Gdyby na tydzień ponownie został Pan burmistrzem Ząbkowic Śląskich, to jakie decyzje podjąłby Pan?
To byłaby „kadencja” zbyt krótka na decyzje doraźne. Należałoby rozstrzygnąć o czymś na tyle ważnym, aby kolejny włodarz nie mógł tego łatwo zmienić. W 2010 r. mój następca otrzymał gotowe projekty rewitalizacyjne włącznie z ich finansowaniem ze środków zewnętrznych. Jedyne, co mógł zrobić, to dokończyć je i zrobił to. Skuteczność polega na tym, że nie można bez strat odwrócić kierunku dobrych zmian. Tak było na przykład z Parkiem Sybiraków. Obecny burmistrz zwlekał z decyzjami mając cały pakiet projektowy i finansowy na biurku. Ostatecznie uznał, że warto to zadanie podjąć i pierwszą część parku mamy. Przez tydzień można drobiazgowo zaplanować rozwój miasta – na przykład – o komunalne budownictwo wielorodzinne (dzisiaj tę potrzebę zaspokajają prywatni inwestorzy). W tydzień można też przestawić budżet gminy tak, by pieniądze podatnika i pozyskane wydawać na zadania przyciągające inwestorów tworzących miejsca pracy dla młodych ludzi kończących studia politechniczne czy szkoły zawodowe.
Za rok obecny burmistrz – jeśli zmieni się ordynacja wyborcza nie będzie mógł kandydować. Myśli Pan o powrocie na stanowisko burmistrza?
Zmiana ordynacji wyborczej nie jest przesądzona i nie od jej formy zależy los obecnego burmistrza. W grze politycznej jest sprawnym zawodnikiem, więc najwyżej zmieni boisko albo i barwy klubowe. To nie ordynacja, ale wyborcy decydują jaki program i kto go realizuje, oczywiście pod warunkiem rywalizacji na argumenty. Bez spełnienia tego warunku, mamy raczej plebiscyt popularności. W polityce jednak nigdy nie mówi się „nigdy”…
Jeśli nie Pan, to kto według Pana kto powinien zostać burmistrzem?
Ktoś, kto będzie burmistrzem musi mieć odwagę wyjścia poza utarte schematy, na jakich bazuje obecna ekipa w magistracie. Niedawno w jednym z czasopism ekonomicznych przeczytałem, że Ząbkowice Śląskie cechuje „silna utrata funkcji oraz mocno niekorzystna sytuacja społeczno-gospodarcza”. Nasza pozycja w tym ogólnopolskim rankingu miast oznacza, że sytuacja jest krytyczna. Z Dolnego Śląska są tam tylko dwa miasta: Kamienna Góra i Ząbkowice Śląskie! Burmistrzem, a może burmistrzynią, powinna być osoba zdolna wyprowadzić całą gminę z pułapki „pozorów rozwoju”. W ostatnim czasie rozwija się dziedzina tzw. „kulturotechu”. Dysponując tym, co unikatowe, niepowtarzalne warto kreować procesy biznesowe stawiając na innowacyjność, na odwagę cechującą młodych ludzi i doświadczenie starszych. W tej innowacyjnej sferze poruszają się ościenne samorządy (Bardo, Kamieniec Ząbkowicki i Stoszowice). Można? Można!
A jak Pan ocenia swojego następcę?
Marcin Orzeszek w prywatnych relacjach sprawia miłe wrażenie. Spodziewałem się po kimś tak młodym zdecydowanie większej witalności i samodzielności w działaniu dla Ząbkowic. Nawet partyjne powiązania postrzegałem jako swego rodzaju szansę na skuteczność. Mówiąc językiem bliskim Panu Burmistrzowi, jest kimś, kto spala się w permanentnym dryblingu. Obserwatorów meczu to może bawi, ten kto „kiwa” też ma okazję zabłysnąć, ale kibice oczekują zwycięskich bramek. Począwszy od słynnej już i niespełnionej dotąd obietnicy sprzed 6 lat o budowie krytej pływalni, poprzez stagnację w ząbkowickiej podstrefie ekonomicznej, gdzie powinno przybywać miejsc pracy, na „odpuszczeniu” budowy II etapu obwodnicy Ząbkowic skończywszy – zaniechań jest więcej. W zamian mamy nieustający i kosztowny festiwal wydarzeń czy imprez. Snuta jest narracja o świetlanej przyszłości gminy i wyjątkowym szczęściu jej mieszkańców. Nie mam nic przeciw masowej rozrywce dla ząbkowiczan, ale za publiczne pieniądze należałoby doinwestować salę widowiskową ZOK i jej zaplecze lub unowocześnić stadion OSiR. Przydałby się większy udział sponsorów, skoro imprezy rozrywkowe przyciągają według urzędowych statystyk tysiące uczestników. Szanując Pana Burmistrza nie będę malował laurek, ma ich dość od swoich sympatyków.
