprezentacyjną (gdy informuję) i heurystyczną (gdy pytam lub odpowiadam). Językoznawcy wskazują też na inną klasyfikację i wymieniają następujące funkcje języka: informatywną (informacje obiektywne), ekspresywną (informacje subiektywne), impresywną (wypowiedzi nakazujące, perswazja), fatyczną (słowa i frazy podtrzymujące kontakt), poetycką (metafory, przenośnie), metajęzykową (mowa o języku) i magiczną (słowa mające coś spowodować, coś zmienić, mogące podnieść na duchu lub zranić). Tyle teorii niech wystarczy.
Najważniejsza jest praktyka języka, którym posługujemy się na co dzień. Mówiąc, czytając czy słuchając, ale także oglądając lub domyślając się poprzez skróty myślowe i mechanizmy skojarzeń, stosujemy określony kod. Jest on oparty o cechy charakterystyczne i unikalne ze względu na narodowość i szerzej geograficzną lokalizację danej społeczności. Tak jest na przykład z językiem polskim, który przechodził liczne przeobrażenia na przestrzeni kolejnych stuleci. Podtrzymywał jednocześnie zasadniczą stałość znaczeń i brzmień, począwszy od wieku X, o którym w kontekście Chrztu Polski mówi się jako o początku polszczyzny, przez wiek XIII (gdy spisano Księgę Henrykowską, a w niej zdanie wypowiedziane w języku polskim), po wiek XXI, czyli nasze czasy.
Nie przeszkodziły w tym trwaniu, a nawet rozwoju języka polskiego, okresy, gdy ciągłość państwowości polskiej była przerywana zaborami czy okupacją oraz procederami rusyfikacji i germanizacji. Co więcej, to właśnie język polski, obok wiary katolickiej, stanowił bastion polskości w rodzinach oraz na obczyźnie (emigracja, deportacje). Polska mowa sprzężona z polską kulturą, kultywowana przez Polaków niezależnie od otoczenia społecznego, w jakim się znajdowali, zawsze była i nadal zresztą jest filarem elit narodowych.
Rozwinięcie…
Analizując praktykę używania języka – w tym języka polskiego – stykamy się ze zjawiskiem tzw. „nowomowy”. Polega ono na stosowaniu słów ze świadomością, że komunikować mają coś wbrew ich definicyjnemu znaczeniu. W oczywisty sposób (w myśl zasad logiki) słowa sprzeczne z rzeczywistością są nieprawdą, a nieprawda jest nośnikiem manipulacji. Wiemy o tym, ale coraz częściej w imię tzw. „poprawności” i dla unikania sporów uchylamy się od reagowania na nonsensy i tolerujemy (godzimy się!?) na ich zakorzenianie się w mowie i piśmie. Nie dość – jak sądzę – zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo nowomowa zmienia nie tylko znaczenie słów, ale jak głęboko przestawia tory naszego myślenia i jak bardzo obezwładnia naszą wolność wyrażania myśli i swobodę jej wymiany.
Reakcją na „nowomowę” jest zjawisko tzw. „myślozbrodni”. Polega na tym, że ktoś przeciwstawia się systemowi, odmawia posłuszeństwa wobec „politycznej poprawności” narzucającej „nowomowę” albo choćby tylko wyraża pogląd odmienny od głównego nurtu. Staje się wtedy wrogiem publicznym, nawet gdy jedynie… myśli, mówi lub pisze to, co uważa za prawdę lub publicznie obstaje przy zgodności znaczenia słów z rzeczywistością.
Charakterystyki „nowomowy” oraz „myślozbrodni”, właściwe swoim epokom, ale wciąż aktualne, zostawili nam ponad 70 lat temu George Orwell (w książce „Rok 1984” czy zbiorze esejów „I ślepy by dostrzegł”) oraz Raymond Douglas Bradbury (w książce „451 stopni Fahrenheita”). W Polsce także te zjawiska poruszali ponad 70 lat temu Czesław Miłosz (w zbiorze „Zniewolony umysł”) i ponad 30 lat temu Michał Głowiński (w studium „Nowomowa po polsku”).
Stabilność języka chroni jego normatywność rozumiana jako przestrzeganie w mowie i piśmie reguł gramatyki, ortografii i interpunkcji. Ważne jest aplikowanie słów adekwatnych do kontekstu wypowiedzi. Doceniana jest czytelność czy zrozumiałość wypowiedzi. To wszystko to tylko fasada troski o czystość oraz ciągłość języka narodowego. Równoległym, a może nawet swoiście alternatywnym faktem jest językowe piractwo w postaci formatów językowych niepodlegających regułom zdrowego rozsądku, a przede wszystkim zasadom logiki. Abordaż języka, czyli nadawanie słowom znaczenia innego od faktycznego lub stosowanie zbitek słów mających legitymizować pojęcia stojące wbrew już nie tylko tradycyjnemu rozumowaniu, ale nawet obiektywnym regułom biologii, fizyki czy prawa stanowionego, staje się praktyką codzienną w wypowiedziach polityków, dziennikarzy, publicystów i rozmaitej maści „autorytetów”, w tym celebrytów.
