Amnestia to jest dla złodziei, a my jesteśmy Wojsko Polskie! – powiedział major Hieronim Dekutowski „Zapora”, dowiadując się o amnestiach ogłoszonych latem 1945 r. i zimą 1947 r.przez osadzone siłami sowieckimi władze państwa.
Przewrotnie użyte słowo „amnestia” sugerowało, że żołnierze wtedy nazywani „leśnymi”, to przestępcy utrudniający „odradzanie się” kraju po 1945 r. Przez propagandę osadzanego w Polsce reżimu określani byli między innymi jako „zaplute karły reakcji”. W rzeczywistości byli to wierni przysiędze żołnierze Rzeczypospolitej Polskiej, którzy postanowili stanąć w obronie ojczyzny przed nowym okupantem. Polska, od 1939 r. skrępowana niemieckim łańcuchem okupacji, dostała się w 1945 r. w okowy sowieckiego totalitaryzmu. Dzisiaj my piszemy historię międzywojenną, okupacyjną i początków Polski Ludowej na waszych skórach i kościach, a dzisiejsze i jutrzejsze podręczniki szkolne są i będą pisane tak jak my chcemy – mówił wprost więźniom politycznym pułkownik Józef Dusza z departamentu śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
- Marzec 1945 roku… Gdy kalendarz wskazuje połowę marca, gdy na dworze jest noc, a wiatr niesie zimne fale spadającego dżdżu, nie chce się wychodzić z ciepłej kwatery. Błota dużego jeszcze nie ma, ale po drogach i polach rozsiadło się mnóstwo kałuż wody zmieszanej ze śniegiem. Buty przepuszczają jak szmata i podróż w taki czas – to grypa murowana. Jednak trzeba dziś przerzucić się kilka kilometrów dalej. Paru chłopców (w lepszych butach) poszło za podwodami. Czekamy na ich powrót. Któryś z pozostałych ni stąd, ni zowąd zanucił: „Z pól do pól / Z jękiem kartaczy z świstem kul / Rozkaz do boju wciąż nas gna / Powstańców dola, ha, ha, ha / Powstańcy…” Tak słyszałem, że była to piosenka powstańców z 1864 r.! I my, osiemdziesiąt lat później, całkiem podobnie śpiewamy. Oni mieli tyranów Moskali, a my mamy tyranów bolszewików. Niewiele się zmieniło.
Scena wymyślona? Nie! To fragment pamiętnika spisywanego przez kapitana Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Od jesieni 1943 r. dowodził oddziałem Obwodu Armii Krajowej Lubartów i był uczestnikiem akcji „Burza” w latach 1944 – 1945. Po „wyzwoleniu” walczył z komunistami. Zginął w bunkrze, gdzie przez dwa lata ukrywał się przed funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa. Stało się to w 1949 r., jednak wcześniej zdążył utrwalić nie tylko okoliczności, ale przede wszystkim motywacje, jakie sprawiły, że tak wielu żołnierzy wybrało konspirację.
- Lipiec 1945 roku… Z jajka, zwanego PKWN, a złożonego w Polsce przez pewnego czerwonego owada wylęgła się poczwarka. Nazwano ją Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej. (…) Będą wolne wybory. Naród sam wybierze sobie ustrój i rząd. Będą wolne i nieskrępowane wybory!!! Taką obłudę mogli komuniści głosić teraz przed światem i własnym narodem. Zgnębiony naród, rzecz oczywista, chwytał się wszystkiego, co dawało odrobinę nadziei na lepsze, jak tonący brzytwy.
Nie sposób odmówić Zdzisławowi Brońskiemu i tysiącom myślących podobnie słuszności w odczytywaniu ówczesnej polskiej rzeczywistości. Nominalnie była „powojenną”, a faktycznie stanowiła kolejny etap historii Polski bez niepodległości i suwerennej władzy. Nie tak to miało wyglądać po wojnie, a na niepodległość i wolność wybiliśmy się dopiero po 1989 r., a nawet – jak można uznać – w 1993 r., gdy granice naszego państwa opuściły ostatnie szwadrony Armii Czerwonej. Od 2022 r. znów ostrzej widzimy, że armada spod znaku czerwonej gwiazdy nigdy nie przestała być groźna dla wolnego świata!
- Marzec 1948 roku… Przed świętami Wielkiej Nocy ubecy znów intensywniej penetrują teren. Są niemal w każdej wsi po parę razy i większości przetrząsają budynki w poszukiwaniu „bandytów”. Jest to zarazem okazja do rabunków, bo przecież na święta hołota potrzebuje się zaopatrzyć. No i naród utrzymuje się pod strachem. A naród, który przeszedł niedawno okropności okupacji niemieckiej, przyzwyczajony jest do najgorszych rzeczy i przyjmuje wszystko z rezygnacją. Bo i co można zrobić? Można się tylko pocieszać, że przecież wreszcie „ta wojna kiedyś się skończy”. W Polsce trwa wrażenie, że wojna jest nieskończona. Tylko „bieglejsi w polityce” mówią: „Kiedyż nareszcie ta wojna się zacznie?” To znaczy, kiedy nareszcie przyjdzie czas wyzwolenia od komunistów.
