Śmierć żołnierza ciężko rannego po ataku imigranckiej hordy na granicy państwa, zakucie w kajdanki żołnierzy broniących tej granicy przez funkcjonariuszy żandarmerii, trwająca walka o życie i zdrowie innego zaatakowanego przez obcokrajowców forsujących zaporę graniczną.
Wszystko to dzieje się nie w filmie sensacyjnym, ale w rzeczywistości – w Polsce, w roku 2024. W czasie, gdy trwa od 2021 r. podprogowa inwazja na nasz kraj i pełnoskalowa wojna na Ukrainie od 2022 r. – inicjowane w oczywisty sposób przez Rosję – wytwarzają realną presję na polskie społeczeństwo. Z mediów dowiadujemy się o śmierci 21-letniego żołnierza zaatakowanego przez szturmujących zaporę graniczną „imigrantów”. Co więcej, w różnych przekazach i oficjalnych informacjach nie ma spójności co do daty i godziny zgonu żołnierza. Tragizm i współczucie dla rodziny mieszają się tu z dezaprobatą i radykalną krytyką odpowiedzialnych za tę śmierć. Z mediów dowiadujemy się o zakutych w kajdanki innych polskich żołnierzy broniących granicy i wyprowadzonych przez żandarmów ze swojej jednostki. Co więcej, do tego faktu doszło w marcu br., co znaczy, że usiłowano ukryć to przed opinią publiczną (w czasie wyborów samorządowych i europejskich). Z mediów dowiadujemy się o tym, że kolejny polski żołnierz ciężko ranny po ataku „imigrantów” walczy o życie i zdrowie. Co więcej, w tle tych zdarzeń jest przyjęty przez Unię Europejską przy braku sprzeciwu polskiego rządu pakt imigracyjny, co już opisywałem wcześniej.
Granica Rzeczypospolitej Polskiej jest święta. Wyznacza obszar, w którym obywatele polscy są u siebie. Linie granicy są jak drzwi mieszkania chroniące domowników przed kimś obcym. Nie chcemy otwierać ich i nie chcemy wpuszczać do wnętrza nikogo, kto zagraża mirowi domowemu. Nie wchodzi się do czyjegoś domu przez okno czy przez inne luki, a gdy tak się dzieje, domownicy mają prawo stanowczo i skutecznie reagować na intruza.
Te bezdyskusyjne kanony gwarantujące poczucie bezpieczeństwa były – w odniesieniu do granicy państwa polskiego – konsekwentnie podtrzymywane do 12 grudnia 2023 r. Teraz tak nie jest, czego tragicznymi konsekwencjami są między innymi wspomniane wyżej fakty. Być może niedługo poznamy szerzej ich tło i więcej szczegółów, lecz to, co już wiemy, jest zimnym prysznicem dla każdego myślącego racjonalnie człowieka. I nie ma tu znaczenia czy ktoś ma jakieś polityczne preferencje czy ich nie ma. Jeśli chcemy być bezpieczni we własnym kraju, jego drzwi nie mogą być otwarte dla wszystkich, a jak ktoś włamuje się, musi się liczyć z twardym oporem.
Uważam, że jeśli rządzący tych oczywistych oczywistości: 1. nie rozumieją, 2. nie akceptują, 3. nie tolerują (niewłaściwe można skreślić) – to nie ma dla nich miejsca u sterów państwa. Nic z tego, co ówczesna opozycja, a dzisiejsi rządzący wygłaszali i deklarowali przed wyborami parlamentarnymi z 15 października 2023 r. nie pokrywa się z tym, co mówią, deklarują i wykonują po 13 grudnia 2023 r. Według mnie tak jest w odniesieniu do problemu ochrony integralności granic państwa, tak jest w kwestii paktu imigracyjnego i tak jest w szeregu innych sprawach strategicznie istotnych dla bezpieczeństwa i rozwoju Polski, co zresztą wielokrotnie już artykułowałem.
Wybory do Parlamentu Europejskiego pokazują ostry podział na dwa mniejsze obozy polityczne i na jeden duży obóz zobojętniałych czy raczej nie ufających politykom – i taki będzie ich wynik za kilkadziesiąt godzin. Dzisiaj granica odporności na nieodpowiedzialność została przekroczona przez władzę. Potrzebne są nowe wybory do Sejmu i Senatu, abyśmy mieli co ratować albo abyśmy wiedzieli, co tracimy bezpowrotnie. Urządzamy nasz dom po swojemu i jesteśmy w nim bezpieczni lub pozwalamy, by demolowali go obcy i żyjemy w permanentnym lęku.