Przypadki…
… pierwszy:
Na jednej z prestiżowych polskich uczelni (słowo „prestiżowych” ma jeszcze znaczenie w tym przypadku?) pojawiły się zajęcia pt. „Cyfrowa tożsamość psynka, psurki i „psiego rodzica” – wyzwania metodologiczne badania tego, jak pies staje się człowiekiem”. Czyż nie jest to kwintesencja stanu, którego problematyczność polega nie tylko na tworzeniu kontrfaktycznych pojęć czy (co gorsze) antropomorfizacja zwierząt lub redukcja człowieczeństwa?
A przecież nie jest to najtrudniejszy do zaakceptowania na gruncie logiki oraz wiedzy biologicznej problem. Skutki mentalnościowe i społeczne związane z trzymaniem zwierząt przez ludzi są daleko idące. Gama sytuacji, od uciążliwości wynikających z obecności psów w sąsiedztwie czy w miejscach publicznych po ataki psów na ludzi, przesuwa się nawet na politykę. Próba narzucenia właścicielom psów rozmiarów i funkcjonalności kojców pod płaszczykiem dobrostanu zwierząt to polityczne echo mentalnościowej roszady, przez którą przechodzi spora część polskiego społeczeństwa i jego posłańców w świecie polityki (niezależne od partyjnych barw) czy mediów.
… drugi:
Kto słyszał albo czytał o formacie pod nazwą „Europejski Obszar Edukacji”? W oficjalnych przekazach Komisji Europejskiej można przeczytać, że edukacja jest podstawą samorealizacji, zdolności do zatrudnienia oraz aktywnego i odpowiedzialnego obywatelstwa. Ma ona zasadnicze znaczenie dla przetrwania europejskiego społeczeństwa i gospodarki. Nie trzeba nadmiaru spostrzegawczości, aby zauważyć, że edukacja „po europejsku” to „samorealizacja”, „produktywność”, „przetrwanie” i „odpowiedzialne obywatelstwo”. Rozwój intelektualny i etyczny, kultura, umiejętności, ciekawość świata, kreatywność, odwaga cywilna i świadomość dziejowa nie mieszczą się w tych pojęciach.
Mamy w pamięci blamaż „edukacji zdrowotnej” i ciche przepchnięcie „edukacji obywatelskiej”, wycofanie przedmiotów „Przygotowania do życia w rodzinie” oraz „Historia i teraźniejszość”. Coraz więcej jest sprzeciwów ze strony rodziców i nauczycieli wobec zakazu zadawania prac domowych w szkołach podstawowych. Wiemy o już przeprowadzonych drastycznych cięciach w podstawach programowych wszystkich przedmiotów nauczania oraz o redukcji nauki religii.
Na bliskim horyzoncie jest „Reforma26. Kompas Jutra”. Jak czytamy w oficjalnych materiałach programowych tej kolejnej akcji, jednym z kluczowych elementów zmian jest profil absolwenta i absolwentki, który wyznacza kierunek rozwoju uczniów na wszystkich etapach edukacji. Określając kluczowe kompetencje, wartości i obszary kształcenia, pomaga on młodym ludziom lepiej przygotować się do życia społecznego i zawodowego. Trzeba nie umieć czytać ze zrozumieniem, aby nie zauważyć, że nie o wykształcenie i wychowanie dzieci i młodzieży chodzi. Edukacja i szkoła, tak jak były dotąd definiowane i powszechnie rozumiane, są przepoczwarzane w agendy ideologiczne, których kluczowym zadaniem staje się dobrostan uczniów („absolwentów i absolwentek”) oraz przyszła wydajność siły roboczej.
Podsumowanie…
Omówiłem dwa przypadki przekształcania znaczeń słów i fraz, w których celem nie jest przystosowanie języka do otaczającej rzeczywistości. W istocie bowiem obserwujemy proces zmiany rzeczywistości poprzez redefinicję słów. Zmieniają nam język ci, którzy chcą zarządzać naszym myśleniem, naszymi emocjami, naszymi potrzebami i naszymi instynktami. Socjoinżynieria, jakiej jesteśmy poddawani, oddala relacje międzyludzkie od prawdy i od dobra. Nawet piękno jest relatywizowane w ramach tzw. „wolności twórczej ekspresji”.
