Czego życzy się tym, którzy sami albo ze swoimi dziećmi uczestniczą w parodii makabry? Czego spodziewają się uczestnicy imprez ze szpetotą i strachem w roli głównej? Czego doświadczają biorący udział w paradach upiorności? Dlaczego tak słabo znamy biografie świętych i błogosławionych? Dlaczego nie dość wiemy kim byli patroni naszego chrztu i bierzmowania? Dlaczego zbyt rzadko modlimy się przez pośrednictwo plejady świadków wiary?
Pomieszanie wartości i antywartości, z jakim mamy do czynienia, gdy na przełomie października i listopada wkraczamy w pas graniczny świata „tego” i świata „tamtego” nie bierze się znikąd i nie prowadzi donikąd. W ferworze przygotowań do obchodów Wszystkich Świętych i Zaduszek można nie mieć ochoty i czasu na teologiczne definicje, ale nie można nie zastanowić się nad sensem naszych aktywności w tym czasie, jeśli nie mają się stać pustym rytuałem.
Chrześcijanie, a już szczególnie katolicy, wierzą w komunię świętych. O „świętych obcowaniu” mowa jest wprost w Symbolu Apostolskim, czyli wyznaniu wiary, gdy mówimy: „Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny.” Jesteśmy – jako chrześcijanie – wspólnotą, do której należymy wraz z tymi, którzy „poprzedzili nas w drodze do wieczności”. Są wśród nich niepoliczone kręgi świadków wiary, których Kościół wymienia w Kanonie Świętych i tych, których nie znamy z imienia, a ich życie wyrażało świętość. Są też i ci zmarli, których również nie sposób policzyć, z których życiorysów wywodzą się nasze drzewa genealogiczne rodzinne i narodowe, których znamy i pamiętamy lub nie poznaliśmy i nie wiemy o nich nic lub prawie nic.
Wyznając chrześcijaństwo wierzymy, że życie nie kończy się na progu śmierci, a więc i my – w swoim czasie – dołączymy do grona tych, którzy przez ten próg przeszli. W uroczystość Wszystkich Świętych (1 listopada), we wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (2 listopada), zwane dniem zadusznym lub zaduszkami, modlimy się. Tak, modlimy się przez pośrednictwo świętych i za zmarłych. Modlimy się, bo ufamy, że mogą za nami orędować przed Panem Bogiem ci pierwsi lub naszej modlitwy potrzebują ci drudzy. Nie brakuje wzruszeń, wspomnień, tęsknoty – to są naturalne stany, jakich doświadczamy wpatrując się w wizerunki z aureolami w kościołach czy fotografie lub filmiki, na których widzimy naszych bliskich, których groby nawiedzamy na cmentarzach.
…
Obok jasnej i przesyconej nadzieją rzeczywistości jest też jej zaprzeczenie. Symptomatyczne są potworne oblicza i demoniczne brzmienia. Upajają się nimi imprezujący na halloweenowych eventach. Wdychają je niektórzy poprzez charakterystyczne dekoracje, gadżety, makijaże i stroje czy cukierkowe podchody. To są pomruki i przebłyski tej części świata, którego istnienie wprawdzie odrzucają, ale któremu jednocześnie pozwalają wnikać w wyobraźnię dzieci, w umysły nastolatków i przeżycia grupowe różnych pokoleń. Przeraźliwe grymasy na maskach czy charakteryzacjach, odrażające stroje sugerujące odkryte wnętrzności, symulacje pociętego czy przebitego ciała, piekielnie dudniąca akustyka, niepokojące efekty świetlne i cały odstręczający nawet przeciętnie wrażliwego człowieka sztafaż rzekomo ma być zabawą i żartem, rodzajem… relaksu od nudnej normalności.
Praktyki przywleczone z obcych naszej kulturze kręgów, ale w naszej kulturze przekształcone w komercyjne i popkulturowe tryby, zgniatają wrażliwość nie tylko na piękno i dobro. Tłamszą wiarę w duchowość nadając jej wymiar tandetnego widowiska i wdrukowują nonsensowność w myślenie o duchowości. W istocie są iniektowaniem adrenaliny zła i uzależnianiem od jej kolejnych i coraz silniejszych jej dawek. Są antydopaminową inwazją w psychikę człowieka, aby rozedrgać go wewnętrznie i nie pozwolić, by wracał „zbyt szybko” i na „zbyt długo” do komfortu stabilności oraz równowagi umysłu i uczuć. Człowiek potrząsany takimi odśrodkowymi i dośrodkowymi prądami jest bardziej podatny na wpływ zewnętrzny. Staje się bardziej zdany na regulowanie nim poza nim samym. Mamy do czynienia ze wstrząśnieniem duszy porównywalnym do wstrząśnienia mózgu. Skutki urazu bywają natychmiastowe, ale mogą też odkładać się w czasie i są nie mniej fatalne.
Nacechowane zabobonnością zachowania (choć racjonalne myślenie winno od guseł oddalać) są traktowane jako akceptowalne, a nawet zasługujące na reklamę. Okultyzm, kabalistyka, parapsychologia, ezoteryka, spirytyzm stają się produktami, za które warto płacić lub nawet przepłacić, na które warto przeznaczać czas i innym go zakłócać, do sięgania, po które namawia się innych pod pozorem ubawu i hecy. Mdlący odór piekła, którego mogą nie czuć niewierzący, działa jak metan. Jest jak czad bezwonny i dlatego może obezwładnić, uśpić, a nawet uśmiercić nie tylko duchowo. Spazmatyczny i pusty śmiech uczestników imprez spod znaku halloween przypomina powiedzenie, że „śmieje się ten, kto śmieje się ostatni”.