W granicach ówczesnej Polski działało w 1945 r. około 350 oddziałów podziemia niepodległościowego. W ich szeregach walczyło od 13 000 do 17 000 żołnierzy. Siatki konspiracyjne, będące zapleczem dla stałych oddziałów, liczyły nawet 170 000 osób. Przez wszystkie organizacje podziemne w okresie 1944–1956 przeszło około 200 000 ludzi. Ostatni akt niepodległościowego podziemia miał miejsce w 1963 r.,gdy w miejscowości Majdan Kozic Górnych grupa operacyjna SB–ZOMO wykryła miejsce pobytu i zabiła ostatniego polskiego żołnierza konspiracji sierżanta Józefa Franczaka „Lalusia”. W 2011 r. Sejm RP przyjął ustawę, której projekt przedłożył rok wcześniej Prezydent RP prof. Lech Kaczyński. Od tego czasu Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” obchodzimy 1 marca jako święto państwowe.
- Luty 1949 roku… Czy istnieją jakieś granice dla bezdusznych i krwawych zapędów komunizmu? Gdy posuwam swoją wyobraźnię po linii postępowania komunistów, widzę następujące obrazy. Na podbój świata wyrusza żądna krwi i władzy barbarzyńska hołota. Hołota zwycięża. Przeciwnicy legli. Dokoła morze krwi. Hołota uchwyciła władzę nad światem. Żądza mordu i krwi nie skończyła się jednak. Jawni przeciwnicy pokonani, ale są ukryci. Trzeba na chybił trafił rżnąć tych ukrytych. Dokoła znów trupy i krew… Skończono? Nie! Jeszcze nie skończono! Są podejrzani! Rżnąć podejrzanych! Mord i krew… Nie koniec na tym! Wprawdzie brak już podejrzanych i zostali sami idealni, jednak są idealni bez zastrzeżeń, a drudzy… drugim coś jeszcze brak do ideału. O! Zdrajcy! Zdrajcy!
- Maj 1949 roku… Polska tonie w czerwonej powodzi… Istnieje przysłowie, że „tonący brzytwy się chwyta”, jakże ono pasuje do wielu Polaków! Toniemy – a nadzieja, której się chwytamy – pozostaje niestety tylko przysłowiową brzytwą.
W aktach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Lublinie (pod sygnaturą L.dz.109/49) jest meldunek o operacji specjalnej z 20 na 21 maja 1949 r., w którym można przeczytać między innymi: O godz. 5:00 przystąpiono do likwidacji. W toku likwidacji został zabity dowódca „Uskok”, który bronił się, nie chciał się poddać, mimo zarzucenia go granatnikami. Bunkier był nie do zdobycia, tak, że dopiero na skutek zrobienia podkopu i wysadzenia bunkra trotylem – bunkier został zdobyty. „Uskok” widząc sytuację bez wyjścia, poderwał się granatem. W rozbitym bunkrze zdobyto większą ilość broni i amunicji, między innymi 11 erkaemów, kilka pepesz i pistoletów oraz dwa radia (nadawcze i odbiorcze), archiwum (poważnie i częściowo uszkodzone, lecz odczytać będzie można). Postawa wojska KBW i funkcjonariuszy WUBP w czasie operacji bardzo dobra.
Tytuł tego rozważania zaczerpnąłem z wiersza Jana Leończuka „Oni wciąż idą”. Autor jest z wykształcenia polonistą po studiach na Uniwersytecie Warszawskim, prozaikiem i tłumaczem. Odczytał swój wiersz 25 maja 2015 r. podczas uroczystości upamiętniającej Żołnierzy Polskiego Podziemia Niepodległościowego. Ceremonia miała miejsce w białostockim kinie „Ton” (w 67. rocznicę rozstrzelania rotmistrza Witolda Pileckiego). W tej samej sali w drugiej połowie lat 40. XX wieku komuniści przeprowadzili pokazowe procesy dowódców antyreżimowej partyzantki, między innymi kapitana Romualda Rajsa „Burego” i podporucznika Kazimierza Chmielowskiego „Rekina”. Antologię poezji poświęconej żołnierzom wyklętym pt. „Płaszcz chwały” można pobrać z sieci klikając TUTAJ.
Niezłomni, żołnierze Rzeczypospolitej, są ziarnem niepodległej Polski. Wzniosłość słów jest tu konieczna, aby chociaż siłą ich znaczeń oddać szacunek najwierniejszym z wiernych. Wyklęci przez siły zła, przypominani w wolnej Polsce i pamiętani przez wolnych ludzi, dla których słowo Polska brzmi jak słowo „dom” – są jednymi z nas. Oddali życie dla nas. Polskę mamy od Nich. Cześć i chwała Bohaterom!
Rozważania w cyklu „Bliżej Słowa”: Zdzisław Broński „Uskok”, Pamiętnik, Instytut Pamięci Narodowej, Lublin – Warszawa, 2015 / 1.03.2023 / sudeckiefakty.pl