W słowniku codzienności są coraz częściej oksymorony. „Prawo kobiet do decyzji” (w kontekście aborcji), „prawa człowieka do godnej śmierci” (w kontekście eutanazji), „małżeństwa jednopłciowe” (w kontekście legalizowania związków osób tej samej płci), „ochrona przed dezinformacją” (w kontekście cenzury w mediach), „otwartość” (w kontekście zgody na nielegalną migrację) to tylko niektóre aktualne przykłady przeinaczania pojęć lub przesłaniania faktycznych intencji i działań nastawionych na dewaluację pojęć, a w ślad za nimi destrukcję wartości.
Cokolwiek czytamy czy czegokolwiek słuchamy, warto czytać i słuchać ze zrozumieniem. Słowa wypłukane ze znaczeń, jakie znaliśmy dotąd, a przyjmowane bezrefleksyjnie, prowadzą do błędnych wniosków i niekorzystnego rozporządzania swoim umysłem, swoją wrażliwością, swoim majątkiem i swoją wolnością. W skali całego społeczeństwa konsekwencją zmiany języka poprzez nadawanie słowom znaczeń niezgodnych z rzeczywistością, są mylne interpretacje słów, a za nimi – dezorientacja i dezintegracja. Nie rozumiemy się, a jeśli się nie rozumiemy, to nie mamy wspólnych celów. Mnożące się nieporozumienia szybko przechodzą w stany nieuleczalnych konfliktów i chaosu.
Aneks…
Wróćmy do wspomnianych na wstępie jedenastu nowych reguł ortografii języka polskiego. Podano je do wiadomości publicznej w komunikacie Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk z 24 maja 2024 r. Ich szczegółowy opis zajmuje ponad 80 stron. Ciekawostką jest fakt, że jedna z tych reguł została częściowo wycofana zaledwie miesiąc temu, tj. 7 listopada 2025 r. Jak widać, nawet zmiany zasad ulegają zmianom…
Warto wiedzieć, że od 1 stycznia 2026 r. nowe reguły obejmują:
- pisownię wielką literą nazw mieszkańców miast i ich dzielnic, osiedli i wsi (np. Warszawianin, Wałbrzyszanka).
- pisownię wielką literą nie tylko nazw firm, marek i modeli wyrobów przemysłowych, ale także pojedynczych egzemplarzy tych wyrobów (np. pod oknem zaparkował czerwony Ford).
- wprowadzenie rozdzielnej pisowni cząstek -bym, -byś, -by, -byśmy, -byście ze spójnikami (np. Zastanawiam się, czy by nie pojechać w góry).
- ustanowienie pisowni łącznej nie- z imiesłowami odmiennymi.
- ujednolicenie zapisu (małą literą) przymiotników tworzonych od nazw osobowych, bez względu na to, czy ich interpretacja jest dzierżawcza, czyli odpowiadająca na pytanie „czyj?” oraz jakościowa odpowiadająca na pytanie „jaki?” (np. koncert chopinowski) z wyjątkiem przymiotników tworzonych od imion, w których można będzie pisać małą i dużą literą (np. zosina lalka lub Zosina lalka).
- wprowadzenie łącznej pisowni członu pół- w wyrażeniach (np. półżartem, półserio) oraz pisowni z łącznikiem w połączeniu (pół-Polka, pół-Francuzka odniesionym do osoby będącej w połowie Polką, w połowie Francuzką).
- dopuszczenie w parach wyrazów równorzędnych, podobnie lub identycznie brzmiących, występujących zwykle razem, trzech wersji pisowni: z łącznikiem, z przecinkiem, rozdzielnie.
- użycie wielkich liter w nazwach własnych, w tym obiektów przestrzeni publicznej (np. Plac Zbawiciela, Zamek Książ) z wyjątkiem nazw ulic (np. ulica Józefa Piłsudskiego).
- pisownię prefiksów (np. ekożywność lub eko żywność, bo jest możliwe: żywność eko).
- wprowadzenie jednolitej łącznej pisowni cząstek niby-, quasi- z wyrazami zapisywanymi małą literą (np. nibyartysta, quasipostępowy) przy zachowaniu pisowni z łącznikiem przed wyrazami zapisywanymi wielką literą (np. niby-Polak).
- wprowadzenie łącznej pisowni nie- z przymiotnikami i przysłówkami odprzymiotnikowymi bez względu na kategorię stopnia, a więc także w stopniu wyższym i najwyższym (np. nielepiej, nieprędzej, nienajlepiej, nienajstaranniej).
Tekst dedykowany dla serwisu wAkcji.24.pl