Czego oczekuje Pan od kolejnego burmistrza Ząbkowic Śląskich – poradzenia sobie ze SMOGiem, kolejnych wielkich inwestycji, zatrzymania wyjazdu mieszkańców, a może czegoś zupełnie innego?
Oczekuję przede wszystkim lokalnego patriotyzmu. Brzmi to górnolotnie? Być może, ale od lidera społeczności lokalnej mamy prawo domagać się widzenia spraw dalej, niż jedna czy dwie kadencje. W Pani pytaniu pojawiła się sprawa „wyjazdów mieszkańców”. Tak, to jest poważny problem. Jak już wcześniej powiedziałem, wyczerpują się proste schematy funkcjonowania gmin w Polsce. Deficyt czystego powietrza, niedostatki w infrastrukturze komunalnej czy inne mankamenty można i trzeba rozwiązywać. Do zamieszkania, założenia rodziny, ulokowania biznesu czy innej formy aktywności, trzeba przekonywać. Aby przekonywać innych, samemu trzeba w to wierzyć i przede wszystkim mieć atrakcyjną propozycję. Licytowanie się na ulgi podatkowe czy tanią ziemię pod zabudowę mieszkaniową to wytrychy do doraźnych efektów. Trzeba mieć klucz, aby osiągać rzeczywiste i wspólne cele.
Ile powinien zarabiać burmistrz Ząbkowic, aby szanował swoją pracę, poświęcał się jej i nie miał pokus?
Wynagrodzenia osób publicznych to zawsze „gorący kartofel”, więc nie ma dobrej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Gdyby przyjąć, że pensja burmistrza – na przykład – jest pochodną pozyskanych przez niego środków zewnętrznych czy inwestycji lokowanych w gminie, to apanaże burmistrza motywowałyby do pracy. Jak wyglądałoby to na podstawie wyników za rok 2016 – proszę spojrzeć w sprawozdanie z ubiegłorocznego budżetu. Jeśli natomiast pensja włodarza jest rezultatem dysponowania większością w Radzie Miejskiej, to skłonność „do poświęcania się” bywa iluzoryczna i wtedy „pokusą” może być dążenie do reelekcji.
Proszę przyznać – czy często rozmawia Pan z mieszkańcami, którzy ubolewają, że nie jest już Pan włodarzem. Co im Pan wtedy odpowiada?
Jestem zaskoczony tym, że tak wiele osób pamięta efekty pracy z okresu mojej kadencji. Wiedzą dobrze, że napisanie projektów, pozyskanie środków na ich realizację, a potem uruchomienie różnych działań to nie jest kwestia kilku miesięcy. Tak było z odnawianiem kamienic w Rynku czy z budową pierwszego fragmentu obwodnicy miasta. W tych i szeregu innych kwestiach, decyzje były podjęte. Pan Burmistrz Marcin Orzeszek skwapliwie konsumował ich owoce. Dlaczego do dzisiaj w Ząbkowicach nie ma krytej pływalni? Dlaczego w podstrefie ekonomicznej, gdzie za mojej kadencji powstała fabryka, jej druga część od sześciu lat leży odłogiem? Dlaczego nie ma drugiego odcinka obwodnicy i ciężkie samochody rozjeżdżają niedawno wyremontowane ulice w środku miasta? Cytuję pytania stawiane podczas rozmów z mieszkańcami. Zapewniam, że jest ich znacznie więcej, i że bywają ostrzejsze. Można zaklinać rzeczywistość i poklepać dwa razy więcej osób na tej czy innej imprezie, ale następnego dnia od tych uprzejmości niczego nie przybywa. Przyznam – zdarzają się też „wypominki” nawiązujące do mojej kadencji, ale jej efekty bronią się same. Wystarczy obustronne słuchanie argumentów, a nie kierowanie się uprzedzeniami. Zawsze staram się w tych rozmowach wychodzić do przodu, do tego, co przed nami, bo przeszłości nie zmienimy. Mówię wtedy wprost: gdybym sprawował stanowisko burmistrza przez kolejną kadencję, te pytania byłyby dzisiaj nieaktualne. Jestem wdzięczny tym, którzy patrzą na nasze miasto, na naszą gminę nie przez różowe okulary czy z niebieskich obłoków, ale stojąc twardo na ziemi.
Wywiad udzielony „Gazecie Ząbkowickiej” (nr 190/2017) – 11-17.05.2017