…
Coroczna debata o wyższości Wszystkich Świętych i Zaduszek nad dniem zmarłych i halloweenem nie jest już tak gwałtowna, jak parę lat temu. Wiele bowiem wskazuje na oznaki oprzytomnienia wobec widocznych gołym okiem wstrętnych maskarad, plugawych tekstów, inwazyjnych brzmień i szokujących gestów. Wszystko to, co podciągane jest pod przywleczoną z subkulturowych gett formułę określaną z angielska jako halloween, ma się nijak nie tylko do estetyki, w jakiej człowiek chce na co dzień funkcjonować. To jest przecież gigantyczne nagromadzenie absurdów epatujących przesądami odrzucanymi przez światle myślących ludzi.
Opakowywanie zła w zabawę jest kontrskuteczne. Co to za zabawa, gdy w tłumie bezmyślnej gawiedzi drwi się z lęków, agresji, umierania czy wiary w życie po śmierci. Jak to się ma do faktu, że po mrocznych pląsach i taplaniu się okrutnościach i wstrętnościach wraca się do realnego życia, w którym stres, choroby bliskich osób, tragiczne wypadki drogowe lub oglądane w mediach wojny są powodem autentycznej rozpaczy, frustracji, depresji, chorób, a tego wszystkiego nie da się udźwignąć bez sięgania w duchowość nadziei. Co powoduje, że w manipulowanie mentalnością i kaleczenie duszy włączają się katolicy, nie sposób wytłumaczyć. Czym usprawiedliwić tę tolerancję dla apologii zła?
Chwila śmierci, mimo przejmującego bólem i nieuchronnego rozpadu ciała, nie jest ponurym, strasznym i beznadziejnym końcem ludzkiego życia. Płomyki lampek są symbolem swego rodzaju sąsiedztwa „dwóch światów”, z których jeden jest dla nas (jeszcze) przesłonięty, a po drugim (jeszcze) przemieszczamy się z dnia na dzień, z roku na rok. Obcowanie świętych jest przenikaniem wieczności w doczesność i sięganiem doczesności po wieczność. Chrześcijaństwo zdejmuje ze śmierci odium fatalnego końca. Co więcej, wierzymy, że śmierć nie jest końcem. Pan zmartwychwstał! „Jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy” (Rz 6,8).
O naszej wierze w zwycięstwo Chrystusa nad szatanem i w świętych obcowanie mówi Katechizm Kościoła Katolickiego:
- Chrystus zstąpił więc do otchłani śmierci 479, aby umarli usłyszeli „głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą”, żyli (J 5, 25). Jezus, „Dawca życia” (Dz 3, 15), przez śmierć pokonał tego, „który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła”, i wyzwolił „tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” (Hbr 2,14-15). Od tej chwili Chrystus Zmartwychwstały ma „klucze śmierci i Otchłani” (Ap 1, 18), a na imię Jezusa zgina się „każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” (Flp 2,10) (KKK 635)
- Jak Ojciec posłał Chrystusa, tak i On posłał Apostołów, których napełnił Duchem Świętym nie tylko po to, aby głosząc Ewangelię wszystkiemu stworzeniu, zwiastowali, że Syn Boży swoją śmiercią i zmartwychwstaniem wyrwał nas z mocy Szatana i uwolnił od śmierci oraz przeniósł do Królestwa Ojca, lecz także po to, aby ogłaszane dzieło zbawienia sprawowali przez Ofiarę i sakramenty, stanowiące ośrodek całego życia liturgicznego. (KKK 1086)
- Chrystus przez swoją mękę wyzwolił nas od Szatana i od grzechu. Wysłużył nam nowe życie w Duchu Świętym. Jego łaska odnawia w nas to, co zniszczył grzech. (KKK 1708)
- Nie tylko jednak ze względu na sam ich przykład czcimy pamięć mieszkańców nieba, ale bardziej jeszcze dlatego, żeby umacniała się jedność całego Kościoła w Duchu przez praktykowanie braterskiej miłości. Bo jak wzajemna łączność chrześcijańska między pielgrzymami prowadzi nas bliżej Chrystusa, tak obcowanie ze świętymi łączy nas z Chrystusem, z którego, niby ze Źródła i Głowy, wypływa wszelka łaska i życie Ludu Bożego.(KKK 957).
- Uznając w pełni tę wspólnotę całego Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa, Kościół pielgrzymów od zarania religii chrześcijańskiej czcił z wielkim pietyzmem pamięć zmarłych, a „ponieważ święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych, aby byli od grzechów uwolnieni” (2 Mch 12, 45), także modły za nich ofiarowywał”. Nasza modlitwa za zmarłych nie tylko może im pomóc, lecz także sprawia, że staje się skuteczne ich wstawiennictwo za nami. (KKK 958).
- Wierzymy we wspólnotę wszystkich wiernych chrześcijan, a mianowicie tych, którzy pielgrzymują na ziemi, zmarłych, którzy jeszcze oczyszczają się, oraz tych, którzy cieszą się już szczęściem nieba, i że wszyscy łączą się w jeden Kościół; wierzymy również, że w tej wspólnocie mamy zwróconą ku sobie miłość miłosiernego Boga i Jego świętych, którzy zawsze są gotowi na słuchanie naszych próśb. (KKK 962)
Tekst dedykowany dla serwisu wAkcji.24.pl














